Nie czytałem żadnej "Gry Endera", szedłem na film o takim tytule. I zawiodłem się.
Infantylizm postaci, patos odzywek trepów z hamerykańskiej armii w wykonaniu chuderlawych pryszczaków, rozmach strzelań i wybuchów z tanich gier komputerowych.
No nie, dla mnie słabizna. I ten niemiłosiernie upływający czas na twarzach Forda, Davies i Kingsleya.