W końcu udało mi się zobaczyć drugą część kapitalnego, mym zdaniem, dyptyku nakręconego w kolaboracji dwóch świetnych reżyserów, jakimi z pewnością są tak Tarantino, jak i Rodriguez. To, co tutaj napiszę jest totalnie subiektywne, jestem po prostu ogromnym fanem tych twórców i, jak na razie, zdania zmieniać nie zamierzam. Pierwszym fucktem, który należy wziąć pod uwagę jest to, iż "Planet Terror" jest zdecydowanie innym filmem, aniżeli "Death Proof". Obraz Tarantino opierał się zdecydowanie na dialogach, praktycznie 90% pierwszej części "Śmiercioodpornego" to tylko i wyłącznie rozmowy głównych bohaterek, dopiero pod koniec zaczęło się coś dziać. U Rodrigueza jest dokładnie odwrotnie - praktycznie non stop coś wybucha, ktoś umiera, ktoś obrywa headshotem etc. Momentami ów film mocno kojarzy mi się nie tyle z horrorami klasy B a'la "Dawn of the Dead", co z grami, takimi jak "Resident Evil" czy "Dead Rising". Ogólnie dzieło Rodrigueza zostało nakręcone z naprawdę dużym rozmachem (ostateczna bitwa o bazę, przecież to musiało kosztować masę pieniędzy!), bez porównania do "Death Proof", który był zdecydowanie bardziej kameralny oraz statyczny. Fabuła jest miętka i idiotyczna, ale przecież nie o to w tym chodzi, ten obraz jest hedonistyczną orgią fana gore!! Kilka scen jest mocno obrzydliwych - sama przemiana zainfekowanych wirusem ludzi w zombie budzi lekkie odruchy wymiotne, a już np. gnijące i odpadające narządy rodne "Gwałciciela nr.1" czyli samego Tarantino, albo ostateczna faza przemiany, są naprawdę obleśne. "Planet Terror" niestety nie jest już tak prześmieszny jak "Death Proof", ale i tak daje pod tym względem radę! Kilka scen rozwala, a już tekst "Bezużyteczny jak penis u papieża" po prostu rządzi. Zajebiste są oczywiście zdjęcia i montaż, Rodriguez jest pod tym względem mistrzem świata. Wszystkie sceny ogląda się z zapartym tchem, choć moim zdaniem można było ów film trochę skrócić, bo czasami widza dopada chwila znużenia, jednakże, na szczęście, prędko odchodzi. Niezaprzeczalnym atutem są też oczywiście przepiękne kobiety, dżizas znowu żadnej brzydkiej! Główna bohaterka, przecudowna tancerka go-go Cherry (w tej roli Rose McGowan) była świetna, tak pod względem ogromnej urody, jak i naprawdę dobrej gry aktorskiej. Była PRZESEKSOWNA!! Jej motto to "It's go-go, not cry-cry" :) Co z tego, że przez większość filmu zamiast jednej nogi miała nogę, ale od krzesła :P (dopiero pod koniec wsadzono jej tam karabin, który z pewnością widzieliście na trailerach). A scenę erotyczną trzeba zobaczyć, jaka szkoda, że zakończyła się w ten sposób (SPOJLER ukradziona rolka, dyrekcja kina przeprasza END OV...) Inne panny też kapitalne- dr. Dakota Black (Marley Shalton z podkrążonymi oczyma mrrr), opiekunki do dzieci czy niejaka Tammy (w tej roli Fergie z Black Eyed Peas)- fajna jest scena jej pojawienia się - najpierw widzimy jej tyłek, potem duże zbliżenie na piersi, potem znowu tyłek i znowu dekolt i tak w kółko SPOJLER dla wszystkich antyfanów Fergie - jeśli zawsze marzyliście o śmierci zadanej jej wpierw przez potrącenie samochodem, a potem zjedzenie jej mózgu, to macie to tutaj :> END. Główny bohater męski czyli Wray (Freddy Rodriguez) jest tudzież niezły - miał być typowym redneckim twardzielem ( "I never miss") i nim był. Najlepszy i tak był doktor William (Josh Brolin), momentami był wręcz naprawdę złowieszczy. W ogóle wszyscy bohaterowie byli świetni, nie ma tu żadnej słabej roli. Pojawia się też Bruce Willis, zagrał jak zawsze. Od strony technicznej warto zwrócić uwagę na specyficzny blur, jakieś przebarwienia, jak już wspominałem kapitalny montaż etc. Film dzięki temu ma świetny klimat, masę różnych smaczków i odwołań do klasyki gatunku (tzw. suspens :P czy atak UFO w lesie). Jest kilka scen, które autentycznie mogą nawet widza wystraszyć!! Oczywiście uzupełniane są też takimi, które są prześmieszne, a zarazem groteskowe (Wray, z potężną giwerą, atakuje zombiaki na motorowerze dla dzieci =D ). Film łamie też zwyczajowe amerykańskie tabu związane z niemordowaniem dzieci i zwierząt ;) Warto zobaczyć, jak fajnie giną. Ogromnym plusem jest też kapitalna muzyka, koniecznie muszę zdobyć soundtrack, jest chyba nawet lepszy niż w "Death Proof", a już motyw tytułowy - poezja! Ogólnie cały film jest naprawdę udanym przedsięwzięciem, wbrew temu, co niektórzy "krytycy" i "znawcy" wypisują w przeróżnych tytułach (GW, Przekrój, Wprost, Polityka etc.) warto go zobaczyć! Naprawdę zajebiście się bawiłem. Zapomniałem dodać, że na samym początku "Planet Terror" puszczony jest fałszywy trailer pt. "Machete". To trzeba zobaczyć, KAPITALNE! Plotki głoszą, że Rodriguez ma na poważnie wziąć się za realizację tego filmu! Mimo, iż dzieło Rodrigueza jest trochę gorsze od "Death Proof" to i tak jestem zachwycony. Co prawda można narzekać, że akcji jest zbyt wiele i "Death Proof", mimo wszystko, był lepszym filmem ;) 8-/10