Pierwszy raz usłyszałem (a właściwie zobaczyłem) zwiastun Gladiatora w czasie reklam na EuroSporcie :) Kilkusekundowy trailer, dynamicznie zmontowany, zapowiadal niezly film, a znajac moje upodobania do takich klimatow (BraveHeart oczywiscie) wiedzialem, ze na ten film isc musze... I poszedlem... Co prawda nie zaraz po premierze, ale to pozwolilo mi tylko nna zdobycie miejsca w ostatnim rzedzie... i wtedy sie zaczelo... Poaczatek filmu - spokoj, melancholia... Ciecie! Przygotowanie do bitwy, potem sama bitwa i... Ocknalem sie dopiero przy napisach koncowych, ale nie ze snu, a z zauroczenia :) Film wywarl na mnie ogromne wrazenie i nie ulega watpliwosci, ze jest dzielem, albo raczej Dzielem, ktore wyznaczylo nowy kierunek temu gatunkowi (pokrewnym w sumie tez...) Przez kilkanascie nastepnych minut usilowalem sobie uporzadkowac to co widzialem... Niesamowita sceneria, dekoracje, muzyka godna Oscara (ktorego z pewnoscia Zimmer otrzyma) i niezapomniane sceny walki... Braveheart byl pozbawiony takich pojedynkow tylko przez temat poruszany - tam mielismy wylacznie wielkie batalie, a w gladiatorze istota walki sa pojedynki jeden na jeden... I niech mi ktos powie, ze nie zrobila na nim wrazenie scena z rydwanami :) Czego by nie powiedzieli ludzie przeciwni Gladitorowi i tak nie ma dla mnie (i wieeeeeeelu inncyh) znaczenia... Bo ten film JUZ jest pamietany i ubostwiany... Szkoda tylko, ze wykluczona jest kontunuacja... Ale moze to i lepiej... Koncowy werdykt - Kciuk w gore... 50 000 kciukow unoszacych sie nad Koloseum :)))