Rise of the Skywalker jest zdecydowanie jedynym dobry filmem trylogii Disneya ponieważ przedstawia historie, która jest nowa a zarazem oddaje honor poprzednikom, nie jak niewyraźna kopia czyli część VII albo bezsensowna cześć VIII którą warto zobaczyć tylko dla sceny walki na statku Snoke'a. IX część sprawia szczerą przyjemność, podrzuca kiczowate motywy ze starych części oraz prequeli, które cieszą w swojej otwartej bezpretensjonalności. I am all the jedi, super film
Nie wiem czy ci ludzie widzieli ten sam film co ja. Ta historia nie oddaje honoru poprzednikom. Nie wiem czy OP przegapił fakt, że Palpatine wrócił tylko po to aby zostać zabitym przez Rey co kompletnie niweluje epizody 1-6, Leia umarła bo Rey jakimś cudem przegrywała z Kylo, Kylo umarł w idiotyczny sposób tylko dlatego aby Rey żyła. Wszystko się kręci wokół Marey Sue, która jest najlepsza we wszechświecie nie przechodząc żadnych przemian i będąc po prostu tak dobrą, że może walić błyskawicami mocy od niechcenia i z takim samym brakiem wysiłku zniszczyć Imperatora, którego nikt (bo ten film retconuje 6 epizod) nie zdołał pokonać. Ona dosłownie zrobiła talk no jutsu, jeden z najgłupszych motywów w niszowym anime gdzie protagonista podnosi się bo jego przyjaciele mu kibicują i dostaję zastrzyku energii aby pokonać wielkiego złego.
Tak samo powodzenia z nadążeniem za fabuła bo sceny akcji lecą jak głupie i nie dają czasu na wchłonięcie tego co się stało. Na szczęście to już jest koniec. Mam nadzieję, że Disney czegoś się z tego nauczy i zobaczymy więcej rzeczy takich jak Rogue One albo Mandalorian w niedalekiej przyszłości.
Bo jj nienawidzi Bena Solo. I gdyby nie TLJ to Kylo byłby jeszcze gorszy do oglądania i zniesienia niż w TFA. Widomo jj kocha marey sue
Czepiasz się. Film ma dużo błędów, ale jako jedyny z nowej trylogi sprawia autentyczną radość. Nikt nie mówił, że Palpatine nie może wrócić, co więcej Rey jako jego wnuczka ma wszelkie predyspozycje do tego aby być wszechpotężna jak dziadek, dlatego może jest niezwyciężona. W tej części przynajmniej zaznaczyli, że coś tam trenowała. Leia umarła, żeby Kylo się nawrócił. Nie mniej działania bohaterów mają sens, nawet jeśli trochę naciągany.
Palpatine wcale nie był jakoś potężny mocą, a w każdym razie o jego mocy nic nie wiadomo. Mało kiedy walczył ani mało kiedy posługiwał się jej zdolnościami. On był zawsze tym Sithem od "planowania", był mózgiem operacji. A na walki zawsze wysyłał swoich uczniów. Sidious chciał po prostu władzy, a doszedł do niej dzięki silnemu charakterowi i owijaniu każdego w okół swojego palca manipulując. Nie ma to ani jednej wspólnej cechy ze zdolnościami Rey.
Rey Palpatine jest tylko wyłącznie taka... bo tak. A nie ma do tego żadnych podstaw sugerujących wcześniej. Ta informacja jest z dupy niestety.