Pomimo porażek dwóch wcześniejszych części jasnej trylogii wiążę z tym filmem jednak sporą nadzieję. Dlaczego? Po pierwsze cały przebieg fabuły filmu wydaje mi się ciekawie skonstruowany, same założenia wątku głównego determinują, żeby film był mroczny, żeby zło wygrywało - a to wiąże się z mrocznym klimacikiem, być może nawet swym mrokiem zbliżonym do starej trylogii. Zresztą to ogniwo łączące je z trylogią mroczną, więc samo to wymusza, by posiadło jej cechy. Tytuł wybrano nieźle, podkreśla analogiczność obu trylogii do siebie, ale nie robi tego z przesadną bezpośrednością (jasna - jedi rządzą i pokazany jest ich upadek a sithowie powracają/mszczą się; mroczna - sithowie rządzą i z kolei ich upadek oglądamy, jedi powracają). Tytuł oczywiście należy rozumieć przenośnie jako zemstę Palpatine'a w imieniu wszystkich wyniszczonych wcześniej sithów, przynajmniej jak tak to odbieram... Noi chyba nie będzie żadnych śmiesznych stworzonek (oby uśmiercono Jar Jara :P)(będą z tego co wiem wookie ale to jeszcze ujdzie). Jeśli tylko Lucas wyciągnął jakieś wnioski z krytyki poprzenich części i nie przesadził z efektami kosztem dramatyzmu i klimatu a Hyden postarał się chociaż stać się odpowiednio głęboki jak na swoją rolę, można liczyć na jakiś przełom na pożegnanie. Nawet natłok walk może nie być szkodliwy, jeśli wpoi się w nie odpowiedni dramatyzm. Szansa spora, bo w zasadzie to najważniejsza część wszystkich filmowych SW i nie to co takie triumfowanie republiki jak w PM czy kryminalne romansidło w niektórych wątkach tylko dobre jak AOTC. Tutaj mamy w końcu triumf, do którego Sithowie dążyli od tysięcy lat, od swojej przegranej wojny z Jedi. Oby tak dużej szansy nie zmarnowano.
Jedyne czego boję się najbardziej i w co najbardziej wątpię, to czy Hyden stanie na wysokości zadania i nie schrzani swojej postaci (a zadanie przed nim tym razem wyskoie, oj wysokie, i jakoś wątpię, żeby mu się udało)