Temat filmu zasługuje na uwagę i może być podstawą ciekawej dyskusji o postawach ludzkich motywach postępowania. Jednak ten interesujący scenariusz nie został w pełni wykorzystany przez twórców filmu. Ulegli oni potędze słowa, które zbyt często moralizatorskim, okrągłymi zdaniami płynie z ust bohaterów, osłabiając dramatyczną wymowę filmu. Za bardzo z góry określili postawę i charaktery wszystkich postaci, by mogły one pozostać interesujące przez cały czas trwania filmu.
Film osnuty na interesującym i wartościowym pomyśle. Dziewczynka, której rodziców niesłusznie aresztowano i skazano na zesłanie, zostaje sama z otaczającym ją światem. Jest przekonana o niewinności rodziców. Wierzy w nich, kocha i usiłuje, choć bezskutecznie, znaleźć dla nich obrońców. W końcu dostaje się do domu dziecka, gdzie spotyka różnych ludzi. Takich, co to, pewni z góry winy jej rodziców, twierdzą ponadto, że „niedaleko pada jabłko od jabłoni” i takich co uważają, że należy dziewczynę złamać, przekuć ją wbrew jej woli, według obowiązującego urzędowo wzoru. Napotyka jednak również ludzi rozumnych i prawych, dla których wyrok na rodziców nie może być wyrokiem na dziecko, ludzi chcących jej pomóc, uważających to za swój obowiązek. Śledząc losy dziewczynki obserwujemy moralne i psychiczne skutki, jakie okres kultu jednostki wywarł na życie społeczne, na czyny i myśli ludzkie.