PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=30571}

Harry Potter i Kamień Filozoficzny

Harry Potter and the Sorcerer's Stone
7,5 436 807
ocen
7,5 10 1 436807
6,8 35
ocen krytyków
Harry Potter i Kamień Filozoficzny
powrót do forum filmu Harry Potter i Kamień Filozoficzny

na Harry''ego poszlam przez kolezanke, ktora tak dlugo mnie meczyla, az poddalam sie i wysupłałam z portfela 14 zl, choc film widzialam wczesniej na plycie i prawde mowiac nie zachwycil mnie. no ale czego nie robi sie dla przyjaciol. i wcale nie zlauje, ze poszlam. ona tez widziala film wczesniej ( u mnie zreszta) i mialysmy niezly ubaw. musze przyznac, ze przy blizszym poznaniu Harry bardzo zyskuje. moze dlatego, ze czytalam juz ksiazke, a moze dlatego, ze widzialam film na "malym" ekranie, nie docenialm go tak, jak trzeba. a trzeba go docenic, bo:
-efekty specjalne sa naprawde swietne (wole nie myslec co by bylo, gdyby zajeli sie nimi specjalisci od Wiedzmina...)
-zdjecia sa wspaniale
-a najlepsi zew szystkiego sa aktorzy, krorzy tworza niepowtarzalny klimacik.
nie musze chyba pisac, ze moja ulubienica jest Hermiona (rewelacyjna, bo inaczej tego nie mozna nazwac, Emma Watson) i Ron, - czyli Rupert Grint, ktory robi SWIETNE miny (sikalysmy w kinie). Harry jest troche za sztywny (wyglada jakby polknal swojego Nimbusa 2000), a w sumie da sie zjeść. a, nie zapominam oczywiscie o diabolicznym profesorze od eliksirow - Snape w wykonaniu Alana Rickmana zniewala grobowym glosem (zauwazylam, ze przy mowieniu prawie wcale nie porusza wargami!) i tlustymi wlosami (kolezanka utrzymuje, ze wcale nie sa takie brudne).
jesli chodzi o dubbing... Niektore kwestie sa calkiem calkiem, np. Hagrida czy Rona, ale ogolnie rzecz biorąc wersja oryginalna jest bez porownania lepsza. nie moglysmy z kol. przebolec, ze w wersji polskiej nie ma wezowej kwestii :"Thanksssss" (mogli chociaz wstawic "Dzięksssss"). i jeszcze jedno. Pojscie do kina bylo warte chocby dlatego, zeby zobaczyc na duzym ekranie Olivera Wooda (ozloce, jesli ktos zna nazwisko aktora)...po prostu orgazm.
jeszcze wiele moglabym pisac o roznym niuansikach i szczegolikach z filmu (sposob klaskania Dumbledore''a, tiki nerwowe Quirella, mina McConagall - czyzby cierpiala na obstrukcje?), ale trzeba to po prostu zobaczyc. i to koniecznie w kinie.
na koniec pochwale jeszcze Malfloya (ciekawe ile tworcy filmu wydali na zel) i Hagrida, aa i oczywiscie Puszka.-- przesliczny.

Patysio

Oliviera Wooda gra Sean Biggerstaff.
Więcej info o nim znajdziesz na stronce: http://biggerstaff.topcities.com/

Patysio

eine kleine suplement
Jako ze kinowe emocje opadly już ze mnie, a HARRY P. to temat-rzeka, chcialam cosik do moich wczesniejszych refleksow :) dodac. Ile razy można ogladac te sama scene w kolko? Otoz wiele razy - ja i Sami-Nie-Wiecie-Kto wieeeele razy już widzialysmy scene ze Snapem ("Good afternoon....") i zapewne jeszcze wiele razy zobaczymy. Aaaaach. To nieprawda, ze wrazenie w kinie jest najwieksze i najprawdziwsze - wcale nie! Bo tak naprawde za pierwszym razem Harry wcale mi się nie podobal (pierwszy raz widzialam na plytce) - dopiero gdy poszlam z Sami-Nie-Wiecie-Kim do kina, wpadlam w ten stan, który powszechnie zowia potteromania. A najwieksza mamy frajde siadajac przed kompikiem i wlaczajac nasze ulubione sceny, wylapujac wszystkie niuansiki i podniecajac się Snapem (hmmmmmmmm) i Oliverem Woodem (glownie ja). I po takich wlasnie rozbiorach Harry'ego mogę napisac co nastepuje:
Najmocniejsza strona filmu WCALE nie sa efekty specjalne (choc sa powalajace, to fakt), lecz SWIETNA obsada - co by się stalo z tym filmem gdyby nie Rickman (o Boski!!!), poczciwa Maggie Smith (mam nadzieje, ze problemy zoladkowe już jej przeszly :), Ian Hurt (a ty się boisz myszy...), Prawie Bezglowy Nick (John Cleese - uwielbiam Monty Pythona!) niesamowicie przystojny Sean Biggerstaff (ach, ten szkocki akcent...), no i nadzieja brytyjskiego kina: GENIALNA (tak, lubie to slowo, tak, to ja) Emma Watson, SWIETNY Rupert Grint i BARDZO DOBRY Draco Malfoy (bardzo przekonujacy w roli czarnego charakteru). Celowo pominelam tu "boskiego" Dana z korniszonem w tylku (a tam, z korniszonem - jeżeli Mark Darcy miał korniszona, to Dan ma cala beczke!), który jest tak sztywny jak Sztywny Pal Azji:). Nie wiem, czym J.K.Rowling tak się zachwycala, przeciez on gra wprost okropnie! Jedyne, co mu wyszlo w calym filmie to to, ze bardzo dobrze udawal wymioty podczas meczu quidditcha (Och, zaraz się na mnie rzuca fanki Dana - no bo przeciez on jest taki SLODKI z tym sznytem na czole). Gdzie mu się rownac z Emma czy Ronem?!? Emma jako Hermiona jest pelna temperamentu, pewna siebie, sarkastyczna i baaardzo naturalna, Rupert jako Ron gapowaty i sympatyczny, poza tym robi swietne miny i gra wprost wspaniale, doskonale zrasta się z grana postacia, czego nie da się powiedziec o boskim Danie. Jego Harry nawet nie przypomina dziecka - Daniel zachowuje się jak emerytowany weteran z czasow wojny secesyjnej albo i wczesniej. I mogą sobie jego fanki mowic, co chca - ze slodki, ze ma sliczniutkie zeby i taaaaaki przystojny, a ja i tak uwazam, ze Daniel zagral (precz z cenzura!) DO DUPY, a raczej wcale nie zagral, bo już nawet ja bym się lepiej wcielila w Harry'ego.
Aaaaaaaaa, jeszcze jedno. Chodzi mi tu o MUZYKE. Może i John Williams jest wielki, nie mnie to oceniac (chociaz LISTA SCHINDLERA mu wyszla, przyznaje). Ale, ludzie, ja w kinie przez te muzyke malo zawalu nie dostalam! No bo siedze sobie spokojnie w krzeselku, leci jakas niby-straszna scena typu bliskie spotkania Harry'ego z Voldemortem i na mnie to naprawde jakos straszno nie dziala, ale jak, pytam: JAK ja mam nie podskoczyc w krzeselku, gdy mi tu nagle Williams batutka zamacha i jak nie ryknie ta jego orkiestra...Rety! I jak tu się dziwic, ze Quirrel miał tiki nerwowe? Prawda a Bogiem muzyka tylko psuje nastroj filmu, bo po serii podskokow w krzeselku zaczelysmy się z kumpela zasmiewac jak glupie z Williamsowych wysilkow (ostatnio usilowalam poogladac INDIANE JONESA, ale już nawet nie dialogi, tylko TA muzyka sprawila, ze wylaczylam TV). Jeśli o mnie chodzi, zrobienie muzyki do Harry'ego powierzylabym bez dwoch zdan Preisnerowi, który jest geniuszem muzycznym, a Williams mu do piet nie dorasta, o!
PS. God bless Alana Rickmana za to, ze nalegal na zaangazowanie Seana B. do filmu.

Patysio

eine kleine suplement
Jako ze kinowe emocje opadly już ze mnie, a HARRY P. to temat-rzeka, chcialam cosik do moich wczesniejszych refleksow :) dodac. Ile razy można ogladac te sama scene w kolko? Otoz wiele razy - ja i Sami-Nie-Wiecie-Kto wieeeele razy już widzialysmy scene ze Snapem ("Good afternoon....") i zapewne jeszcze wiele razy zobaczymy. Aaaaach. To nieprawda, ze wrazenie w kinie jest najwieksze i najprawdziwsze - wcale nie! Bo tak naprawde za pierwszym razem Harry wcale mi się nie podobal (pierwszy raz widzialam na plytce) - dopiero gdy poszlam z Sami-Nie-Wiecie-Kim do kina, wpadlam w ten stan, który powszechnie zowia potteromania. A najwieksza mamy frajde siadajac przed kompikiem i wlaczajac nasze ulubione sceny, wylapujac wszystkie niuansiki i podniecajac się Snapem (hmmmmmmmm) i Oliverem Woodem (glownie ja). I po takich wlasnie rozbiorach Harry'ego mogę napisac co nastepuje:
Najmocniejsza strona filmu WCALE nie sa efekty specjalne (choc sa powalajace, to fakt), lecz SWIETNA obsada - co by się stalo z tym filmem gdyby nie Rickman (o Boski!!!), poczciwa Maggie Smith (mam nadzieje, ze problemy zoladkowe już jej przeszly :), Ian Hurt (a ty się boisz myszy...), Prawie Bezglowy Nick (John Cleese - uwielbiam Monty Pythona!) niesamowicie przystojny Sean Biggerstaff (ach, ten szkocki akcent...), no i nadzieja brytyjskiego kina: GENIALNA (tak, lubie to slowo, tak, to ja) Emma Watson, SWIETNY Rupert Grint i BARDZO DOBRY Draco Malfoy (bardzo przekonujacy w roli czarnego charakteru). Celowo pominelam tu "boskiego" Dana z korniszonem w tylku (a tam, z korniszonem - jeżeli Mark Darcy miał korniszona, to Dan ma cala beczke!), który jest tak sztywny jak Sztywny Pal Azji:). Nie wiem, czym J.K.Rowling tak się zachwycala, przeciez on gra wprost okropnie! Jedyne, co mu wyszlo w calym filmie to to, ze bardzo dobrze udawal wymioty podczas meczu quidditcha (Och, zaraz się na mnie rzuca fanki Dana - no bo przeciez on jest taki SLODKI z tym sznytem na czole). Gdzie mu się rownac z Emma czy Ronem?!? Emma jako Hermiona jest pelna temperamentu, pewna siebie, sarkastyczna i baaardzo naturalna, Rupert jako Ron gapowaty i sympatyczny, poza tym robi swietne miny i gra wprost wspaniale, doskonale zrasta się z grana postacia, czego nie da się powiedziec o boskim Danie. Jego Harry nawet nie przypomina dziecka - Daniel zachowuje się jak emerytowany weteran z czasow wojny secesyjnej albo i wczesniej. I mogą sobie jego fanki mowic, co chca - ze slodki, ze ma sliczniutkie zeby i taaaaaki przystojny, a ja i tak uwazam, ze Daniel zagral (precz z cenzura!) DO DUPY, a raczej wcale nie zagral, bo już nawet ja bym się lepiej wcielila w Harry'ego.
Aaaaaaaaa, jeszcze jedno. Chodzi mi tu o MUZYKE. Może i John Williams jest wielki, nie mnie to oceniac (chociaz LISTA SCHINDLERA mu wyszla, przyznaje). Ale, ludzie, ja w kinie przez te muzyke malo zawalu nie dostalam! No bo siedze sobie spokojnie w krzeselku, leci jakas niby-straszna scena typu bliskie spotkania Harry'ego z Voldemortem i na mnie to naprawde jakos straszno nie dziala, ale jak, pytam: JAK ja mam nie podskoczyc w krzeselku, gdy mi tu nagle Williams batutka zamacha i jak nie ryknie ta jego orkiestra...Rety! I jak tu się dziwic, ze Quirrel miał tiki nerwowe? Prawda a Bogiem muzyka tylko psuje nastroj filmu, bo po serii podskokow w krzeselku zaczelysmy się z kumpela zasmiewac jak glupie z Williamsowych wysilkow (ostatnio usilowalam poogladac INDIANE JONESA, ale już nawet nie dialogi, tylko TA muzyka sprawila, ze wylaczylam TV). Jeśli o mnie chodzi, zrobienie muzyki do Harry'ego powierzylabym bez dwoch zdan Preisnerowi, który jest geniuszem muzycznym, a Williams mu do piet nie dorasta, o!
PS. God bless Alana Rickmana za to, ze nalegal na zaangazowanie Seana B. do . filmu

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones