Filmy Ridleya Scotta zawsze wywierają na mnie duży wpływ - cały czas mogę oglądać
"Blade Runner" i odkrywać w nim nowe treści,
odczytywać na nowo sceny z filmu.
"Gladiator" ma w sobie ducha Scotta, ale
zatraca oryginalność spojrzenia. Skażenie
holywoodzką, sentymentalną manierą wyziera
spod tego wyśmienicie skrojonego stroju.
Genialny montaż, rewelacyjnie dynamiczne
zdjęcia, muzyka Gerard i Zimmera, zjawiskowa
Connie Nielsen, autentyczny Joaquin Phoenix...
Plusy można mnożyć, ale pazur, tak widoczny
we wcześniejszych dokonaniach reżysera, tu
jakby lekko stępiony. Dlatego piątka z minusem, ale bardzo małym.