No właśnie ale. Niby jest film o Rzymie, są gladiatorzy, jest cesarz, jest senat. Ale coś cały czas jest nie tak. Cezar walczący na arenie z gladiatorem?! To już jest przesada. Chociaż z drugiej strony to w stylu Ridleya Scotta (jak ten film o kowalu ratującym Jerozolimę). Śmieszył mnie również genialny plan głównego bohatera, jak obalić cezara: wprowadzę wojsko do miasta, a potem się wycofam i zostawię żołnierzy bez dowódcy, bez żołdu, ale za to zaprawionych w bojach i uzbrojonych po zęby wśród zwykłych cywili. Żołnierze z poczucia obowiązku będą strzec prawa i porządku i na pewno nie doprowadzą do rozruchów. Sam Maximus nie zostanie posądzony o chęć bycia cezarem, a Rzym na powrót będzie republiką władaną szlachetnym senatem, w którym nie będzie już dochodziło do korupcji. Piękny plan! Juliusz Cezar może tylko pozazdrościć.
Akurat cesarz Kommodus rzeczywiście toczył ustawiane walki na arenie i przedstawiał się jako "rzymski Herkules". Co do głupiego planu przywrócenia Republiki, pełna zgoda. Prawdopodobnie natychmiast po opuszczeniu miasta przez Maximusa, dowódca legionu przejął by władzę obiecując swoim żołnierzom nagrody za wsparcie jego roszczeń (to zawsze działało). Do tego dochodzi kilka tysięcy pretorian, którzy bardzo chętnie wybierali cesarzy. Po zabiciu następcy Kommodusa zorganizowali nawet aukcję o tron cesarski. Na pewnoz radością by przywitali brak jednego stałego i hojnego chlebodawcy. W filmie wybielono też senat, który w okresie Republiki był skorumpowany i dbał jedynie o interesy patrycjuszy, a zwykły lud miał w głębokim poważaniu.
Tak jak było wspominane ten film należy odbierać jako obraz przygodowy, powiedziałbym nawet teatralny, a nie film nakreślający historyczny koniec i upadek imperium. Jeśli tak tego nie odbierasz możesz mieć takie odczucia, gdybym miał się zastanowić ile rzeczy pod względem historycznym zostało tam spartolone to nawet bym tego nie obejrzał
Nawet nie chodzi mi o prawdę historyczną. Nie jestem jakąś znawczynią, a kolega NikKlik wyżej pisał, że Kommodus faktycznie występował na arenie... Chodzi mi bardziej o nieprawdopodobieństwo wydarzeń i zachowań głównych dobrych postaci. Maximus ma same dobre cechy, a Kommodus same złe. To odrealnia film i sprowadza go do poziomu komiksowej walki dobra ze złem, gdzie dobro zawsze wygra, choćby nie wiem jak niesprzyjające okoliczności. A przecież w realnym świecie ludzie nie dzielą się na całkiem dobrych i całkiem złych...
15 lat temu filmy były robione w takiej konwencji, walki dobra ze złem, mi osobiście to nie przeszkadza. Co do samych nieprawdopodobnych wydarzeń, hmm może o taki zabieg chodziło reżyserowi, żeby cały plan miał być do bani, żeby Maximus stanął oko w oko z przeznaczeniem, tak teoretyzując. Ogólnie bardziej się nastawiałem na dobrą grę aktorską, przepiękne kostiumy, sceny walk, to powoduje, że film jest na tyle dobry.
Jasne, a Exodus? Też wysoko budżetowa papka. Oba filmy przewidywalne do bólu, zapchane efektami i niczym więcej ciekawym. Brakuje tylko spodków latających bym to określił jako kino sf
A czy nie mamy zbyt dużo rzeczywistości na co dzień, żeby mieć ją jeszcze w kinie? Wiele książek, filmów, komiksów, seriali itp. ma krystalicznie czystych bohaterów. I jakoś ludzie na to przez wieki nie narzekali (takie "Ogniem i Mieczem i" idealny Skrzetuski chociażby). Ludzie mają zbyt dużo rzeczywistości wokół siebie i idąc do kina chcą raczej się zrelaksować, a opowieść o krystalicznym bohaterze jest do tego najlepsza (zwłaszcza jeżeli jest tak wspaniale pokazana, jak w Gladiatorze).
No tak, zbyt dużo rzeczywistości wokół - z tym się zgadzam, Dlatego lubię filmy fantasy, kiedy są smoki i elfy.. ale nie lubię, kiedy ludzcy bohaterowie są tak idealni jak Maximus. Wtedy przestają być ludzcy. Każdy człowiek ma jakieś wady i stanowczo wolę patrzeć na postacie nie całkiem dobre, bo są znacznie ciekawsze od tych nieskazitelnych. Można się wczuć w ich sytuację o wiele lepiej, ich samych bardziej polubić, bo są bliżej zwykłych, przeciętnych ludzi.
Ale to nie miała być opowieść o "ludzkim" bohaterze. Chyba żaden z filmów Scotta z ostatniego ćwierćwiecza takowego nie ma. Też wolę, jak bohater nie jest idealny, ale są takie historie (jak np. "Gladiator"), gdzie taki właśnie bohater być powinien. Nie mówię, że np. "Milczenie owiec" jest złe, bo Lecter nie jest jednoznaczną postacią. Nigdy nie powiem, że nie podobali mi się "Strażnicy" ze względu na Rorschach'a, czy Komedianta (wiem, że film to ekranizacja, ale to też część kultury). Jedną z moich ulubionych książek fantasy jest "Jad Lorda Faula", w którym główny bohater stanowczo nie jest krystalicznie czysty. Ale z drugiej strony uwielbiam co jakiś czas sobie odświeżać Harry'ego Potter'a, gdzie postaci są tak spolaryzowane, jak tylko można, a jednak to przyciąga.
Nie wiem... Czy np. Wróg u Bram jest słaby, bo główna postać jest wyidealizowana? Nie. Taka konwencja. I w pewnej konwencji są potrzebne postaci złożone, a w innej nie.
Także, jak już wcześniej pisałem, wg mnie postać Maximusa jest genialnie dobrana do tego filmu.
Może się mylę, ale uważam, że są ludzie dobrzy albo źli. Nie można być pół na pół! Uważasz, że Stalin bądź Hitler mieli cechy dobrego człowieka? Nie mówię, że ludzie błędów nie popełniają, myślę, że cechy bohaterów są pokazane jak trzeba. I niech Bóg czuwa, by jednak zawsze dobre serce wygrywało. Zawsze.
Nie zgodzę się, uważam, że nie ma czegoś takiego jak człowiek tylko dobry albo tylko zły. Takie podziały są sztuczne i nierzeczywiste, w życiu nic nie jest tylko czarne albo tylko białe... oczywiście nie usprawiedliwiam tutaj zbrodniarzy i zwyrodnialców, ale jak by się tak zastanowić to każde działanie ma jakąś przyczynę.
Jednak zejdźmy z poziomu skrajności, gdyż jednostki znajdujące się najbliżej jednego lub drugiego końca zawsze najbardziej rzucają się w oczy. Większość z nas znajduje się jednak gdzieś bardziej w okolicach środka. Sama na przykład nie nazywam siebie człowiekiem "dobrym", bo dobro jest relatywne, zło jest relatywne- jesteśmy tylko ludźmi, KAŻDY z nas ma swoją stronę cienia, wielu byłoby zdolnych uczynić zło jeśli zaistniałyby odpowiednie okoliczności, taka smutna prawda (eksperyment Zimbardo). Jednakże jesteśmy też zdolni do wspaniałych czynów, niezwykłej empatii, wrażliwości, poświęceń- i to jest piękne.
Mnie osobiście zawsze drażnią bohaterowie kryształowi, wyidealizowani- są po prostu oderwani od rzeczywistości i tacy nieludzcy. Mam słabość do tych, którzy mają swoje słabości, skrzywienia, odchyły od normy, ułomności. Lubię postaci złożone, niejednoznaczne, wiele takich chociażby w "Grze o Tron". I w "Gladiatorze" ciekawszą postacią był dla mnie już Kommodus niż kryształowy Maximus.
Pozdrawiam ;)
PS. Nie usprawiedliwiam tutaj w żadnym wypadku krzywdzenia innych, bo o ile nie ma ludzi dobrych i złych, o tyle są dobre i złe uczynki.
Podejrzewam, że i Hitler i Stalin mieli cechy dobrego człowieka. Ale obaj byli ludźmi chorymi psychicznie, także przykłady takie se.
Mało jest ludzi perfekcyjnie dobrych, albo przesiąkniętych do szpiku kości złem. Większość ma w sobie trochę z obu "stron konfliktu".
Stalin np uratował swoją przyszłą żoną Nadiezde gdy topiła się w morzu jako dziecko, choć sam nienawidził pływać, Hitler kochał zwierzęta co ogólnie chyba uważane jest za dobrą cechę... Nie ma chyba ludzi krystalicznie złych czy dobrych...
Tylko walcząc 1 na 1 Cesarz mógłby zdobyć jakiekolwiek uznanie. Do tego wszystko to prowadziło, taka symbolika. I nawet wtedy okazał się tchórzem wbijając sztylet Maximusowi. Dziwnie odbierasz ten film. Jakoś zbyt realistycznie i dosłownie. Musisz zawiesić niewiarę. Piękny film z pięknym scenariuszem. A co do tylko złego Cezara i tylko dobrego Maximusa. Przecież jeden z nich był opętany rządzą sławy i władzy, do tego był chorym psychicznie psychopatą. A Maximus był po prostu prawym mężem, wzorem do naśladowania dla facetów. To takie trudne do uwierzenia, że ktoś może mieć szlachetne intencje?
Witaj.
Na początek duży (a może nawet wielki) PLUS dla Ciebie za nicka! :)
Gra o Tron jest dla mnie epickim serialem...tak samo jak epickim filmem jest dla mnie właśnie Gladiator! :)
Natomiast odnośnie Twoich zarzutów co do obrazu Ridleya Scotta. Piszesz "Cezar walczący na arenie z gladiatorem?! To już jest przesada" i "Maximus ma same dobre cechy, a Kommodus same złe".
Tak jak już Ci kolega na samej górze napisał, prawdziwy Kommodus rzeczywiście toczył walki z gladiatorami na arenie. Prócz tego - tak jak napisał kolega wyżej - ten konkretny cesarz był chorym, opętanym i tyranicznym przywódcą, nie uznającym sprzeciwu (może nawet w podobny sposób co "bohaterzy" II wojny św. - Hitler lub Stalin, czy obecni dyktatorzy: Putin i Kim Dzong Un) więc jego postać została akurat dobrze pokazana i wręcz znakomicie/brawurowo zagrana przez Joaquina Phoenix'a. Wystarczyło najpierw trochę poczytać i sprawdzić - chociażby na Wikipedii, zamiast od razu się tego czepiać:)
Co do Maximusa natomiast, to się nie wypowiem, bo był/jest on postacią czysto fikcyjną.
Co najwyżej mógł być on wzorowany na którymś z generałów prawdziwego Marka Aureliusza. Podobno Marek Noniusz Makryn/Makrinus był inspiracją i pierwowzorem postaci Maximusa. Takie można znaleźć informacje w niektórych źródłach.
Natomiast kilka osób tutaj napisało, że Maximus miał być w tym filmie prawy i szlachetny, ponieważ była taka potrzeba, a realistyczna postać "odciągnęłaby uwagę widza od przygodowej historii" która jest główną osią fabularną tego arcydzieła. Pozdrawiam.
BTW. W sumie to nie mam pewności, od której Lady Lannister zapożyczyłaś swojego nicka, bo było ich chyba kilka :) Z dużym prawdopodobieństwem mogę jednak przypuszczać, że chodziło Ci albo o Cersei, albo o Joannę - która to faktycznie miała tytuł/przydomek "Lady" i której postać nie występuje w serialu (przynajmniej ja jej nie kojarzę) a jedynie w książce/książkach.
Tak czy owak, jeszcze raz duży plus za takie nawiązanie, bo sam uwielbiam całe to uniwersum GOT (zarówno książki jak i serial) podobnie jak świat i klimat Tolkienowskiego śródziemia w Hobbicie i Władcy Pierścieni - oraz naturalnie również w ich ekranizacji Petera Jacksona.
Zgadzam się. Jak się okazuje z czasem, Gladiator jest po prostu niezłą amerykańską produkcją przygodową z bardzo płytkim, typowym dla nich, spojrzeniem na historię (oczywiście nie dotyczącą losów Ameryki Północnej). Kiedyś oceniałem ten film wyżej, ale jak dla mnie nie przeszedł próby czasu.
To samo mam, kompletnie, człowiek jak się uczy rozwija i czyta, to potem patrzy znużony na taką bajkę. Czasy imperium rzymskiego dają takie możliwości do kręcenia dobrych seriali czy filmów, historyków z tego okresu również nie brakuję i po takim reżyserze oczekuję czegoś więcej niż bajki o niepokonanym generale na arenie.
Pewnie przemyślał i zmienił zdanie. :) Przeciętnym to można określić taki "9 legion" Kevina Macdonalda, czy serial "Spartakus" Ricka Jacobsona ale nie "Gladiatora" film perfekcyjny niemal w każdym calu.
Jaki błąd w rozumowaniu, przecież ja tylko wyraziłem swoją opinię. Czytaj ze zrozumieniem. Możesz napisać, że mam spaprany gust, ale wara od mojej inteligencji.
Jak już chcesz mnie obrażać, to wysil się trochę bardziej.
A najlepiej napisz jakiś argument przemawiający na korzyść "Gladiatora", zamiast tylko wyśmiewać moją ocenę filmu.
Nie cierpie "buahahahaha" i tego typu wiele mówiących o wypowiadającym się wpisów
Film jest zajebisty. Realistyczniejsza postać by odciągnęła uwagę od przygodowej historii, na którą jest tu full skupienie. Jest piękny i w montażu i we wszystkim widać że robili go ludzie utalentowani. Co nie zmienia tego, że jest przereklamowany. I obyśmy tylko takie problemy mieli:)