Kino "rozrywkowe" idzie w kierunku totalnej degrengolady. Oczywiście nigdy nie wymagałem aby były to pozycje pod Oskary, niemniej oprócz efekciarstwa oferowano ułudę sensu innego aniżeli totalnej rozwałki. Już "2012" dawał poważne sygnały, że współczesny widz nie tyle oczekuje, co otrzyma stek wybuchów w akompaniamencie beznadziejnego scenariusza i tyleż słabej gry aktorskiej. Tym razem twórcy poszli o krok "dalej" i do totalnie absurdalnej scenerii dodano kompletnie (ABSOLUTNIE) niewiarygodny scenariusz. Świat oparty o działanie kilku jednostek, który wcześniej zniszczony przez ataki potworów, jest w stanie inwestować i rozwijać gigantyczną infrastrukturę związaną z obsługą biegających po świecie monstrów. Gdyby obliczyć ile by trwały inwestycje i rozwój technologii w świecie bez wojen, myślę, że byłyby to prace na 500 - 800 lat. Tu mamy je jakby "od dawna". Podkreślam - świat miał być zdemolowany, a kwitnie technologicznie pod rządami jaszczurów. LITOŚCI! Przez to film jest dla nikogo i nie można jakkolwiek polubić jakiejkolwiek postaci, no może poszkodowanego lotniskowca.