Lubie Clinta, cenie jako aktora, ale ten film byl niczym klasy B, taka troche farsa. Nie byl w zadnym momencie przekonujacy w roli rasisty i w ogole samotnika. Film tez nie byl spojny (poszedl do sasiadow jak do swoich, nagle zaczal rozmawiac z ksiedzem w klubie).
Nie byl to stracony czas, bo zawsze fajnie popatrzec na Clinta, ale film wrecz smieszny w swojej kiczowatosci, zarowno jesli chodzi o gre aktorska, jak i dialogi.