otóż to:) a jak jeszcze, tak, jak ja, ogląda się w okolicy Świąt, to już całkowicie można poczuc klimat tej ciepłej, oddającej klomat małego miasteczka opowieści o ekologicznym przesłaniu. Dla mnie ten film jest uroczy. I nie jest to horror, tylko horror komediowy albo film familijny

zgadza się ;) ja właśnie sobie przed chwilą odświeżyłem wspomnienie z dzieciństwa i nadal się tego filmu boję i kocham gizmo ;) klimat niepowtarzalny (zarówno świąteczny jak i grozy) pomimo zerowych efektów specjalnych i to jest właśnie prawdziwa klasyka! nie rozumiem oceny tego filmu na filmwebie, aż mi się smutno zrobiło jak ją zobaczyłem ;(

Byłem na tym filmie w kinie:) To były czasy eh...miałem wtedy 7 lat ale Gizma sie nie zapomina. Lata 80 pomimo że efektami ustępowały dzisiejszym czasom generowały filmy które pozostają w pamięci na długie lata. Ocena tego filmu tutaj to śmiech na sali. Powinien mieć co najmniej 7.5. Ale tak to jest jak stado fanów X-mena czy Avengers zabiera sie za filmy lat 80. A ten film przetrwał próbe czasu jak Crittersi. Pozdrawiam wszystkich fanów filmów lat 80:)

ja się w dzieciństwie strasznie tego filmu bałam, do dziś pamiętam jak chowałam się pod kołdrę. Teraz po tylu latach ten film mnie bardziej śmieszy i mam do niego jakiś sentyment ;)

Rewelacyjny film, brakuje dziś takich produkcji :)

Mój też - pamiętam seanse w kinie w tzw. "wszesnej podstawówce" (rocznik 1972) - dorzuciłbym jeszcze z kinowych: Star Wars IV-VI, Poszukiwaczy zaginionej arki i Świątynię zagłady, E.T. a z pierwszych seansów "wideło" The Goonies i Lost boys...Ech to se ne wrati...

Zgadzam się,film przeszedł próbę czasu i dzisiaj jest również dobrym i śmieszną produkcją.Scena w barze wymiata.

Niby fajny, niby byłem za dziecka na nim 3 razy w kinie, ale po wczorajszym obejrzeniu z 7-letnim synem, czołem się zawiedziony (mu się podobało). Fajny scenariusz, ale zbyt proste rozwiązania fabularne. Masakryczna gra ojca (Hoyt Axton) i nauczyciela (Turmann) głównego bohatera. Zima w lecie... Ale w sumie reszta w miarę ok. Z drugiej strony, Joe Dante dobrych filmów nie zrobił (ok, "Interkosmos" mi się podobał, ale tylko za młodu, jak "Gremliny"; jak byłoby teraz?), a gdyby Spielberg się za to zabrał (a nie tylko produkował), to efekt byłby chyba lepszy.

To szczerze współczuję (bez skojarzeń z współczesnym, gimnazjalnym slangiem), ponieważ sam doznałem podobnego rozczarowania po latach- w tym przypadku to byli Marsjanie Atakują. Bardzo nieprzyjemne uczucie :(
Wracając do filmu, co by o nim nie mówić, trudno jednak odmówić tytułowym Gremilnom uroku ;)

ja miałem podobnie z "Martwym złem" (oryginałem). Po latach obejrzałem i niestety kupa. Dlatego też zrezygnowałem z ponownego oglądania "Gremlinów". W moich wspomnieniach zawsze pozostaną świetnym filmem :)

Czasem może film nie okazuje się po latach gniotem, ale jednak traci ten urok, jaki posiadał będąc oglądanym w dzieciństwie. Myślę czy by tu nie zrezygnować z Gremlins 2...

Oglądałem to jakieś 20 lat temu i pamiętam, że zrobiło na mnie wrażenie. Ciekawy i klimatyczny film, choć niezbyt ambitny.

W sumie to zawsze mnie ciekawiło, od której godziny można znowu karmić gremliny, skoro po północy nie można. Przecież 7 rano to też po północy, prawda? Więc może nigdy nie można ich karmić...

Poza tym Gizmo został sprowadzony do USA z Chin, a w tych krajach są różne strefy czasowe - więc czy chodzi o północ w miejscu, w którym akurat Gizmo się znajduje, czy o północ w miejscu, z którego Gizmo pochodzi? Tę kwestię film również pomija.

I dlaczego po przemianie tych gremlinów w mutanty ludzie nie zaczęli od razu ich niszczyć za pomocą światła, skoro światło je zabija?

Nawet sam Joe Dante zwrócił na to uwagę i w zabawny sposób wyśmiał tą zasadę w drugiej części :)