Co sądzicie o tej postaci? Przeczytałam pierwsze 5 tomów, obejrzałam wszystkie filmy. I o ile długo wydawał mi się mega pozytywną postacią, nawet najbardziej pozytyną ze wszystkich, nie wyłączając Harryego to po obejrzeniu wszystkich filmów budzi we mnie mieszane uczucia.
Stosunek do mugoli, niezdrowy pęd do władzy, stosunek do Harryego. Szczególnie to ostatnie zagadnienie i te słowa Snapea o chodowaniu jak prosiaka na rzeż...
Co o tym myślicie?
Siódmy tom jest kluczowy do zrozumienia wszystkiego, bo też niestety trochę pocięli przeszłość dyrektora w filmowej adaptacji. Teoretycznie także tom szósty (aż tak nieprzygotowanego Harry'ego do wyprawy Dumbledore nie wypuścił). Mógłbym wyjaśnić, ale może sama zechcesz doczytać i nie życzysz sobie spoilerów.
spoilery mogą być :) kiedyś może wrócę do książki, ale obecnie mam za dużo na głowie :) zatrzymałam się na tomie 5. Dumbledore mówił Harryemu, że jeden z nich (on lub Voldemort) zginie. Czy wiedział, że zginąć musiał Harry?
Czemu nie chciał ratować Lily Potter bezinteresownie? To pytanie zadane Snapeowi co da mu w zamian....takie nie w stylu Dumbledora, którego znam z 5 książek...
A zatem…
Młody Albus Dumbledore już w podczas swej nauki w Hogwarcie odnosił przeogromne, oszałamiające sukcesy. Wszyscy trafnie wróżyli mu świetlaną przyszłość. Tyle tylko, że choć w szkole powodziło mu się niewyobrażalnie dobrze, to jednak samą rodzinę Dumbledore’ów spotkała tragedia. Albus miał młodsze rodzeństwo: brata Aberfortha i młodszą siostrę Ariannę. Została ona przyłapana na czarach przez trzech mugolskich chłopaków, którzy też z tego powodu ją napadli. To ją zniszczyło, stała się niejako magicznie upośledzona, podświadomie bojąc się więcej praktykować magię. Rodzina Dumbledore’ów rozpuściła więc plotkę, że Arianna jest ciężko chora i zaczęli ją ukrywać, bo bali się, że gdy prawda wyjdzie na jaw, Ministerstwo zamknie Ariannę na zawsze w szpitalu świętego Munga, jako zagrożenie i dla jej otoczenia, i dla zasad tajności magii przed mugolami. Jakby tego było mało, po latach Percival Dumbledore (ojciec Albusa) odnalazł po latach i napadł tych 3 mugoli. By chronić córkę nie zdradził, czemu to zrobił, więc zamknęli go w Azkabanie.
Albus kochał swoją rodzinę, ale równocześnie marzył o własnych przygodach, które planował po ukończeniu szkoły. Zwiedzić świat, dokonać czegoś przełomowego… Tymczasem zaś zmarła jego matka, Kendra Dumbedore, i wszystko z młodzieńczych planów najlepszego (to nie pycha, lecz fakt) ucznia Hogwartu w dziejach szlag trafił. Matka nie żyje, a ojciec w Azkabanie, więc Albus musiał porzucić swe plany, wrócić do domu i opiekować się siostrą, a także wyżywiać rodzinę. Wszystko to sprawiło, że zły na cały świat Albus bardzo łatwo zaprzyjaźnił się z Gellertem Grindelwaldem. To właśnie młody Grindelwald, przyszły czarnoksiężnik (drugi w historii po Voldemorcie) zaszczepił w Dumbledorze pasję wobec insygniów śmierci. Razem planowali je odnaleźć i tym samym zyskać moc do władania całym światem. Po jakimś czasie Aberforth postanowił przerwać w końcu im te fantazje i wygarnął swemu starszemu bratu wszystko, co o nim myśli: „Ty chory wariacie! Chcesz gonisz jakieś mary i porzucić swoją świrniętą siostrę! Zawsze była ci kulą u nogi!” Wściekły Grindelwald zaatakował Aberfortha klątwą Crusiatus. Między całą trójką rozpętała się bójka, w wyniku której ktoś przypadkiem ugodził zaklęciem Ariannę, uśmiercając ją. Grindelwald dał drapaka, a Albus do końca życia musiał mierzyć się ze świadomością, że brat miał rację: to przez niego Arianna zginęła. Właśnie to było motorem napędowym dla dobra emanującego z postaci Dumbledore’a: osobista chęć odpokutowania za swoje własne winy. Nigdy jednak nie pozbył się żalu do samego siebie. Gdy dyrektor wypił w jaskini zielony eliksir na wyspie, krzyczał „To wszystko moja wina, nie rań ich! Proszę, zrań mnie, ale nie ich!” To była wizja tamtego dnia, gdy zginęła Arianna: Dumbledore’owi zdawało się, że widzi Grindelwalda torturującego Ariannę i Aberfortha. Poza tym, swego czasu Rowling wyjawiła, że Dumbledore widzał właśnie siebie z całą swoją rodziną w zwierciadle Ain Eingarp. Dyrektor wyzbył się chęci władzy, kilkukrotnie też odmówił w swym życiu propozycji mianowania go Ministrem Magii.
Poza tym, pierścień będący horkruksem zniszczonym przez dyrektora… miał w oczku kamień wskrzeszenia. Tom Riddle uczynił rodzinną pamiątkę horkruksem, nie mając pojęcia, czym ona już jest. Właśnie to sprawiło, że ostatecznie Dumbledore musiał zginąć. Przybył po horkruks, a znalazł kamień. Oniemiał z niedowierzania i zapomniał, po co tu jest: włożył pierścień na palec, chcąc przywołać zmarłych swojej rodziny i wyznać, jak bardzo ich przeprasza, jak bardzo mu przykro… I tym samym poraziła go klątwa, którą Voldemort zabezpieczył pierścień.
Co się zaś tyczy stosunku dyrektora do Harry’ego. Dyrektor nie chciał, by chłopak zginął. Przez kilka pierwszych tomów Dumbledore podejrzewał ze smutkiem, że tak się może stać, ale wszystko się zmieniło pod koniec czwartej części. Voldemort odrodził się za sprawą eliksiru, do którego składnikami były kolejno kości ojca, ciało sługi i krew jakiegoś wroga. To nie musiała być konkretnie krew właśnie Harry’ego, lecz Tom Riddle chciał przezwyciężyć barierę dotyku, przez którą to Quirrell nie mógł znieść dotyku Harry’ego. Udało się i bariera została pokonana… ale to był ogromny błąd. W żyłach Voldemorta płynie nieco krwi Harry’ego, przesiąknięta czarem ochronnym Lily. To sprawia, że ów fragmencik czaru „uaktywnia” się, gdy Voldemort atakuje Harry’ego. Właśnie to umożliwiło Harry’emu przeżycie: film poszedł na łatwiznę na zasadzie „Przecież to wybraniec, jakoś przeżył”. Tym samym dyrektor znalazł lukę, umożliwiającą zniszczenie horkruksa w Harrym, bez jednoczesnej śmierci „nosiciela”. Dumbledore liczył na to, że Harry’emu uda się przeżyć, ale postanowił dać mu okazję do poświęcenia się. Tym samym Harry uzyskał pewne magiczne wzmocnienie, które dopomogło mu w ostatecznym starciu z Voldemortem. Wzmocnienie czerpiące z tego samego źródła, które stworzyło tarczę wokół rocznego Harry’ego z ofiary jego matki. Siła miłości. I nieważne, że Harry nie zginął. Liczyło się to, że myślał, iż zginie, a i tak zgodził się na poświęcenie się.
Książę Półkrwi…
W filmowej wersji szóstej części zdecydowanie za dużo powycinali z analizowanych wspomnień. Filmowe wyprawy w myślodsiewnię to może raptem 1/3 wszystkich wspomnień, które Dumbledore i Harry analizowali w książce. Dyrektor pokazywał Harry’emu najprzeróżniejsze wspomnienia różnych osób, pośrednio ukazujące przeszłość Voldemorta. Wszystko to miało na celu poznać jego historię i psychikę. Ogólnie poszukiwania horkruksów polegały na tym, by wczuć się w sposób myślenia Voldemorta i w to, co nim kierowało przy wyborze dla nich kryjówek. Młody Tom Riddle uwielbiał kolekcjonować trofea, będące wyrazem jego sukcesów i władzy nad innymi (rzeczy skradzione innym dzieciom w sierocińcu). To też sprawiło, że na swe horkruksy Riddle wybierał rozbudzające jego wyobraźnię magiczne relikty. Medalion, z którym trio tak się męczyło, to nie byle jaki, lecz niegdysiejszy, osobisty medalion Salazara Slytherina. Czarka z banku Gringotta należała do Helgi Hufflepuff. Dziennik może i nie był czymś wyjątkowym przed staniem się horkruksem, ale już jako horkruks otwierający Komnatę Tajemnic był dowodem na pochodzenie Riddle’a od Slytherina.
Jaskinia stała się miejscem ukrycia horkruksa, bo to tam Riddle zaciągnął i sterroryzował 2 kolegów z sierocińca na letniej wycieczce, innymi słowy, była pewnym osobistym miejscem dla Voldemorta. I właśnie na tym polegała cała taktyka: kombinować, jak myśli pyszny Voldemort i połączyć to z wieloraką wiedzą o jego przeszłości. Harry wywnioskował, że horkruks może być w banku Gringotta, bo zgadzało się to z tym, co wiedział o Voldemorcie. Gdy Tom Riddle dowiedział się, że jest czarodziejem, nie miał żadnych pieniędzy. Wszelkie szkolne zakupy robił sobie za fundusze z hogwarckiego stypendium dla ubogich. Tym samym w małym Riddle’u musiała kiełkować zazdrość zmieszana z podziwem, ilekroć widział majestatyczny, złoty gmach Gringotta. Musiał uznawać posiadanie tam skarbca za prawdziwy symbol przynależności do świata czarodziejów. Symbol, który także i on musi mieć.
Harry dowiedział się od Szarej Damy, że młody Riddle wydobył od niej informacje o diademie Ravenclaw, ale książkowa Dama nie wiedziała nic ponadto. Harry jednak szybko zaczął łączyć fakty. Dorosły Voldemort tylko raz i na bardzo krótko odwiedził Hogwart, kiedy to (przed rozpoczęciem czarnoksięskiej działalności) bezskutecznie ubiegał się o posadę nauczyciela obrony przed czarną magią (zapewne chciał przeszukać zamek w poszukiwaniu miecza Gryffindora). To oznaczało, że musiał myśleć „To okazja jedna na milion, muszę szybko znaleźć jakąś dobrą kryjówkę, muszę szybko znaleźć jakąś kryjówkę…” i przypadkiem przechodził koło Pokoju Życzeń. W swej arogancji uznał, że tylko ktoś tak wyjątkowy, jak on, mógł odnaleźć to miejsce (mówimy o człowieku, który w pojedynkę odnalazł Komnatę Tajemnic).
Krótko mówiąc, za dużo w filmach powycinali. Aż tak nieprzygotowany Harry nie został wysłany na wyprawę. Choć fakt faktem, ponura atmosfera mroku i beznadziei aż się z kartek wylewała. Tym bardziej, że wychodziły na jaw ciemne echa młodości Dumbledore'a.
Tylko coś dopiszę, bo skończył się czas edycji: Harry miał zaćmę, gdzie może być następny horkruks i znacząco dopomogła mu reakcja Bellatrix w dworze Malfoyów. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że puzzle logicznie się z Gringottem układają.
A właśnie, co do "niechęci ratowania Lily bezinteresownie". Dumbledore po prostu sprawdzał, jak bardzo zależy Snape'owi. Poza tym... tuż przed tym Snape wyznał coś, co autentycznie obrzydziło dyrektora: Snape błagał Voldemorta, by zabił tylko niemowlę, a jemu zostawił Lily. "Budzisz we mnie odrazę".