Brzmi irracjonalnie? :D No cóż, Lord Voldemort, Sensej Mroku, Źródło Wszelkiego Zła, Czarny Pan, Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać budził we mnie zawsze podziw. Jedna z najbardziej uwielbionych przeze mnie postaci, a ten temat po to, by móc tu się nad nim rozpływać i spokojnie dywagować o nim.
Z tego co wyczytałem na forum, to większości nie podobało się to, że w filmie Voldemort odczuwał stratę horkruksów i z każdym następnym zniszczonym kawałkiem duszy stawał się coraz bardziej bezwzględny, niebezpieczny, ale też słaby i zbolały. Mnie jednak osobiście taka wizja przypadła do gustu. Lubię bowiem, kiedy czarny charakter ma też jakieś swoje słabości i musi się z nimi zmierzyć. Trochę mi tego zabrakło w książkach Rowling, bo o ile duma Voldemorta, to jak się ze sobą obnosił, jak traktował wszystkich innych ludzi, skupienie, opanowanie, ale też nieprzewidziane zwroty akcji w jego działaniach, to jak emanował chłodem i sprawiał, że nikt nie mógł czuć się przy nim bezpiecznie, bo nie wiadomo było, co mu zaraz strzeli do głowy - za to go uwielbiałem, za wykreowanie takiego mrocznego wizerunku przez J.K., lecz mogła ona pójść o krok dalej i spróbować, tak jak filmowcy, uwidocznić jego słabości, jego strach przed klęską.
Książkowy: TAK
Chłodny, dobitny, zimny, opanowany, pełen zimnej furii w odpowiedniej sytuacji, zadumany, zarozumiały. Takiego Voldemorta sobie wyobrażałem
Filmowy: NIE
Szaleniec, po psychotropach, działa impulsowo, chaotycznie. Zupełnie odbiega od Voldemorta książkowego.
Ale to mój Mentor, Mistrz i Pan. Love Volde. :) Jego potęga, emanująca moc wszystkich przyćmiewa.
Filmowcy zepsuli nieco Voldemorta bo książka innaczej go ukazuje.
No owszem, ja także stawiam za ideał wersję książkową. W końcu to pierwowzór. :) Właściwie to filmowy najbardziej mi się podobał w Zakonie Feniksa, na drugim miejscu Insygnia cz. I, potem Czara (trochę mnie wkurzył tym dzikim wrzaskiem po tym, jak uciekł mu Potter oraz nieco niepoważnym monologiem w stylu "a kiedy ten spektakl się skończy, widzowie zapamiętają cię jedynie ze sceny, w której błagałeś o śmierć, a ja okazałem ci litość i zabiłem cię") i Insygnia cz. II, gdzie rzeczywiście trochę przesadzono z jego szaleństwem.
Tak w Zakonie, jak smoka wyczarował było dobre. Oraz to jak, mówi: " Zanim przyjdą mnie już nie będzie a ty będziesz martwy!" (aurorzy przyjdą). Jak to mówił swoim czystym, dobitnym głosem, czułem euforię.
Książkowy tak. I zapamiętajcie moje słowa: jeszcze kiedyś wróci. W takiej albo innej formie. Przepowiednia jasno mówiła iż "I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje…". I co by nie mówić, jeszcze się nie wypełniła :)
Voldemort stworzył jeszcze jednego horkruksa o którym JKR nie wie, i kiedyś wróci, i wszyscy się wyśpią, jak zapanuje nad całym światem.
Jak myślicie, jakie stworzenia Voldemort prócz akromantul, inferiusów, dementorów i olbrzymów mógł wykorzystywać do swoich celów, w swojej armii? Myślałem, czy nie posługiwałby się smokami.
Smoki byłyby niezłe ;)
Zastanawiam się, czy mógłby on użyć zaklęć pradawnych (nawet nie wiedziałam, że są takie w HP póki przypadkowo nie znalazłam http://pl.harrypotter.wikia.com/wiki/Zakl%C4%99cia_Pradawne Gdybym była jego wrogiem, rzuciłabym na niego te ostatnią klątwę ;D
Zaklęcia pradawne są mi znane z Wirtualnego Świata Magii - to takie odgrywanie na czatach polchat.pl świata potterowskiego, są wirtualne szkoły magii, ministerstwa, gazety i organizacje zakładane na stronach WWW przez zwykłych nastolatków. Sądzę, że w świecie HP istnieje mnóstwo zaklęć, także tych niewerbalnych, których my jako czytelnicy po prostu nie znamy, bo Rowling ich nam nie opisała. Zauważcie, że np. w pojedynku w Ministerstwie Magii między Voldemortem a Dumbledorem padało wiele nieznanych nam potężnych zaklęć, było tam też wspomniane, że Dumbl użył jakiegoś potężnego czaru, po którym Voldemort zapytał go ze zdziwieniem, czy chce go zabić. Było jeszcze takie zaklęcie, którego użył Dołohow przeciwko Hermionie, było ono opisane jako 'fioletowy płomyk', po którym Hermiona jakby straciła przytomność.
Hmmm... A no fakt, było coś takiego. Ale to mnie wcale nie dziwi, biorąc pod uwagę kto z kim walczył. Moim zdaniem zaklęcia w HP mogłyby być bardziej opisane.
Lubię czytać o różnych zaklęciach nie tylko tych z Pottera ale np. ze świata wiedźmina albo rpgów typu NWN ;)
Nie martw się. JKR dużo jeszcze nam wyjaśni - nie wiem czy wiesz - ale jest taka strona jak Pottermore, i będzie się rozwijać. Może jeszcze wiele wątków wyjaśni.
Szkoda, że w j. polskim tej strony nie będzie. Ale na pewno tłumaczenia będą przez fanów tłumaczone. :) Polkowski mógłby tłumaczyć, bo w tym jest dobry.
Rowling mówiła, że zamierza w ciągu następnego roku doprowadzić do tego, by na większość ważniejszych języków Pottermore było przetłumaczone, a potem na resztę. Myślę, że na Polski w końcu też przetłumaczą.
Oby tak było. Niech nie ograniczają się do ilości fanów (kraje, gdzie jest więcej osób niż w naszej Polsce), tylko do jakości. Każdy fan z całego świata chciałby czytać Pottermore w swoim ojczystym języku. Niech zrobią dla wszystkich tą stronę - tłumaczenie.
Tak na marginesie.
Albus Dumbledore również jest bohaterem tragicznym. Dopiero śmierć Ariany go wyzwoliła, uwolniła, aby mógł zostać największym czarodziejem na świecie, podobnie jak śmierć nawróciła Severusa. Wcześniej Dumbledore wraz z Grindenwaltem chcieli wyprowadzić czarodziejów z ukrycia, zapanować nad mugolami (pokazać gdzie ich miejsce), oraz nad całym światem. Ich podstawą oporu i władzy miały być jeszcze legendarne Insygnia Śmierci. Jak oni się nimi fascynowali... Dopiero tragedia zakończyła przyjazń z Gellertem, i uwolnił się od opiekowania siostrą charłaczką, przy czym zmienił się na lepsze. Ten siwobrody, cytat Voldemorta: "Krzywonosy miłośnik mugoli" to przeciwieństwo Albusa z młodości. Chyba ich kłótnia dotyczyła Ariany; że mają zapanować nad światem, a Albus wiedzie nudne i monotonne życie, zważywszy na jego niezrównoważone uzdolnienia magiczne, przewyższające praktycznie każdego czarodzieja.
I zobaczcie. Jakim został czarodziejem na starość. Wybitnym człowiekiem, najlepszym dyrektorem w historii Hogwartu, a gdyby nie kłótnia nad grobiem, to kto wie czy by nie zbliżył się do polityki Lorda Voldemorta? Kto wie jakby był prowadzony ruch oporu przez tych dwóch utalentowanych wyrostków? Tyle, że wszystko potoczyło się nie tak jak powinno, ale może i dobrze? Gdyby nie kłótnia i śmierć, Dumbledore nie wiadomo kim by został. Czy byłby dyrektorem? Raczej nie. By wiódł nieciekawe życie u boku porywczego Gellerta, który był prawie tak zły jak Lord Voldemort. Dopiero przebywając jako starzec w więzieniu Nurmengard po pokonaniu przez Albusa Dumbledora Gellert Grindenwalt wykazał skruchę.
Reasumując śmierć i nawróciła Albusa Dumbledora na dobre ścieżki, i Severusa Snape'a.
"...u boku porywczego Gellerta, który był prawie tak zły jak Lord Voldemort. Dopiero przebywając jako starzec w więzieniu Nurmengard po pokonaniu przez Albusa Dumbledora Gellert Grindenwalt wykazał skruchę."
Niestety w filmie to spiepszyli
Tak, w filmie Gellert jest zdrajcą, co prawda śmieje się jak książkowy ale gada, gdzie jest ten niezwykły instrument magiczny.
Znając Rowling wyjaśni nam sporo na temat niektórych postaci, ale o zaklęciach nie wspomni ani słowem.
ja woldiego jeszcze bardziej znienawidziłem w opowieści księcia, gdy lily mówił a do harry,ego be strong a potem ją zabił. a jak snape przytulał jej martwe ciało to mi się łezka zakręciła w oku.
Zapraszam do obejrzenia:
http://www.youtube.com/watch?v=wIZpJ0JDrD0
http://www.youtube.com/watch?v=i5xQHLsJ8BI
http://www.youtube.com/watch?v=yZGs0kmrPC4
Jak powiedział Volde12, Yates i inni zepsuli Volda. Ja jak najbardziej uwielbiam go. nie została w nim krztyna człowieczeństwa, ale jest przecież świetnym przywódcą. W książkowych Insygniach porównał krew mugolską do raka. Trafne to określanie. Powinno się ich wytłuc, spalić ich miasta i zlikwidować ich całą cholerna technologię. Po co oni, gdy na świecie jest magia? :)
Dziękuję. Duszę się z tym całe życie, słuchając sympatyków szlam i zdrajców krwi. Jak miło, że ktoś docenia tę dość osobliwą opinię.
Ktoś z Was poszedł może na premierę filmu z Mrocznym Znakiem wymalowanym na lewym przedramieniu? Bo ja tak. :D I jestem z siebie dumny, że byłem do końca wierny Panu Ciemności.
Phi. Całą podstawówkę nosiłam Mroczny Znak. W piątej kalsie za znajomymi wymalowaliśmy na strychu kredą darkmarka, wielkiego takiego. Odprawialiśmy wokół niego obrzędy, w nadziei, że wskrzesimy Czarnego Pana. Co ten Harry Potter z dziećmi robi ?^^
Raczej dlatego, że jeszcze wtedy Voldemort nie był moją ulubioną postacią i przede wszystkim nie miałem kumpli z podwórka, którzy też mogliby go uwielbiać. :f
Ja również byłem za Czarnym Panem. Stworzył jeszcze jednego horkruksa, o którym JKR nie wie, ale się dowie, jak Czarny Pan wróci jeszcze większy i jeszcze straszniejszy. :D
I pozabija wszystkich na amen :D
Ale Sevek już nie wróci. A co to za Voldek bez Sevka? I Lucka, bo Lucka zabije, jasna rzecz.
Albo ktoś cofanie się w czasie i pomoże mu wygrać ;) (ja bym tak zrobiła, gdybym żyła w świecie HP, a potem bym z nim rządziła światem XD)
Szerze powiem, że mnie zgasiłaś. Ale widać, że mnie nie znasz ;) Nie dałabym się tak zwyczajnie sprzątnąć nawet jemu. Z resztą gdybym tak zrobiła miałby wobec mnie dług wielki jak Mont Everest.
"Czarny Pan odrodzi się na nowo". Już czekam z czekoladkami i szampanem, bo też mnie zaproszono. Niedługo mam samolot do Anglii, a potem muszę tylko dojechać do Little Hangleton.
Prawda jest taka, że Czarny Pan rozwaliłby tych, którzy pomogliby mu powstać na nowo, bo nie chciałby mieć konkurencji w dochodzeniu do władzy, no i przede wszystkim on nie lubi mieć długu wdzięczności. ;P
No konkurencja by go wkurzyła. Z informacji... Bo ja koresponduje z jego dawnym znajomym z Albanii, który jest zaproszony do Little Hangleton na cmentarz wynika, że jak się odrodzi po raz drugi, ma zamiar stworzyć pokazną armię infernusów. :)
Podobno nie wszystkie zmieniacze czasu są zniszczone Szepcik. Podobno jeden się zachował w Sali Czasu w MM. Idz odszukaj go.
Ale Sarumojad ma rację. Voldemort działa z ukrycia, sam, jest chłodny i niezależny. To prawda, ubił by Cię. On lubi sam kontrolować schemat. :)
Acha. Podobno jego tajny przyjaciel z Albanii, ma niedługo przybyć na cmentarz w Little Hangleton, i jest proszony Harry Potter (słyszałem, że został schwytany i siedzi już skrępowany w domu Riddlów) na uroczystą ceremonię z okazji drugiego odrodzenia Czarnego Pana. Już niedługo powróci mój Mentor, Pan i Mistrz. :d
Wszystkie które były w brytyjskim ministerstwie magii ;)
Wiem, że Voldemort taki jest. Ale jeśli tak to twój "Mentor, Pan i Mistrz." ubiłby też i ciebie.
Znaczy się chyba nie. Bo ja nie rządziłbym z nim, bo jemu by się to nie spodobało. Ja byłbym jego śmierciożercą, albo szmalcownikiem, choć śmierciożerca to wyższa ranga... Ubiłby mnie jako sługę, jakbym zasłużył na wielki gniew Czarnego Pana.
No chyba racja. Voldemort byle kogo nie zabija, bo uważa się za lepszego np. osobiście zabił Amelię Bones, wybitną czarownicę. Brudna robotę odwalają za niego śmierciożercy...
Tak to wielka łaska zginąć od takiego gościa jak on. :D
Może nie łaska, ale na pewno wolałabym żeby zabił mnie on niż ktoś w stylu Glizdogona.
Co do wyższej wypowiedzi to, widać bardzo się szanuje, skoro wam wystarczy tylko usługiwanie ;) To dziwne, zawsze wydawało mi się, że jestem skromna. W końcu musiałby docenić piękną czarodziejkę z niezwykłą intuicją i dorównującą mu poziomem mocy;)
Voldemort ludzi działać z ukrycia, siedząc w cieniu, i sprawując władzę nad MM i Hogwartem, wywołuje niepewność i strach. :D Genialne posunięcie, bowiem wszyscy są niepewni swoich losów, niż jakby się ujawnił i sam kierował urzędem jako dyrektor i minister jednocześnie.
Voldemort nikomu nie pozwoli rządzić. :p
W sumie to użyłam złego słowa. Wystarczyłby mi szacunek i liczenie się z moim zdaniem ;) (mam czasem dobre pomysły, wiesz?). W końcu on poniekąd ufał Severusowi i Belli chyba też.
Bella go kochała, a Severusowi ufał, jako człowiekowi "dobrze poinformowanemu", dlatego, że zabił Albusa Dumbledora.
Ja już wole być sługą, niż być w jego niełasce. Pamiętaj co stało się w domu Malfoyow po ucieczce chłopaka i rozbitej przepowiedni. Jak przepowiednia się rozpadła, Dumbledore powiedział, że Lucjusz powinien się skrycie cieszyć z wakacji w Azkabanie. Potem po ucieczce, kiedy Voldemort podróżował po świecie, cała rodzina dostała szlaban na wychodzenie z domu, a Lucjusz popadł w niełaskę. Ach biedny gość z niego.... Voldemort pobił go srogo :D
Także, jakbym zasłużył, to by mnie i ubił. Pamiętam jak użył Czarnej Różdżki.
Świsnęła Czarna Różdżka, a klęczący goblin padł martwy, inni rozpierzchli się przerażeni i znowu opadła broń, a ci, którzy nie zdążyli uciec, runęli jak rażeni gromem na podłogę, wszyscy...tak, skoro usłyszeli o horkruksach......skoro się dowiedzieli o nim. Samotny pośród trupów, miotał się po pokoju jak dziki zwierz w klatce, a po głowie krążyły mu gorączkowe myśli i pojawiały się rozbłyski wspomnień: jego skarby, jego zabezpieczenia..."
Ach, ten Lucjusz. A on przecież chciał tak dobrze. Chociaż zawsze mi sie zdawało, że Lucek jest nieco ofermowaty. A przy Voldemorcie, to on jest małym rozlazłym gumochłonem.