W adaptacji książkowej była o tym wzmianka - niewiele by się zmieniło. Wysłanie Obi-Wana przeciwko Grievousowi to był "trick" aby Obi nie przeszkadzał w przeciągnięciu Anakina na Ciemną Stronę. Palpatine był niemal pewien, że Rada zleci tę misję Obiemu, co jeszcze zwiększy gniew Anakina. Jakby Grievous wygrał, po prostu wykonałby "brudną robotę" za Imperatora, ale potem Palpatine i tak by go wykończył. W książce niemal na samym początku (rozmowa Sidiousa z Dooku) jest wspomniane, że Grievous ma zrobić swoje a potem i tak się go spisze na straty ("...bo zdrada jest drogą Sithów"). Wtedy Dooku jeszcze nie spodziewał się że on sam też jest przeznaczony na straty.
Oczywiście śmierć Obiego miałaby konsekwencje ok. 20 lat później, bo Luke'owi trudniej byłoby opuścić "tę kupę piachu" Tatooine. Albo w ogóle by tam nie trafił, bo wychowywałby się z Leią na Coruscant (nie byłoby pojedynku na Mustafar, Padme by żyła, a Anakin nie chodziłby w zbroi).

Błędem jest zakładanie, że wszystko potoczyłoby się podobnie. Po pierwsze (i chyba ostatnie, co da się przewidzieć) Anakin nie zostałby pokrojony, a Padme poleciałaby do niego sama. I nie wiadomo co by z tego wyszło. Z ciekawej strony przedstawia to gra bazująca na Zemście Sithów. W niekanonicznym zakończeniu Anakin pokonuje Kenobiego, a potem zabija Sidiousa.

Nie wiem, może w końcu zainteresowałby się kim jest ten zakapturzony koleś pokazujący się co jakiś czas w hologramie.