"Gra tajemic". Brzmi jak tytuł dobrego thrillera, a to nie jest nawet dobry film.
KAŻDA scena jest sztampowa. Motyw biednego geja był wałkowany już tyle milionów razy, że mam go kompletnie w... nie rusza mnie. Historia genialnego umysłu została sprowadzona do tego, że gość wolał facetów.
Smutne sceny i smutne pianino w ich trakcie to chyba koronny dowód na to, że twórcy nie wiedzą, jak się robi dramat (całe szczęście, że o geju, mniej osób skrytykuje).
No i Cumberbatch w roli inteligentnego socjopaty, tego jeszcze nie.... a nie, było wiele razy.
Ten film nie wyróżnia się NICZYM.
Klubbe krytykujesz Bartuzi na poziomie naszych polityków. Czyli płytko i bezsensu. Bartuzi przynajmniej napisał co się nie podoba. A Twoja wypowiedź jest z dupy, ale jesteś ten mądrzejszy.
Tak "słaby" to idealne określenie. Zgadzam się ze wszystkim i jeszcze dodam, że efekty specjalne, nawet jeśli celowo zrobione zostały w taki sposób, no cóż, jak dla mnie nie były zbyt dobre.
Może nie był taki zły, ale ukazuje anglików jako samodzielnych pogromców enigmy, a tak naprawdę to Polacy mogliby się tak nazwać. Dla mnie efekty specjalne to najmocniejszy punkt tego filmu.
Naprawdę? Ale chwila, o jakie efekty Ci chodzi, bo ja zwróciłam uwagę na te dotyczące wojny i wydawały mi się tak zupełnie oderwane od tego filmu, że uznałam, że to strasznie się rzuca w oczy i psuje cały obraz filmu
nawet nie zwróciłem uwagi czy są tam jakieś efekty specjalne... :D No może trochę oderwane, te sceny śmierci wydają się trochę pastelowe... Dałem 6, bo jednak coś tam o polakach wspomnieli, chociaż skutecznie zredukowali w tym naszą rolę. Pojawia się inf że Polski wywiad zdobył enigmę i że Turing opierał się o Polskie maszyny deszyfrujące enigmę, choć podkreślił że jego jest nieskończenie bardziej złożona. :P
No mnie też to uraziło, ale o tym nie wspominałam już, bo historii niestety dokladnie nie znam, muszę sie dokształcić w tym temacie.
Ja dałam 6 za bardzo dobra grę aktorską Cumberbatcha, zdecydowanie ratuje ten film ;) no i lubię Keire
Polskim wkładem był matematyczny opis działania enigmy, czyli model umożliwiający teoretyczne rozważania na ten temat, oraz idea i budowa bomb kryptograficznych, na których bazował potem Turing przy budowie większej maszyny, Polacy może i sami by to zrobili ale brakowało im funduszy, dlatego przekazali swoje wyniki anglikom itd.
Również mieli w planach zbudowanie dużej maszyny... Także idea Turinga żeby maszyną złamać maszynę wcale nie była nowatorska, a opierała się o prace polskich matematyków.
Aaaa... Czaję ;) dziękuję bardzo za wyjaśnienie, nie muszę już w takim razie szukać tego :P w sumie myślałam, że nasz wkład jest jeszcze większy, ale to i tak dużo i tym bardziej przykre, że nasz tak pominęli :/
Polacy skutecznie łamali wcześniejsze wersje enigmy, gdzie reszcie świata wydawało się że jest nie do złamania, także nie widzę intelektualnych przeszkód, żeby Polacy nie mogli zrobić tego sami, no poza finansowymi.
Dla Ciebie, w tych całych rozważaniach nad enigmą, musieliby zbudować statek kosmiczny ... :D wtedy byś uznała że zrobili sporo ale mogli więcej. :D
Mam tylko jeden problem... otóż główny bohater jest tak bardzo podobny do mnie... oczywiście poza homoseksualizmem. :D
Hahahahahahahah... :D ok ;) ale on był aspołeczny, juz nawet po Twoich komentarzach widać, że aż taki nie jesteś
to miłe z Twojej strony... :D to co widać czasami bywa mylące, ale może i niekoniecznie, żebyś nie psuła sobie o mnie zdania :D
Błagam... Stawiasz przecinki i emotikony... To dużo świadczy o człowieku :P taki abstrakcyjny dość przykład, ale w moim mniemaniu bardzo prawdziwy :P
Stawiał tak że mogłaś odnieść wrażenie że wcale, np w tej scenie jak w uroczy sposób próbował zdobyć sympatię współpracowników, skromny podarunek i anegdotka o groźnym misiu, dał im do zrozumienia że są mu potrzebni żeby zająć czymś niedźwiadka. No i ten motyw ich wyprzedzania... :P co podsumował uśmiechem. :D
Tak, spoko, ale do tego podarunku i w ogóle bycia miłym dla współpracowników nakłoniła go ta dziewczyna (wybacz, nigdy nie pamiętam imion), a drugiego motywu nie mogę sobie przypomnieć w sumie :P
no w tej anegdotce były dwie osoby, spotykają niedźwiadka, i jeden zaczyna sznurować buty, to ten drugi pyta co Ty robisz i tak nie wyprzedzisz niedźwiedzia, a ten sznurujący odpowiada, wystarczy że wyprzedzę ciebie... Wtedy Turing starał się być miły... :D A ta dziewczyna nie odegrała wielkiej roli...
Aaaaa... No tak :P ale to było wtedy z tymi jabłkami, prawda? To i tak tylko dzięki dziewczynie
I tak by się na to zdecydował, z uwagi na przełożonego, no i też pomocna jest jakaś wymiana pomysłów, chociaż na to chyba specjalnie nie liczył. Doradzili mu jak skrócić czas obliczeń maszyny 500 razy :P choć przy liczbie tych kombinacji, nawet dla współczesnych komputerów, niewiele by zmieniało sytuację (jaka jest praktyczna różnica między 20 mln a 40 tys lat obliczeń?), dopiero ich pomysł, oraz pomysł z wprowadzaniem słów które występowały w każdej deszyfrowanej wiadomości, jak haj hitla, czy jakoś tak, oraz imiona kobiet, wpłynęło na sukces. :)
Turing myślał strategicznie, także sam by doszedł do tego że potrzebuje ich poparcia. Ja też nie mam pamięci do imion :P
Nie zgodzę sie. Turing był geniuszem, a wiesz czemu geniusze nie są lubiani przez społeczeństwo? Pomińmy zazdrość i tego typu rzeczy. Oni po prostu myślą inaczej, sa ponad zwykłymi ludźmi, których jedyną przewagą jest to, że są zwykli. Przykład z pubem, pomysł z imionami podsunęła mu tamta koleżanka naszej bohaterki bez imienia. Gdyby Turing był bardziej ludzki, że się tak wyrażę, dużo wczesniej mógłby na to wpaść, bo spotkałby się z kumplami kilka razy na piwie i podczas rozmowy wyszłoby cos takiego, ale on w stosunku do tak poważnych, naukowych rzeczy nie bierze pod uwagę prywatnego życia innych ludzi. Chodzi mi o to, że on nie używał emotikonek :P gdyby tak było ta historia skończyłaby sie przeciez zupełnie inaczej, bo miałby przyjaciół, którzy byliby w stanie mu pomóc
Chyba zapomniałaś że gdyby nie wstawienie się jego współpracowników to nic by się nie udało... emotki użył właśnie np w scenie o której wspomniałem, oni też docenili że próbuje się z nimi zjednać, wiedząc jaki jest, wtedy uzyskał to poparcie... co do rozmowy w barze, zauważ że rozmowa nie była znikąd, czyli nie ma jedynie charakteru społecznego, Turing uzyskał po prostu inf o jakimś fakcie, od osoby podsłuchującej i wpadł na to jak ten fakt wykorzystać, ograniczając w efekcie możliwe kombinacje. Chodzi mi o to że rozmowa była o niczym, ale wtedy Turing poza treścią tej rozmowy o niczym, poza zrozumieniem czego ta rozmowa, o niczym, dotyczyła, to był ten podryw itd, zapytał o konkret, po prostu wykazał sie myśleniem czysto logicznym, nie potrzeba była tu jakaś empatia itd. Jeśli nie byłoby takiego zestawu osób, które uczestniczyły w tej rozmowie, to nawet jeśli na tym piwie, taki temat zostałby poruszony, to nic by z niego praktycznego nie wynikało. Kiedy pisałem że stawiał buźki ale w złym miejscu, miałem na myśli to że nie do końca rozumiał zwykłych ludzi, nie wiedział często co mają na myśli itd, oraz choćby ta scena gdzie dowiedział się o śmierci swojego ukochanego kolegi :P gdzie od dyrektora dowiedział się też o jego chorobie, której ani nie zauważył, a jego kolega skutecznie to przed nim ukrył, wtedy zwątpił w to że go znał, wcześniej myślał o nim coś innego, był zakochany :P itd a tutaj informacja że umarł i że był chory od dawna, obie te informacje równie go zdruzgotały. Logiczne myślenie jest wspólne dla każdego, ale czasami do rozsądnych decyzji trzeba wziąć pod uwagę również emocje czy sympatie innych, który on nie rozumiał, tutaj mógłby się z Tobą zgodzić, że może trudno byłoby mu zrozumieć że inni ludzie mogą mu pomóc, jeśli zyska ich sympatię. :P
Ja definiowałbym geniusza jako osobę szalenie zmotywowaną na jakimś celu, moim zdaniem, możliwości intelektualne są drugorzędne. To poziom motywacji pozwala nam wykorzystywać wszelkie nasze możliwości umysłowe, sprawiać że nie czujemy zmęczenia itd. Psychika ludzka włada ciałem i naszym intelektem, decyduje o tym, czy coś osiągamy, czy nie.
Taki geniusz nie czujący emocji innych, zauważa też inne rzeczy z tych samych informacji, bo nie wpada tak emocjonalnie w ślepe zaułki, np zobaczy nagą kobietę, to inny zacząłby fantazje w jednym kierunku, a on dostrzeże rozwiązanie logicznej zagadki :P. Jeszcze dodam że buźki utożsamiałem z odczuwaniem emocji, które Turing z pewnością również odczuwa i jednak jakoś tam wyraża na swój sposób. Było to widać kiedy chciał ochronić tę kobietę i skłamał jej, że go nie obchodzi.:P
A dostrzeże to rozwiązanie, bo nie daje się rozproszyć tym co go otacza, filtruje podświadomie informacje i docierają do niego tylko te, które mogą się przydać przy rozwiązaniu, motywacja zasila ten proces, niczym prąd, czajnik elektryczny :D. Ciągle myśli nad rozwiązaniem zagadki, w końcu może pojawić się coś w jego otoczeniu, co wskaże odpowiedź i tutaj tak się stało w tym barze. Sam doświadczałem podobnych rzeczy. :D
Tak, ale nie każdy dostrzega jednak takie rzeczy. Oczywiście praktycznie calkowicie zgadzam sie z Twoją teorią na temat wagi motywacji, ale jednak uważam, że mimo tego, że jest przeogromnie ważna to jednak coś w sobie trzeba miec.
Genialny przykład :P
I na tym polega podstawowy problem naszej dyskusji :P inaczej rozumiemy "stawianie buziek". Oczywiste jest, ze on odczuwa emocje, każdy odczuwa. Mi chodziło o to, że on w ogóle ich nie ukazuje, przez co ja uważam używanie emotikonek :P
Czyli twierdzisz, że każdy mógłby być geniuszem gdyby miał tylko odpowiednią motywacje?
Tak, to prawda, że tamtym gestem zjednał ich sobie i potem się za nim wstawili, ale można to tez rozumieć jako odruchowy szacunek dla wybitnych osób. Ciekawi mnie czy gdyby wczesniej nie przekupił ich tym jabłkiem to tez by tak postąpili :P
Emotikonki stawia się by podkreślić swoje emocje, uczucia, a w scenie u dyrektora nie było nic co pokazywałoby co on czuje, w sensie ok, my to widzimy, ale nie dyrektor ;)
Podoba mi się zdanie o logicznym mysleniu :D
Choć nie zgodzę sie, że ta umiejętność jest wspólna dla każdego :P nie wszyscy myślą logicznie
Wydaje mi się że szacunek do wybitnej osoby, która jest przemądrzała, złośliwa itd, to zbyt wymagające intelektualnie zachowanie, jak na odruchowe. :D Zresztą musieliby uznać że jest genialny, a jednak nie dostarczał im takiego wrażenia, poza nieznośnym zachowaniem, zarozumialstwem itd. Gdyby nie zrobił tego gestu w ich stronę, to jego dzieło byłoby jedną wielką klęską, z której pewnie by się nie podniósł, środowisko na pewno by mu nie pomogło, jego kariera naukowa, wraz z autorytetem, byłaby skończona. Pisałem że Turing okazuje emocje na swój sposób, podałem przykłady.
Tym czymś u "geniusza" jest właśnie ta niezwykła motywacja. Co nie znaczy że każdy jest w stanie tak się zmotywować, tutaj upatrywałbym tej wyjątkowości geniusza, jego osobowości, spojrzenia na świat. Wydaje mi się jednak że często katalizatorem tej "wyjątkowość" u geniusza, jest odrzucenie przez społeczeństwo, brak zrozumienia innych, taka osoba chce pokazać wszystkim że jest coś warta, albo chce pokazać że jest lepsza. Takie trochę patologiczne czynniki, plus samotność, potrafią zmotywować i do aktów terroru, jak i do wielkich odkryć. Na tej płaszczyźnie nie ma między tymi działaniami wielkiej różnicy. :D Zawsze lubiłem proste definicje, a nie dumanie nad określeniem nieokreślonego. :D Uważam że fenomen "geniusza" często ma właśnie ten odcień patologiczny, obserwując, czytając biografię "geniuszy", taki pojawia się wniosek, element wspólny. Nie wszyscy myślą logicznie, a raczej nie w każdej sytuacji, ale jeśli już to nastąpi, to wszyscy modlimy się do tej samej logiki. :D Jednym może zająć coś dłużej, inni mogą mieć problem ze zrozumieniem, jednak w ogólności nie jest to coś, czego, poza geniuszem, nie jesteśmy w stanie zrozumieć. Logika to taki nasz wspólny język. Co innego wyobraźnia, która jest z natury subiektywna, gdzie obie wartości ze sobą współgrają. Wyobraźnia dostarcza wizji, pomysłów, idei, logika wskazuje jak działać, jak weryfikować, nadaje temu działaniu realizowany kierunek, syntezuje wszystko razem, dając namacalny efekt. To przekuwanie myśli/abstrakcji, w praktyczną rzeczywistość, w ten sposób kształtujemy swoje otoczenie, osiągamy niemożliwe. :)
No tak, to prawda, że ten sukces nie odbyłby sie bez całego składu pracującego na tym projektem, ale to nie zmienia faktu, że i tak nie lubię tego bohatera bez względu na to jak ukazał swoje emocje i w ktorym momencie użył emotikonek lub ich nie użył.
Uważam, że w dużej mierze to czy się podoba jakiś film zalezy od tego w jakim stopniu utożsamiany się z głównym bohaterem, a on wywołał u mnie raczej negatywne emocje. Podziwiam go jako obserwator, tu w sumie masz racje, że oni zostali przekonani do niego przez ten jego gest, przeciez nie mogli wiedzieć, że jest geniuszem od razu :P skąd mogę wiedzieć, czy ktos kto mnie teraz strasznie denerwuje nie zostanie po jakimś czasie okrzyknięty geniuszem :P także w tym przypadku zwracam honor :D
Ale... Widzisz, motorem napędzającym motywacje jest odrzucenie, odrzucenie pokazuje, ze dany człowiek jest inny od innych, bo inaczej nie byłby odrzucony, dlatego uważam, ze geniusze od początku różnią sie od innych ludzi.
No tak, dlatego napisałem że to dorzucenie itd jest katalizatorem tej wyjątkowości, a nie że stanowi tą wyjątkowość, czy ją samo z siebie tworzy, choć nadaje jej kształt. Niemniej decydującym czynnikiem jest ta motywacja, a tego typu "życiowe dramaty" potrafią nas zmotywować nad wyraz skutecznie, wręcz może przypominać to fanatyzm, takie sytuacje kształtują i uwydatniają w nas pewne cechy. :P Kto wie, ilu odkryć by nie dokonano, gdyby nie było tego czynnika odrzucenia. Ważne jest to na jakim celu się skupiamy, to decyduje o tym, czy nazywamy kogoś "geniuszem", a jego odkrycie genialnym. O tym decydują osobiste predyspozycje, zainteresowania i do tego ta motywacja która cały proces napędza, ale też nie umniejszałbym jej roli, bo "mali ludzie, często robią wielkie rzeczy", a głównym problemem człowieka, przeszkadzającym osiągać sukcesy, jest jego psychika, a nie umiejętności, czy zdolności. Te z odpowiednią motywacją, można zdobywać i rozwijać, cel nadaje kierunek, a motywacja utrzymuje ten kurs, jest podstawą konsekwentnego działania, bez którego nie ma efektu.