Z pokorą i bez bicia przyznaję się do tego, że japońskie kino, nieczęsto gości na moim
domowym ekranie. Zdecydowanie jestem zwolennikiem świata ukazanego przez Skandynawów,
lub twórców z Ameryki Południowej. Lecz przychodzi też i taki czas, że wypadałoby przypomnieć
sobie jak prezentuje się kinematografia azjatycka. Tym razem wybór padł na dzieło Takashi'ego
Miike.
Niekonwencjonalna fabuła ''Gry wstępnej'', bo o tym filmie mowa, jest dosyć powolna i skromna
w swojej wymowie. Ślamazarne tempo, dziwnym trafem nie męczy, gdyż nadaje wyjątkowego
klimatu temu thrillerowi. Tak, thrillerowi, pomimo iż 2/3 tegoż filmu, stanowi forma
melodramatyczna. Inaczej ma się to do końcowej odsłony ''Ôdishon'', która to przekształca się
niespodziewanie w istne gore. Może nas to zaskoczyć, nawet jeśli podejrzewamy, że ostatnie pół
godziny może zwiastować coś nietypowego w finale. Jedno jest pewne. Będzie naprawdę
mocno, dzięki czemu możemy powiedzieć o pozytywnym zakończeniu, jak makabrycznie by to nie
zabrzmiało.
Największym plusem jest bezapelacyjnie nietuzinkowa historia. Jej podstawy leżą w samotności
dwójki głównych bohaterów, wdowca Aoyamy i tajemniczej, młodej i pięknej Asami.
Owa samotność, pcha oboje w szpony ślepej miłości, by ta z czasem uległa zemście. Każde z
kochanków ma wzajemne plany względem siebie, plany o jakże różnych charakterach.
Skupiając się na grze Eihi Shiiny, można szczerze powiedzieć, że aktorka ta pokazała się z dobrej
strony, ukazując swoje podwójne oblicze. Ze skromnej i nieufnej dziewczyny, przeistacza się w
zimną morderczynię i słodkim uśmieszku i szyderczym spojrzeniu. Radość jaką czerpie z
zadawania innym bólu, może jednocześnie przerazić jak i ...zachwycić.
Jedni zapewne przeleją na nią swoje współczucie, ktoś empatię, a inni zupełnie jej poczynań nie
zrozumieją. Z jednym jednak trzeba się zgodzić. Azjatka z podwójnym życiem potrafi wzbudzić
zaciekawienie w widzu. Bo femme fatale zawsze ukrywa przed światem jakąś tajemnicę.
Cóż więcej można powiedzieć o tej produkcji. Poza tym, że toczy się powolnie, a w finale skręca o
180 stopni, jest trochę nierówna.
Tak czy inaczej jest to wciągająca opowieść, a psychodrama, która z czasem się tworzy,
zmieniając tło filmu, podciąga całość na plus. Ogólnie jest to całkiem niezłe kino azjatyckie. 6/10.