dalej nie mogę uwierzyć, że podobała mi się scena, której nie było w książce!! Ta, w której Harry poprosił Hermionę do tańca;p to było słodkie :3 kocham Yates'a i Kloves'a.
Zgadzam się
Jedna z najlepszych scen. Cała sala śmiała się mimo że nie była tam jakiegoś komizmu - mu się utworzył banan od ucha do ucha i też chciało mi się głupio śmiać. Z tej sceny bije ogromna ilość pozytywnych emocji że człowiekowi robi się lżej na duchu i stąd takie reakcje.
Chyba właśnie dzięki takim sceną uwielbiam ten film :]
po prostu rewelka
a zwróciliście uwagę jak Radcliffe patrzy na Emmę w tej scenie, szczególnie jak ściąga jej medalion z szyi. Z jego strony jest trochę erotyzmu. Z resztą się nie dziwie- Watson jest śliczna! Tak chciało mi się śmiać jak on zaczął tańczyć<pokraka;p>
Świetna scena i piosenka, właściwie nie było sceny która by mi się nie podobała ;) Dla zauroczonych tytuł piosenki ze sceny w której Harry prosi do tańca Hermionę to O'Children Nicka Cave'a. :)
Mi również podobała się ta scena. Pewnie głównie dlatego, że W KOŃCU Harry zachował się jak przyjaciel w stosunku do załamanej Hermiony. W książkach właśnie tego mi brakowało: Harry w ogóle nie wiedział co zrobić, kiedy Hermiona była smutna, wiele razy podczas czytania nasuwało mi się na myśl coś w stylu "No weź ją chociaż przytul!" ;) Za to na nią mógł liczyć w każdej sytuacji. Twórcy filmu za to nadrobili to, czego mi brakowało w książce.
Miałem podobne odczucia czytając książkę. Harry był strasznie wobec niej obojętny, nawet nie silił się na pocieszanie Hermiony. Filmowa scena tańca zmieniła w tej kwestii wszystko. Mimo mojego początkowego zażenowania, zrozumiałem jednak jej głęboki sens i urok. Niezwykła scena. Jest też coś co nadało jej dodatkowego smaku, otóż twórcy filmu chcieli tez według mnie pokazać jakąś chemie między bohaterami. Harry sprawia wrażenie tak jak by miał na Hermionę ochotę... i tutaj mam trochę mieszane uczucia czy tak to powinno wyglądać.
No mi też się podobało. Okazało się, że są większe pokraki ode mnie jeśli chodzi o taniec.
Ja w tedy o mało nie pękłam ze śmiechu, tak jak połowa kina. To była słodka scena, ale przekomiczna
Gdy za pierwszym razem oglądałam tę scenę, na początku byłam lekko zażenowana (myślałam "boże, Yates znowu coś nawciskał") i gdy obserwowałam początkowe ruchy Harry'ego chciało mi się śmiać i przez chwilę faktycznie to robiłam. Ale po chwili, gdy oglądałam to jak ten taniec się rozwija, słuchałam jak muzyka cudownie brzmi, pozbyłam się wszystkich negatywnych odczuć i byłam po prostu zachwycona :) Za drugim razem w kinie wręcz wyczekiwałam na tę scenę i tym razem po prostu mnie wzruszyła. Zrozumiałam jej przesłanie w 100%. Jest genialna. Też jestem w szoku, że tak bardzo podobało mi się coś, czego nie było w książce. Ciekawe, kto stoi za tym wszystkim, szczerze mówiąc wątpię, by Yates :P
Przed seansem wiedziałem, że taka scena jest w filmie. Spodziewałem się najgorszego. Żenady, pseudo-śmieszności. Zdziwiłem się bardzo, gdy oglądając tę scenę stwierdziłem, że do klimatu filmu pasuje idealnie. I o ile w poprzednich częściach, sceny domyślone przez scenarzystów i Yatesa mnie niesamowicie drażniły-ta na prawdę mi się podobała.
ta scena jest piękna. genialnie pokazuje, że w gruncie rzeczy to dzieci, które mają na swoich barkach zbyt wiele. To czas, w którym bezpowrotnie kończy się dzieciństwo. też się śmiałam na początku ale to był taki śmiech przez łzy z żalu nad tymi dzieciakami, które choć na chwile chcą zapomnieć o całym swoim tragiźmie.
No, mnie też się podobało... To było dość nietypowe, takie niepasujące do całego filmu. I chyba dlatego właśnie ta scena była taka urokliwa xD
Zresztą, tak mi się wydaje, że reżyser skupił się również na ukazaniu relacji między Hermioną, Ronem i Harry'm. Jakoś wcześniej nie wyobrażałam sobie ich tak blisko ze sobą związanych, mimo, że od zawsze wiem, że są przyjaciółmi... :)
A mnie się ta scena nie podobała. Słodka może była, ale ten film nie miał być słodki, więc trochę nie na miejscu.
scena piękna! uwielbiam ten moment najlepszy chyba z całych Insygnii gdy tańczyli ta przyjaźń między nimi,piosenka Cave'a - O 'children jest niesamowita przy tej piosence tanczyłam z siostrą która odlatywała zagranicę.
Na wrzucie, jako komentarz do tej piosenki Nicka Cave'a jedna dziewczyna umieściła taki post:
"Na początku sceny tańca byłam lekko zażenowana. Myślałam, że będzie to nienaturalne, a oni po prostu pobujają się smętnie w rytm piosenki. Ale prawdziwy sens, dotarł dopiero do mnie kilka godzin po filmie. Ta scena była taka naturalna... Dwójka nastolatków, która utraciła dzieciństwo i beztroskę o wiele za wcześnie. Ten taniec był taką odskocznią, pokazali, że nadal są dziećmi, których brutalnie pozbawiono wiele wspaniałych rzeczy. "
Zgadzam się z nią. Też tak na to patrzyłam na początku, dopiero teraz jednak myślę, że to miało sens. I nie szkodzi, że w książce tego nie było - radzili sobie jakoś, trzymali się razem.
Ale film potrzebuje wyjaśnienia tych uczuć, które są ukryte pod słowami (tu w książce). Plus za tą scenę.
genialna była ta scena, reżyser w tym się akurat popisał
rozluźniająca scena wpasowana w ciężki klimat całego filmu