Szkoda, że dopiero za trzecim podejściem Lucasowi udało się zrobić część na poziomie starej trylogii. Przede wszystkim nie ma tak nachalnych i sztucznych efektów specjalnych jak w ep. II, są bardziej wyważone i po prostu lepsze. Mroczny klimat jak najbardziej na plus (najmroczniejsza część), jak zwykle znakomita muzyka Williamsa, dobry scenariusz (chociaż te dialogi Padme z Anakinem to nadal poziom telenowel), dobre aktorstwo (najlepszy zdecydowanie McDiarmid, a najsłabszy... o tym dalej), znowu twórcy trafili z nową postacią, gen. Greviousem (nie tak znakomity jak Maul, ale i tak jest dobrze) i nareszcie dobra reżyseria Lucasa. Jeśli chodzi o fabułę, to wiadomo już było dużo wcześniej, że to będzie najatrakcyjniejsza część (upadek Republiki i zakonu Jedi, powstanie Imperium i Vadera). Pozostawała kwestia jak Lucas to pokaże i, jak widać, udało mu się to znakomicie. Genialne pojedynki (wszystkie są świetne, ale te dwa ostatnie to majstersztyki), genialne sceny (egzekucja rozkazu 66 czy zagłada świątyni Jedi), ogląda się to wszystko wyśmienicie, historia trzyma w napięciu i nie ma miejsca na nudę. Jedynym większym minusem jest ten nieszczęsny Christensen (jego gra troszeczkę się poprawiła, ale to nie zmienia faktu, że i tak jest słabiutki w roli Anakina/Vadera, nadal jedna mina i groźne marszczenie brwi, wybór fatalny; odetchnąłem, kiedy już założył ten swój hełm i przemówił głosem Jonesa). Sumując, najlepsze z możliwych zakończenie nowej trylogii! 9/10