Bo jeżeli oczekujesz historii z zombiakami na miarę "The Walking Dead", gdzie każda postać jet głęboka, a przemoc bardzo realistyczna to się ZAWIEDZIESZ. Za to, jeżeli zauważysz, że za ten film odpowiedzialny jet Robert Rodriguez to w mózgu powinna odpalić ci się lampka mówiąca: "Przecież to koleś, który stworzył "Od zmierzchu do świtu" i "Desperado", czego się spodziewasz? "Zielonej mili"?"
Forma tego dzieła jest świetna, kamera stylizowana na lata 70 oddaje klimat Grindhouse'a, Greg Nicotero jako twórca tych obrzydliwych ran jest prześwietny, dialogi naprawdę bawią, a Rose McGowan z karabinem szturmowym jest najbardziej seksownym zjawiskiem jakie ostatnio widziałem.