Każdy naród ma swoje narodowe mity, w Stanach oczywiście nie są gorsi. Ich ulubioną narodową legendę tworzą różnego rodzaju opowieści o wielkim kryzysie. Długo by można było pisać o ilości głupot i przekłamań zawartych w tym filmie. Postaram się jednak wskazać najważniejsze. Po pierwsze obraz USA w czasach wielkiej depresji nie był wcale taki straszliwy jak ten pokazany w filmie. Średnie bezrobocie w latach trzydziestych wynosiło jakieś 20 %(dokładne dane za lata 1934 - 1940 wskazują na 18% bezrobocie). Także należy mocno i wyraźnie podkreślić w USA nikt z głodu nie umierał. W materiałach źródłowych można natrafić na specyficzny opis biedy w ujęciu amerykańskim, w którym bieda oznacza stan, w którym cytuje: ,, codziennie jedliśmy mięso z królika". Co więcej znalezienie pracy w czasach kryzysu nie było wcale takie trudne jak pokazuje to film, dwunastoosobowa rodzina z pewnością nie musiałaby jechać, aż do Kalifornii.
Co więcej film pochwala politykę prezydenta FDR i jego rozbudowanych programów federalnych, które de facto doprowadziły do znacznego przedłużenia recesji. Można by nawet powiedzieć, że jest to film propagandowy, wychwalający politykę Nowego Ładu prowadzoną przez FDR (niezwykle wymowna scena, w której nasi bohaterowie docierają do obozu mlekiem i miodem płynącego, nad którym wisi napis ,,Departament rolnictwa").
Podsumowując można by nawet powiedzieć, że film ma wydźwięk prokomunistyczny. Ale jak pokazało życie, w ZSRR film został zakazany z powodu przedstawienia biedoty amerykańskiej podróżującej po Stanach własnym samochodem!
Film ukazuje w wielkim i niedokładnym skrócie 1/10 tego, co jest w książce. Polecam zapoznać się z powieścią.
Komu wierzyć: Tobie czy Steinbeckowi, który tuż przed napisaniem tej powieści w liście do znajomych pisał:
"Jest tam pięć tysięcy rodzin znajdujących się w obliczu śmierci głodowej, nie tylko głodnych, lecz faktycznie konających z głodu. Rząd usiłuje dożywiać ich i zapewnić im pomoc lekarską, podczas gdy faszyści, banki i wielcy plantatorzy akcję tę w całej rozciągłości sabotują, podnosząc gwałt o zrównoważony budżet. W jednym namiocie odbywa kwarantannę dwadzieścia osób chorych na ospę, wśród nich są dwie kobiety, które jeszcze w tym tygodniu oczekują rozwiązania. Związałem się z tą sprawą od samego początku i muszę udać się na miejsce, by zobaczyć, czy potrafię tu coś zdziałać, by rozbić głowę tym mordercom (…)"
– Lewis Gannet Steinbeck’s Way of Writing, Steinbeck and His Critics
Witam. To nie jest kwestia wiary, tylko faktów. W momencie wydanie książki ,,Grona gniewu", w USA - jako, że Steinbeck był już wtedy bardzo popularnym pisarzem - rozpoczęła się dyskusja na jej temat. Głosy były oczywiście podzielone, ale co ciekawe mieszkańcy stanów, w których rozgrywały się wydarzenia przedstawione w powieści, byli na pisarza oburzeni, za to w jaki sposób przedstawił całą historię. Oglądając filmy, czy czytając powieści, trzeba pamiętać o jednym, mianowicie o tym, iż praktycznie zawsze są one przesadzone, gdyż gdyby faktycznie pokazywały w 100% rzeczywistość to zazwyczaj byłyby nudne. Steinbeck zastosował w swojej powieści metodę pół-prawdy, a więc 10 % prawdziwych wydarzeń, a resztę jak na pisarza przystało wymyślił sam. Zawsze ostrzegam przed traktowaniem beletrystyki, czy filmów jako źródeł historycznych. Każdy z nas z pewnością, od czasu do czasu wpadnie w tę pułapkę i łapiemy się na tym, że traktujemy wiedzę zaprezentowaną w filmach, czy literaturze jako obraz rzeczywistości. Beletrystyka i kino to jedynie rozrywka i musimy o tym pamiętać.
A tak na marginesie, odnośnie samego Steinbecka, to też musimy go oceniać na dwóch płaszczyznach jako pisarza i jako człowieka. To jakim był człowiekiem, doskonale obrazuję list, zacytowany przez ciebie: ,, podczas gdy faszyści, banki i wielcy plantatorzy akcję tę w całej rozciągłości sabotują, podnosząc gwałt o zrównoważony budżet", ,, by zobaczyć, czy potrafię tu coś zdziałać, by rozbić głowę tym mordercom ". Trudno traktować człowieka, piszącego takie rzeczy jako wiarygodne źródło historyczne. Pomijając już sam fakt, że Steinbeck nie za bardzo rozumie, czym jest faszyzm, (faszyści sabotujący państwo, a toby się Benito uśmiał, jakby to usłyszał) i na pewno nie rozumie, czym jest zrównoważony budżet, to osobę tak emocjonalną jak Steinbeck nie możemy traktować jako obiektywne źródło informacji. Pozdrawiam.
Po pierwsze, to chyba nie czytałeś powieści. Film jest taką ugrzecznioną wersją książki, która jest dużo bardziej przygnębiająca.
Po drugie, chyba nie do końca wiesz o czym piszesz. Książka i film nie opowiadają o Great Depression, jako takim, który był kryzysem na skalę narodową (To prawda, że bezrobocie wzrosło do 20% w skali narodowej, ale wzrosło o 15% w porównaniu z latami 20. To tak jakby w Polsce wzrosło nagle do 35%! A średnie 20% w skali krajowej znaczy, że gdzieniegdzie mogło wynosić 90%). Przedstawiona historia opowiada o tzw Dust Bowl, nie związanym bezpośrednio z Wielkim Kryzysem. Przez ok 6 lat w Oklahomie i okolicznych stanach nie było praktycznie zbiorów. Susza tylko pogorszyła problemy wywołane wielkim kryzysem. 3.5 miliona osób wyemigrowało. Tak więc, nie opowiadaj, że to nie była bieda, bo ciężko słuchać takich bredni. Książka wielkiego Noblisty tylko ilustruje tę sytuację, pokazuje skrajne przypadki, tak jak np polskie Medaliony. Twój komentarz przypomina brednie starych ludzi, że "za komuny było lepiej"...
,,Tak więc, nie opowiadaj, że to nie była bieda, bo ciężko słuchać takich bredni". A gdzie ja niby napisałem, że podczas Wielkiego Kryzysu nie było w USA biedy? Mógłbyś wskazać fragment? Aha i nie za bardzo rozumiem skąd to się u ciebie wzięło jaki to ma związek z moimi komentarzami << ,,Twój komentarz przypomina brednie starych ludzi, że "za komuny było lepiej"...>>. Problem z filmem (książką również jest taki), iż ludzie to zapoznaniu się z nim myślą, że sytuacja wszystkich Amerykanów podczas Wielkiego Kryzysu wyglądała tak jak ta przedstawiona w filmie. Tak nie było i tylko to chciałem w swoim komentarzu podkreślić. Pozdrawiam.
"Długo by można było pisać o ilości głupot i przekłamań zawartych w tym filmie. Postaram się jednak wskazać najważniejsze. Po pierwsze obraz USA w czasach wielkiej depresji nie był wcale taki straszliwy jak ten pokazany w filmie." Jak mówiłem, książka to zbiór setek historii. Byli tacy, co przeżyli obozy koncentracyjne czy Kołymę, co nie znaczy, że świadectwa ludzi "nie były wcale takie straszliwe".
I z tego cytatu ma niby wynikać, iż napisałem, że w USA podczas Wielkiego Kryzysu nie było biedy?
A czy to film dokumentalny? Naprawdę nie rozumiem takiego podejścia do filmów. Jak patrzysz na "Słoneczniki" van Gogha to chyba rozumiesz że one tak nie wyglądały tylko że to on tak je widział.
Poza tym film bardziej niż inne gatunki sztuki jest podatny na wpływy mody, polityki przekonań autorów i bogi wiedzą czego jeszcze.
A na koniec pociągnę przekornie klasykiem:
"oni mają rację nie jest sprawą sztuki
prawdy szukać to są rzeczy nauki"
Nie za bardzo rozumiem twój komentarz. Założyłem temat, aby ostrzec co niektórych, żeby nie traktowali kina zbyt poważnie (jako źródła historycznego), a Ty pytasz mnie czy to film dokumentalny? Chyba jasno się wyraziłem, że kina fabularnego nie można traktować jak dokumentu.
"Długo by można było pisać o ilości głupot i przekłamań zawartych w tym filmie"
mój komentarz proponuje nie podchodzić do sztuki w kategorii kłamstw i głupot.
Czy możemy się dziś gniewać np na Matejkę? A głupot i kłamstw na obrazach ma sporo.
Żyjemy w czasach, w których praktycznie nikt nie czyta książek, a ludzie wiedzę o świecie czerpią z filmów. Tak jest, jest to fakt niepodważalny. Sztuka jest sztuką, a prawda jest prawdą. Jeden z moich ulubionych reżyserów Jean Pierre Melville umieścił w swoim filmie Samuraj cytat rzekomo z Bushido. Ludzie uwierzyli, że to prawda i to do tego stopnia, że nawet Japończycy powtarzali te zdanie jako zwyczajową zasadę Bushido. No i co? Nie można powiedzieć, że to nieprawda? Oddzielmy prawdę od sztuki, ale pamiętajmy, że prawda istnieje. Filmy kreują rzeczywistość, mówią ludziom jak wyglądała przeszłość. Sprowadzanie kina tylko i wyłącznie do formy jest zdecydowanym błędem. Jeśli myślisz, że ludzie oglądający filmy, oglądają je jedynie dla formy, a o treści zapominają to przeczytaj sobie wpisy na filmwebie, a przekonasz się, że się mylisz.
Kino fabularne o zapomnianej treści? a co innego mogło by stworzyć formę, która opowiada historię, w tym przypadku rodzinny rolników żyjących od pokoleń na swojej ziemi wysiedlonej przez bardziej opłacalne ciągniki i banki, w których byli zadłużeni z racji okoliczności (np. ślub dziecka albo rozwój gospodarstwa) i zmotywowanej rajem jaki im obiecywano w kalforni na ulotkach rozrzucanych przez wielkich farmerów w oklahomie i innych stanach rolniczych borykających się z tym problemem. Steinbeck'owi bardziej chodziło o nieludzki wyzysk tych ludzi zjeżdżających się w 3.5 miliona na teren gdzie jest pracy dla 500 tys. ludzi, ci ludzi zabijali się nad wzajem tym że brali już każdą stawkę, z racji głodu i chciwości właścicieli ziemskich stale ją zmniejszających do tego stopnia że nie dało się wykarmić rodzinny mając tę pracę i zapieprzając ze skrzyniami pomarańczy od rana do nocy. Treści się nie czepiaj, ona i tak będzie za nudna, a forma za czarno-biała dla oglądacza dzisiejszego kina, on woli je z łaskoczącym efektem a belarystykę wchłania tylko rozrywkową. z problemu utworu wyciągnij lekcję bo być może jesteś człowiekiem ,który drugiemu pozwala wyżywić rodzinę, choć widząc po skłonności do krytyki i narzekania na tę pustą połowę szklanki zamiast zastanowić się nad ilością wody (czy mleka z miodem) w niej to wolałbym ją wypić i nie szamotał bym się już o to ile powietrza przyjdzie ci połknąć razem z nią bo w końcu ją strzaskasz i nie będzie ani co pić ani do czego nalać.
Książka ,za którą do stał pulitzera z całym talentem Steinbecka już wtedy miała na celu pokazać zgubne skutki kapitalizmu, a zwłaszcza wyzysk biednych przez bogaczy
z racji woli przetrwania jaką mamy wszyscy, i była skierowana do właścicieli ziemski ,którzy mieli więcej ziemi leżącej odłogiem niż mogli z najwyżej położonego miejsca dostrzec. Ale to moim zdaniem (nie jestem właścicielem ziemskich),bo opisał czym jest swój skrawek ziemi dla ludzi którzy tam przyjechali wiązać jakoś koniec z końcem, z małą nadzieją że uda im się to lepiej niż na ich farmie pod ciężkim i twardym słońcem, gdzie żyli i umierali a mając i dbając o nią czuli się ludźmi ( zapytaj się w dzisiejszych czasach rolnika starego pokolenia "za ile sprzeda pan tę ziemię?", "Biały" Kieślowskiego :), dziadkowie z braku ziemi poumierali, i chyba chciał zwrócić magnatom siedzącym na stołkach z sombrero na wartość czegoś co jest własnością wspólną.
wybacz że tyle tego, że będzie jeszcze(choć to kwestia twoich chęci) i że uważam za obiektywnego człowieka ,który napisał
" Człowiek to mięśnie, które potrzebują wysiłku i umysł, który musi cały czas pokonywać samego siebie" ( jakby ktoś mógł poprawić bo np. ma egzemplarz "Gron gniewu" strzelam że 267 z nowego wydania . swój zostawiłem w Olsztynie na rynku w bibliotece i powinna być w katalogu. po przeczytaniu zaczeła mi się nie mieścić do plecaka. Rudolfo rozmawiałem wtedy z paroma rolnikami z mazur, z podlasia i pomorza ale oni mają ciągniki w swoich gospodarstwach i kredyty na nie zaciągnięte mimo to są po tej stronie, po której nie musieli ich wypaństwawiać jakkolwiek komunizm może coś upaństwowić lub poprostu dać ludziom albo zabrać np.ziemię albo wolność słowa czy wolny rynek z czego kapitalizm się już śmieje ale jemu kość w gardle nie stanie, bądź co bądź z ludzi głodnych zostaje jeszcze skóra. Jeśli chodzi o rozbijanie głów to wszyscy mamy czasami taką ochotę w porywie gniewu, zwłaszcza kiedy jego grona dojrzewały pod kalifornijskim słońcem strasznie słabo świecącym w tamte dni naszej zachodniej cywilizacji. W książce wielu mężczyzn, a zwłaszcza starszyzna wspominali coś o zamiarach względem głów tambylców, konsekwentnie, jakby uczyli się od siebie nad wzajem jednak chodziło o wlanie oleju w puste głowy, bo przecież jesteśmy ludźmi. nie wiem co musiał czuć autor widząc zagłodzone dziecko już któreś z kolei, albo jego matkę karmiącą piersią samotnego ojca , myślę że robił raport skoro widział to wszystko to mógł z tymi ludźmi rozmawiać i dowiadywać się od nich skąd są i jaką mieli drogę.
Tu się zgodzę że w książce są drastyczne sceny (mało który film udźwignie tu 600 stron w formie tekstu pisanego na potrzeby książki formatu a6 z papieru raczej czerpanego o czcionce przyjaznej dla oka w stylu steinbecka) co nie znaczy że nie prawdziwe, trudno o rodzinę po tylu nieszczęściach, a cierpienie i rozpacz czuć przedewszystkim z książki jakby harowało się cały dzień za 25 centów musząc wyzywić żonę i 5 letnie dziecko z racji braku wyjścia, tak jak na kartach pierwszej połowy utworu nadzieję pchającą ludzi, młodych z ambicjami i starych znających się na tym jak zadbać o pokarm dla ciała, na zach. wybrzeże stanów zjednoczonych ameryki (niech bóg jej błogosławi i ludziom tam żyjącym skoro tylko tyle mógł im dać jako warunek dobra w nich samych a samej Ameryce z początku przynajmniej indian. ta echem się tocząca po amerykańskich kieszeniach prośba nie bez przyczyny widnieje na dolarach, jestem ciekaw jakbyśmy patrzyli na dolara gdybyśmy mieli za niego kupić nasz ostatni posiłek
ze smakiem dzieciństwa czy ze zgrozą na oko nad egipską piramidą które właśnie nas cycka jak kciuka kanibal przed zjedzeniem. to jest prawdziwe wyzwanie współczesnego amerykanina przyznać się do biedy czy nie przyznać,
dolar jest jeden kciuki dwa, tak samo jak bramki są dwie a piłka do którejś musi wpaść, remis to nie amerykańskie a wszystko co nie amerykańskie to limbo tak więc fak ju biedoto co nimo, )
P.S wybacz ale skupiłeś się na rzeczach ,które pewnie jak historia każdego kraju ulegają eufemizmom ale przedewszystkim całkowicie nie istotnych w filmie który jest adaptacją powieści a ta oparta na prawdziwych wydarzeniach. rozejrzyj się i zadaj pytanie czy właśnie przed tym ostrzegał nas steinbeck, jedni umierają z głodu kiedy w restauracjach i hotelach wyrzucają jedzenia tyle wciągu dnia ile potrzebuje ludzi niedorzywionych i umierających z głodu a to tylko jeden z przykładów tej wszech otaczającej hujni, ludzie w korei płn.umierają też z głodu i w obozach koncentracynych.zamiast bawić się statystyką i szukać sedna w całym daj se na wstrzymanie usiądź sobie i rozkoszując się na kanapie podróżą z shire do mordorru, na końcu, o tych bujnych włosach na stopie przegraj jeszcze raz walkę z pierścieniem później z goolomem o pierścień, a kiedy już twój skarb przepadnie i przeżyje tylko jeden z jego niewolników , a pocieszenia zaznasz jedynie w valinorze co z racji tak długiej i najcięższej z podróży będzie ci dane, pomyśl jaki zacząłeś tę podróż (choć znasz ją doskonale to sobie przypomnij) i czym naprawdę była wrzucenie pierścienia do mordorru, śmiercią gooluma, końcem trzeciej ery, czy kolejnym straconymi 9 godzinami bo znowu nic nie wyciągnąłeś z tej przygody. i zapewniam że władca pierścieni nie jest na faktach ale podczas oblężenia zgineło więcej niż 50% orków i ponad 70% mężów wliczając "umarłych", którym pozwolono "odejść", i tu nazwa rzeszy ludzi o nie znanym położeniu w stosunku do świata ale wygnanych zabijających żywych jest nie do końca jasna, nie znam żadnego wiarygodnego filmu dokumentalnego świadczącego o tym nie zbicie a mianowicie o atakach ludzi nieżywych, zwłok lub duchów, czymkolwiek by nie były, na ludzi jeszcze żyjących. czaisz baze. "nie daj się zwyciężyć złu ,albowiem zło dobrem zwyciężaj" i staraj się zawsze kiedy coś robisz. przyjemnego oglądania. pozdrawiam
Rabbit : wywołane wielkim kryzysem. 3.5 miliona osób wyemigrowało. Tak więc, nie opowiadaj, że to nie była bieda, bo ciężko słuchać takich bredni. Książka wielkiego Noblisty tylko ilustruje tę sytuację, pokazuje skrajne przypadki, tak jak np polskie Medaliony. Twój komentarz przypomina brednie starych ludzi, że "za komuny było lepiej"...
-- za komuny nie było az tak strasznie źle. To lekka różnica.
Lepiej to jest teraz, choc trafia sie tacy którym zawsze będzie gorzej. Hej!
Pewnie należysz do grona tych co PiS nazywają socjalistami.i pewnie pochwalasz tak jak oni ukraińską emigrację łamistajkową,w myśl zasady o przepływie zasobów ludzkich/sic!/jako głównego elementu rozwoju tzw.gospodarki;o przewagach konkurencyjnych..i innych neoliberalnych tałatajstwach,i pewnie drżysz na dźwięk słowa ..czerwona zaraza..itd..tak jak prawdziwy kapitalista,który żywi się pracą innych,wmawiając im potem,że to On jest Pracodawcą,a w istocie to On właśnie żyję z pracy innych czyli de facto jest Pracobiorcą,który powinien szanować i uczciwie wynagradzać ludzi którzy swoją pracę mu dają..a film czy książka jest dobrym medium do pokazywania rzeczywistości,nawet jeśli pokazuje osobistą perspektywę autora a nie prawdę tzw.statystyczną,która tyle ma wspólnego z Rzeczywistością jak w tym dowcipie o Panu i jego psie i o ich kończynach.
Steinbeck ani sie nie zająknął dlaczego plantatorzy dawali 2,5 cent za wiaderko brzoskwiń. Wg. takich mądrali to dzika chciwość plantatorów.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Teść uprawiał truskawki. Najmował ludzi do pracy i bywało że nie mógł sprzedac tego co uzbierali. I w plecy! Tego zbierający nie byli świadomi i nie musieli być.
I zawsze był problem z chętnymi do pracy.