Obejrzałem film i trzeba powiedzieć, że jest niestandardowy, groteskowy, trochę baśniowy. Nie wiem dokładnie jaką opinie wyrazić na temat tego filmu właśnie dlatego, że jest inny od wszystkich, a każdy i tak sobie wyrobi własną opinie i doszuka się własnych odczuć co do filmu. Na pewno nie jest to film tragicznie zły, co do gry aktorskiej to na pewno Bill Murray wypada dobrze i co może niektórych zdziwić Megan Fox również wypada nadspodziewanie korzystnie. Nie podobała mi się w ogóle rola Pana "kosmity" Mickeya Rourke'a, i nie ważne co inni mówią na temat jego warsztatu aktorskiego (według mnie nigdy nie był wybitnym aktorem), jedno jest pewne, Mickey Rourke nie sprawdzi się już w żadnym filmie po Wrestlerze, chyba że będzie to komiksowa kontynuacja Sin City, albo Człowiek Słoń 2 (w którym zresztą mógłby zagrać bez charakteryzacji) :) We Wrestlerze podobał się zapewne nam wszystkim dlatego, że po wielu latach znów zagrał w filmie i od razu człowieka zniszczonego życiem fizycznie i psychicznie, czyli samego siebie, karykaturę człowieka i to mu wyszło bardzo przekonująco. Ale każda następna rola wygląda już tak samo, seplenienie, zero ekspresji, aż ciężko na to patrzeć. Wracając do filmu Passion Play uważam, że warto go obejrzeć nie ze względu na wybitną grę aktorską, porywające sceny wybitnie ciekawe dialogi, albo w końcu ze względu na przemyślany scenariusz, warto go obejrzeć bo jest filmem "innym", a tej inności chyba wszyscy fani kina w dzisiejszych czasach kinowej bidy z nędzą, szukają :)