Czy ktoś może mi wyjaśnić, dlaczego u diabła i jakim trafem Kylo nagle umiera? Wreszcie jest szansa, na happy end który bym przełknęła a oni... Ona trup, on spadł, ona ożywa i znowu trup, on gramoli się z dziury, myśli, ratuje ją, jest radość, porozumienie między nimi, ich wyjątkowa więź, wreszcie całus, pokój, związek i zapowiada się nowe pokolenie jedi... a ten wziął i zniknął? Czemu?!
I czemu ona nikomu nie mówi, że Ben sie nawrócił?!
Swoją drogą, spoko część. Typowe SW. Dużo akcji, tym razem się nie nudziłam.
Z tego jak to zrozumiałem to chodzi o to że on żeby ożywić Rey musiał oddać całą swoją energię życiową (jak się zapadli na pustyni pod ziemię to była scena z wężem którego uzdrowiła Rey i ona mówiła coś w ten deseń że oddaje trochę siebie żeby uzdrowić tego węża). A później wziął się i znikł jak tak jak Obi Wan Kenobi, Yoda itd., tzn. połączył się z mocą. A jak on to zrobił to się też znikło Lei która mu pewnie pozazdrościła. ¯\_(ツ)_/¯