Produkcja niezbyt ambitna. Coś jak sequel (lub dalej) "Na krawędzi" - nawet początek podobny.
Mnóstwo psującego się sprzętu za tysiące $, łzawe dylematy moralne (odciąć czy nie ?) w ogóle kiszka. W zasadzie to podobały mi się tylko txty arabów no i zdjęcia pod względem technicznym...No ale skok w przepaść z wbiciem obu czekanów to już był a'la Matrix. Najśmieszniejsz że można spokojnie przewidzieć co będzie dalej - to się teraz urwie,tamto przetrze, ci zginą itp. niczym nie zaskakuje. No i nitrogliceryna zachowuje się stronniczo - wybucha zależnie od potrzeb reżysera- przegięcie. Można obejrzeć (mnie się podobała Robin Tunney ;)), ale nic nadzyczajnego