Szacunek dla Rodrigueza, zrobił naprawde niesamowity film, wg mnie lepszy od Death Proof. Przebija nawet mój (były) ulubiny film z tego gatunku Martwica mózgu. Naprawde niewarto czekać do polskiej premiery. Zwiastuny są po prostu mistrzowskie. Do krytyków: troche dystansu...;)
Zgadzam się z tobą, PT przebija DP. To skandal że film został u nas olany, ale mam nadzieję że cały Grindhouse wraz z trailerami zostanie elegancko wydany na DVD.
olany? a w jakim sensie? :) z ulotek porozrzucanych po kinach wnioskuje, ze tez niebawem poleci... dp moim zdaniem jest dobry, a o pt slysze glownie superlatywy, wiec pozostaje tylko czekac na premiere na polskim ekranie
Niestety pt nie jest zbyt dobry,film jest bardzo przeciętny jak dla mnie może wam przypadnie do gustu
Przebija Martwicę Mózgu? W czym może ją przebijać? Bo chyba nie w ilości wylanej krwi. O ile Death Proof to zabawa z konwencją, tak Planet Terror to podążanie za konwencją filmów o zombie. Film mocno przeciętny, ma dobre momenty, ale ogólnie nie ma w nim tej zabawy, wirtuozerii jaką raczy nas Tarantino. Dla ludzi, którzy lubią konwencje zdecydowanie przebije death proof.
I zdecydowanie przebija pod względem dostarczanej rozrywki.
Wirtuozeria w DP? W którym miejscu? Film tak samo przeciętny jak wszystkie produkcje na których sie wzoruje. Tarantino miał za zadanie stworzyć filmowego gniota, zrobił to (tak samo jak Rodriguez) i został wyniesiony za to pod niebiosa. Czysta parodia! Ludzie dopatrują sie w tym, z założenia niszowym, filmie wirtuozerii... to swego rodzaju fenomen.
Tarantino nic nie mial, tylko chcial jak juz i nie 'gniota' tylko film z gotunku filmow ktore uwielbia nie tylko robic. Tarantino lubuje sie w takim krwawym wulgarnym kinie. a sam z marnej scenki potrafi zrobic cos co pamietaja pokolenia, samym sposobem ujecia kamery, absurdalna scena, najczarniejszym poczuciem humoru i topowymi dialogami. i tego typu filmy sa moze niszowe jesli chodzi a koszty, ale jesli chodzi o sam film dla mnie moja w sobie swoiste piekno,ale bardzo specyficzne wiedz nie kazdy je wychwyci.
Dla mnie oba filmy to poprostu poezja takiego kina jak klasyki z cyklu martwica albo pulp fiction. jeszcze przejda do historii ;)
pzdr
Miał czy chciał - jeden grzyb. Skoro Robert i Quentin podjęli sie stworzenia nowego seansu grind house to każdy miał wypełnić swoja część zadania. Oczywiście, że nie zrobiliby tego gdyby nie chcieli... ale nie wiem po co się czepiasz takich rzeczy ;p.
Mogę się zgodzić co do wcześniejszych produkcji Tarantino. Ale DP po prostu strasznie odbiega od tego, do czego przyzwyczaił mnie Quentin. Film nie dostarczył mi żadnej przyjemności (no.. może przesadzam, bo kilka rzeczy w Death Proof cholernie mi się podobało - np. samochody Kaskadera M. no i postać tego psychola tez była genialnie zagrana.. chyba po raz pierwszy zobaczyłem na ekranie psychopatycznego mordercę, który jest aż tak realny, 'namacalny', prawdziwy. Także technika wykonania bardzo mi sie podobała). Jednak film jako całość (generalnie chodzi mi o jego treść) strasznie mnie zawiódł bo miałem nadzieję na sporo większą dawkę chorej, kiczowatej ale wartkiej akcji z świetnym Mikem w roli głównej, a nie prawie 2 godziny paplaniny o dupie Maryny. Dialogi dziewczyn zupełnie do mnie nie trafiły. Zero entuzjazmu z mojej strony. Nie interesują mnie tego rodzaju teksty. Jakoś formuła ta znakomicie sprawdziła się w Pulp Fiction. Tutaj niestety (DP) nie odnalazłem niczego interesującego w rozmowach dziewczyn.
Patrząc na fikcyjne trailery żałowałem, że w miejsce Death Proof nie nakręcono np. Machete (który już się 'kręci' i wg mnie jest pozycją znacznie ciekawszą od DP) czy chociażby 'Święta Dziękczynienia'.
Zupełnie odwrotnie sprawa ma się z Planet Terror. I chociaż faktycznie jest to film bazujący na starych chwytach znanych z kiczowatych, starych horrorów klasy B, C.. a może i niższej, to jednocześnie jest zaskakująco świeży. Dynamiczne, przepełnione czarnym humorem, groteską i obrzydliwymi scenami kino. I to mi się kurna podobało :D
No nie wiem, po prostu po takim kopie akcji jakim był PT nastąpiło całkowite zwolnienie tempa. DP okazał się jednym wielkim dialogiem o bzykaniu sie z facetami. Za dużo.. zdecydowanie za dużo gadaniny. I wcale nie przemawia do mnie argumentacja, że Tarantino w ten sposób drażni widza, bawi się z nim.. bo w takim razie może to robić każdy dziad w Hollywood. Sam Uwe Boll powinien być zatem uznany za geniusz reżyserii... bo do perfekcji opanował sztukę drażnienia widza.
Ależ się rozpisałem, wybaczcie :D