PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=117108}

Harmonie Werckmeistera

Werckmeister harmóniák
7,9 4 026
ocen
7,9 10 1 4026
8,6 14
ocen krytyków
Harmonie Werckmeistera
powrót do forum filmu Harmonie Werckmeistera

Wszyscy na tym forum piszą jaki to ten film jest magiczny i genialny pod względem technicznym z czym się oczywiście zgadzam: ujęcia, gra cieni, klimat, muzyka to najwyższy poziom sztuki filmowej - rzecz którą potrafi bądź potrafiło osiągnąć niewielu reżyserów jak Tarkowski, Bergman, Antonioni... Ale czy ktoś się zastanawiał o czym dokładnie jest ten film? Co oznaczają poszczególne sceny i postacie? Czym jest wieloryb, dlaczego ludzie przestają demolować kiedy widzą gołego dziadka w kiblu i przede wszystkim dlaczego Janos ląduje w szpitalu psychiatrycznym! Ja sam doszedłem do jakiegoś wniosku ale wstydzę się go tu przedstawić w szczegółach bo nie chcę wyjść na debila ;-). Ogólnie wydaję mi się, że Tarr chciał przedstawić w tym filmie coś o historii Węgier (rewolucja węgierska szczególnie), wolności i innych głupotkach xD

10/10 YOŁ! Czas na Satantango.

ocenił(a) film na 4
goandrewgo_

Nie pieprz, tylko pisz.. Bo ja nic nie potrafię znaleźć w tym filmie.

użytkownik usunięty
LXR

Nie pieprz, tylko pomyśl dłużej.

ocenił(a) film na 9
goandrewgo_

No i co z tym Satantango?

ocenił(a) film na 9
goandrewgo_

Jak to, o czym jest ten film? O Twoim zachwycie -grze cieni,klimacie,muzyce. To jest właśnie sztuka;)


pozdr

ocenił(a) film na 7
goandrewgo_

mam podobne odczucia, co założyciel wątku. może film nawiązuje do wydarzeń października '56 na Węgrzech. oczywiście Węgrzy podnieśli bunt przeciwko komunistycznej dyktaturze. ostatecznie doszło do interwnecji ZSRR "na prośbę" węgierskiej partii komunistycznej, którą kierował niejaki Janos [!] Kadar (czyli immienik naszego głównego bohatera). możecie mnie tu wyśmiać, ale jak dla mnie wieloryb to sowieci. to oni doprowadzają do rozpierd* w mieście, a Janos, choć wydaje się być bohaterem pozytywnym tak naprawdę nim nie jest. bo to on tak lgnie do tego wieloryba. ostatecznie jednak "pałkarze" ze szpitala wycofują się w obliczu hm... człowieczeństwa? Janos trafia do szpitala psychiatrycznego, a wielorybi kolos upada. może to za dalekie analogie, ale nie wierzę, że to kino ma tylko leżeć i ładnie pachnieć.
dzielcie się spostrzeżeniami, bo rzeczywiście zapanował jakiś zachwyt nad formą, którą rzecz jasna doceniam, ale tak jak ktoś tutaj ładnie opisywał na forum tylko fragmentarycznie daje "kopa". tj. zniewala świetnymi fragmentami, a pomiędzy nimi niestety nuży, no ale wszystko ma swoje złe i dobre strony.

entity

Naprawdę chyba inny film oglądałem. Jest to jeden z nielicznych obrazów przy których nie nudziłem się ani sekundy.
Najlepsze w nim jest to że Tarr aby zmieścić wszystkie wątki nie wydłużył filmu jak Satantango tylko wykorzystał nakładanie się warstw fabularnych. Przez co samego wieloryba można interpretować biblijne(jako zbawiciela który zostaje zesłany na świat od kochającego Boga, gdzie tylko jeden człowiek- uważany za wioskowego głupka/wrażliwego na sztukę, jest w stanie dostrzec potęgę Boga), lub też w związku z wydarzeniami historycznymi. Mamy także główny wątek harmonii przecież to nic innego jak Wieża Babel. Znowu pycha ludzka stara się przebić Boga(tym razem udoskonalić jego doskonały twór). Świetne są zachowania ludzi w wiosce, gdzie tak naprawdę dostajemy tylko poszlaki jakim człowiekiem jest bohater- a to mówi do każdego na wujku, ciociu a to kiedy spóźnia się po czyiś obiad dostaję burę praktycznie za friko. Nawet nie ma co wspominać o jednych z najlepszych scenach jakie widziałem w kinematografii(naprawdę tak cudownie połączyć zwyczajne rzeczy z prosta muzyką na skrzypcach umie jeszcze tylko Theo Angelopoulos), a przecież na pierwszy rzut oka to są głupoty. Bo jakim cudem scena w której kilku żuli tańczy sobie w barze jak małe dzieci może sprawić że człowiek zapomni iż to "tylko film". Potem następują niewinne słowa "ale my jeszcze nie skończyliśmy" i już wiedziałem że właśnie owe pierwsze ujęcie zapamiętam do końca życia. Scena ukazania samego wieloryba, niby to atrakcja niby
coś niezwykłego(tak jak i zesłanie Syna bożego) a jednak nikt po za Valuśką nie był zainteresowany. A sam wieloryb niby martwy a jakże potężny, jakże budzący respekt. Co z tego skoro ludzie i tak wybierają walkę, tylko z kim walczą?
Jak się okazuje w szpitalu, sami ze sobą z własnymi braćmi, bezsensownie.
Przychodzi kolej na zakończenie: mamy helikopter który gonił Valuśkę. Czy główny bohater spotkał się z Bogiem?
Czy stwórca okazał się być na tyle surowy że Valuśka świadomy kary jaką poniesie ludzkość załamał się psychicznie(przecież
dla niego wszyscy są rodziną toż to sami wujkowie i ciocie), a może dowiedział się że stwórca nie istnieje i to załamało
jego można powiedzieć dziecięcą psychikę pełną delikatności. Ja nie jestem w stanie odpowiedzieć na przynajmniej kilka pytań z tego filmu, ale pal je licho. Bo pełno w nim scen cudownych które sprawiają że chcę nie tyle powtórzyć seans ale marzę aby znaleźć się w świecie tego filmu, pomimo tego że wydaje się taki nieprzyjazny.
Ps: Powoli zaczynają mnie denerwować opinie które chwalą 7 minutowe ujęcia i nic po za tym. Przecież Tarr słynie z takich ujęć.
Dla niego to tylko środek pracy, tak samo jak dla Snydera slow motion.

ocenił(a) film na 9
kucuser

Wszystko fajnie, ale z tym wujkiem i ciocią to jest chyba po prostu taki zwyczaj węgierski.

ocenił(a) film na 9
goandrewgo_

Dla mnie to film o człowieku, który dużo by chciał, jest pełen marzeń i pragnie wiedzy (pięknie ukazana fascynacja wielorybem, czy przede wszystkim absolutnie GENIALNA otwierająca scena) ale świat jest jaki jest i musi żyć w szarej rzeczywistości. Nie rozumie go, ale stara się.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones