Juz jakis czas temu,a mianowicie zaraz po premierze bylam na "Gladiatorze"... jednak nadal pamietam jakie wrazenie zrobila na mnie pierwsza scena walki legionow rzymskich pod wodza Maximusa z wojskami barbarzynskimi. Po prostu wgniotlo mnie w fotel, nie moglam oddychac, to bylo straszne, przerazajace, a jednoczesnie tak wspaniale,ze az...brak mi slow. Wydaje mi sie,ze dzieki tej poczatkowej scenie, ktora dzialala na zasadzie SZOKU, pozniejsze sceny,mimo,ze rownie brutalne dalo sie zniesc.
Ktos tu napisal,ze to"typowa hollywoodzka chala".Nie wiem jak ten film moze byc typowo hollywoodzka chala, skoro rezyser i aktorzy(oprocz R. Crowe'a)pochodza z Wielkiej Brytanii.Glowny bohater czuje i przezywa,a rzadko to sie zdarza w tego typu filmach . I chocby dlatego "Gladiator"zyskal w moich oczach, jest bardzo dobry,rowniez jesli chodzi o fabule.Oczywiscie nie moge pominac muzyki,ktora ma budowac w filmie nastroj...i tu ta rola zostala spelniona.
W "Gladiatorze" jest wszytskiego po trochu z roznych gatunkow.Ogladamy tu zapierajace dech w piersiach sceny batalistyczne, piekna milosc ale i milosc zakazana(na szczescie nie spelniona).A czy nie byla piekna,a wrecz ponadczasowa scena, w ktorej widzimy silna,meska reke, ktora delikatnie przesuwa sie po zlocistych klosach?