PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=142402}

Harry Potter i Książę Półkrwi

Harry Potter and the Half-Blood Prince
2009
7,5 323 tys. ocen
7,5 10 1 323272
6,0 54 krytyków
Harry Potter i Książę Półkrwi
powrót do forum filmu Harry Potter i Książę Półkrwi

Mam dla wszystkich fajną zabawę. Polega ona na tym, że dana osoba pisze jedno zdanie a druga dopisuje kolejne tak aby powstała jakaś fajna historia. Tak wiem, że to już stara i oklepana zabawa, ale zawsze na czasie i dobra na nudę.

Podam tu rozdziały, które zostały już zapisane na tym forum pod tajemniczym tematem, który mało kto odwiedziła.

Rozdział I

Hipermarket stał niedaleko Hogwartu. Niestety wegetariański dział był
oddalony od działu magicznego o metr. Hermiona bardzo kochała koty,
czego nie podziwiał kierownik sklepu, bo uważał, że psy kradną resztki
jedzenia. Skrzaty także lubią koty, ale psy szczekają dupami, które są
zielone.Szlamy się buntują przeciwko nam, ponieważ hipermarket stał
niedaleko Hogwartu. Hagrid cieszył się z nowego działu o tematyce
miłosnej, mówiąc"Nie!" wszystkim sklątkom tylnowybuchowym. Harry chciał
zobaczyć jego nowe sklątki przedniowybuchowe, niestety się zatruł
fasolką po bretońsku. Ron widział jak Hermiona szła wzdłuż działu
"zakochanie od zaraz" kręcąc niebieską peruką trzymaną w ustach
umalowanych różową szminką. Dziewczyna miała piękne oczy, które mówiły
bezgłośnie o uczuciu do niego. Wtem postanowiła kupić mu stringi gdyż
lubiła wypukłości w okolicach niskich części ciała. Z tego wszystkiego
zapomniała zabrać fetyszowskiego tygodnika o kabaretkach. Dlatego
ukradła samochód wujka Alfreda. Rok szkolny zaczął się za wcześnie, bo
Voldemort zapomniał powiedzieć "Idę kupić papierosy i piwo". Gdyż
śmierciożercy wyżłopali Red Bulla Dumbledore'owi, on walnął się w łeb i
zawołał "Niech to do cholery". Harry znowu ulepił bałwana o długim nosie
i zakopał postmodernistyczną, głupią czapkę Rona pod taflą twardego lodu
pokrywającego jezioro w Azkabanie, na którym Snape i Bellatrix zrobili
kupę.Fenrir nie lubił lodów czekoladowo-pomidorowych z cynamonem, które
mu zaszkodziły zdrowotnie na żołądek, więc zabił McGonagall. Niuchacz
dotknął ręką brudnych uczniów, a oni uwiązali go w Azkabanie. Zgredek
wyruchał ropuchę Nevilla wiele razy. Zimą Harry wyszywał złote czapki
Hanny Montany na jej koncerty w Hogsmade. Koncert był nieudany, ponieważ jej
nogi zaczęły się łamać jak małe kawałki. Ludzie masowali zgliszcza
bardzo dokładnie i zobaczyli wilkołaka jedzącego starą kapustę na zimno
i dostali biegunki. Malfoy śmiał się z wilkołaka który zwymiotował na
wycieraczkę Voldemorta. Zachód słońca nad błoniami Hogwartu był długi i
piękny jak laska, dlatego Ron chciał koniecznie sfotografować nagiego
Filcha. Kiedy Poppy poszła zrobić susiu zobaczyła zieloną parasolkę
Angeliny Jolie, która zaatakowała ją. Kieł znalazł kość udową porzuconą
przez gobliny gwałcące stare żaby. Luna była animagiem. Różdżki Snape'a
wybuchały w bibliotece dla której chciał zrobić coś niezwykłego. Arianna
wylizała Zgredkowi ciastka, które z wyglądu przypominały nauczycieli
Durmstrangu.Bellatrix kochała Brada Pitta oraz Artura Weasleya, którzy
miziali swoje pośladki szorstkie jak papier ścierny. Lupin oblizywał się
po stosunku z Nagini, ale nie był on wyżyty do końca. Nimfadora była
zazdrosna, że nie umie kompletnie nic. Więc poszła do Narcyzy. Malfoy
zamordował Crabba i Goyla za to, że grzmocili jego matkę. Ginny płakała
w łazience Jęczącej Marty. Gdy nagle bazyliszek ożył i też zaczal
plakac. Wybuchł wulkan płaczu i emocji. Uczniowie też płakali, bo
Bazyliszek był smutny. Gdy nagle ponurak zawył. A to oznaczało bitwę
dwóch światów. Cały Hogwart intensywnie przygotowywał zajefajne czarne
różdżki i horkruksy. Każdy wymawiał zaklęcia płaczu na wrogów.

Rozdział II

Pewnego dnia, Jęcząca Marta płakała w łazience ponieważ zgubiła coś
bardzo
ważnego, lecz nie wiedziała co. Odwiedziła ją Luna
wraz z Ginny które pocieszały biedną Martę. Niespodziewanie do łazienki
weszła Hermiona ubrana w nic, była naga. Wszyscy zaczęli wrzeszczeć z
rozkoszy krzyku na Hermionę. Była zgrabna.
Następnego dnia zdenerwowany Ron szukał Laveder "Kwiatuszek" Brown aby ją uwieść. Jednak ona była już z Draco szczesliwa. Mimo tego Ron próbował ją odciągnąc od niego, lecz nagle zorientował się, że Harry też ją kocha.
Więc zabił siekierą Harry'ego który niewiedział, że Ron wbił mu sztylet w serce.
Jednak Harry przeżył, ponieważ miał serce z kamienia. Gdy się obudził
spojrzał na swojego przyjaciela i zapłakał. Nie mógł uwierzyć, że Ron
chciał go zabić. Ginny ciągle płakała ciągle myśląc o Harrym. Chciał ją
pocieszyć Severus, ale Ginny ugodziła go różdżką. Rozgniewany uderzył ją
podręcznikiem w głowę. Ona zaczęła płakać aż nagle zemdlała uderzając nogą w
umywalkę, przewracając ją na siebie. Była cała poobijana i mokra.
Różdżka wbiła się w posadzkę!
Ginny postanowiła zemścić się na Ronie i wypowiedziała mu wojnę. O dziewiątej wieczorem przy portrecie Grubej Damy odbył się pojedynek. Ron trafił przez przypadek w McGonagall zaklęciem Levicorpus. Zaklęcie spowodowało podniesienie za nogi pani profesor. Szata McGonagall znikła i została w samej bieliźnie. Neville nie mógł oddychać, bo Ginny trafiła go "Drętwotą".Trzeba było szybko mu pomóc. Gryffindor stracił 500 punktów i każdy dostał szlaban. Z tego powodu Ginny i Ron skoczyli z mostu, ale uratował ich profesor Snape na latającym dywanie. Dumbledore odwołał karę, lecz zakazał im Quidditcha przez pół roku.
Następnego dnia znaleziono martwego jednorożca na błoniach - to Voldemort znowu spróbował jego krwi. Nakrył go na tym Neville, który obmacywał bijącą wierzbę wieczorem w poszukiwaniu jej nasion. Chciał on bowiem wyznac miłość Pansy Parkinson!
Szok ogarnął cały Hogwart, a Harry załamał się nerwowo, gdyż miał oko na Nevilla, Ginny bowiem nie miała w sobie tego czegoś, na co leciał Harry, lecz ona dała mu nowe okulary i od razu humor mu się poprawił więc postanowił pójść z Hagridem na kremowe piwo i kieliszeczek szkockiej. Hermiona równiez się do nich przyłączyła, ale najpierw musiała pobiec do Biedronki po szampon dla mega przetłuszczających się włosów dla Snape'a. w sklepie spotkała ducha Cedrika, który również miał przetłuszczone włosy, gdyż menele są wśród nas, Cedric prosił ją aby zapytała się Harry'ego jak ma się jego jajo, które potrafiło się otwierać i wydawać okropne dźwięki- gdyz był tego bardzo ciekaw, ale Harry uwielbiał chodzić z nim do kąpieli , którą gorąco polecił mu zmarły adorator <czytaj przyjaciel> Jego jajo przysłaniało mu cały świat. Bardzo sie o nie martwił. Lecz gdy Hermiona na wieśc o tym popuściła ze smiechu, na środku sklepu pojawiła sie kałuża uryny o zapachu zgnitych pcheł w sosie własnym z dodatkiem wosku z uszu i krzyżaków w masie pajęczynowej. Duch Cedrika zaczął szybko tą maź zbierać z podłogi do pudełka, gdyz dzięki niej jego fryzura była trwała. Zawsze podkradał on siki Hermiony, lecz ona nic o tym nie wiedziała. Pewien facet wchodząc do sklepu, wpadł na mocz i sie poślizgnął, był to Lucjusz. Lucjusz wylądował na tyłku i podarł sobie spodnie w kroku. Hermiona wzdrygnęła się na ten widok ponieważ jego jądra były duże, większe od Rona. Lucjusz spojrzał z odrazą na Hermionę, ale ona nawet nie przestała wytrzeszczać gałów.

Rozdział III

Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! - Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając biednego psa.
- Expelliarmus - zaklęcie Dumbledora było tak silne, że Voldemort aż piardnął z wrażenia . Wrzasnął:
- Tylko na tyle Cię stać, Dumbledore
- Minervo, zabierz stąd Rona i Harrego. Natychmiast! - powiedziała pani Pomfrey do McGonagall. Ale ani Harrego ani Rona nie było w pobliżu...
- Ale.. ale NIE MA ich tutaj! - odpowidziała pani McGonagall, uciekając wraz z Pomfrey do chatki Hagrida.
Tymczasem wokół bijącej wierzby Dumbledore i Voldemort odbywali olbrzymią bitwę sam na sam.
- Postaraj się bardziej Dumbledore. Chcę, żeby mój pierd był bardziej.. intensywny. To pomoże mi Cię zniszczyć! Bua hua hua (zakrztusił się)
- Ale jesteś durniem! - powiedział Harry, który nagle pojawił się obok Voldzia latając nad jego głową na swojej Błyskawicy.Zaskoczony Voldemort wezwał całą swoją armie śmierciożerców i... umarł, z wysiłku i utraty mocy.

Rozdział IV

"Po wojnie ze śmierciożercami nastały dni spokoju, ale dyrektorem została Sybilla Trelawney, bo Dumbledore poległ w walce. Zrozpaczony Harry postanowił go wskrzesić przy pomocy Kamienia Wskrzeszenia. Jednak okazało się, że przez przypadek kamień zjadła pani Trelawney. Pogrążony w żałobie, poszedł do gabinetu pani Sybilli i zaczął płakać na jej ramionach.
- Co się stało? - spytała
- Zjadła pani kamień - krzyknął wściekle Harry chwytając miecz Gryfindora, ścinając głowę Sybilli rzucajac ją za okno."

Ach! To było wszystko sen! Harry spał smacznie w łóżku! A gdy otworzył oczy ujrzał na szafce głowę Sybilli ociekającą krwią...
Cóż, dziwne rzeczy się dzieją, ALE TO TEŻ był sen. Obudził się rano starsznie sie pocąc.
- Nic Ci nie jest?? - spytał przestraszony Neville.
- Nie, nic... - odpowiedział skruszony Harry ocierając pot z czoła.
- Neville, masz te nasiona Bijącej Wierzby? - spytał po chwili Harry.
- Tak, chcesz trochę?? - powiedział grzebiąc w kieszeni - a po co Ci one?
- Muszę wytworzyć eliksir
- A jaki eliksir, mogę Ci pomóć? - spytał Neville.
- Eliksir powodujący niewidzialność, potrzebuję jeszcze much siatkoskrzydłych i skórki Mimbulus'a mimbletonia.
- Wspaniale! Mam je w moim składziku młodego zielarza. - uradował się Neville.
- Muchy ma Zgredek - wtrącił Ron zaspanym głosem - A teraz pozwólcie, że pójdę na śniadanie. Gdy otworzył drzwi ujrzał Hermionę
- Cześć chłopaki - powiedziała radośnie - Znalazłam list pod waszymi drzwiami. Jestem głodna i chętnie się do was przyłączę.
- Daj mi ten list- powiedział Seamus, lecz gdy go chwycił list spłonął mu w reku i pojawił się w ręce Harry'ego.
- Ciekawe co to - spytał zaciekawiony Ron
- Zaraz zobaczymy-wtedy Harry wziął do ręki spalony list i przeczytał napis napisany krwią Bazyliszka:
"Jutro o północy, Hogwart spłonie" z podpiskiem "DT"
- Co to DT - spytał Neville,
- Niewiem... - odpowiedział Harry - Hej spójrzcie! - Napis zniknął i list rozsypał się i jego wióry ułożyły się w napis: "PORTAL w ZK"
- Boże, co to oznacza- powiedziała Hermiona mdlejąc na Rona.
- ZK.. ZK... Co to jest? Zakazany Las... - Harry próbował wymyślić co to jest.
- Harry Potter, sir - zjawił się nagle Zgredek - Ja wiem co to jest ZK! Tylko Malfoy mi zakazał mówić, sir!
- Zgredku Malfoy już nie jest Twoim panem możesz powiedzieć - odparł Ron.
- Ale on powiedział, że jeśli powie, to mnie udusi! Ja nie.. - wyjąkał Zgredek łapiąc lampkę z nocnego stolika.
- Zgredku odłóż to! Malfoy Ci nic nie zrobi, już ja go prędzej uduszę. - powidział Harry
- No dobrze Zgredek powie ZK to Zakon Księżyca stworzony przez Lucjusza Malfoy'a mająca siedzibę w Norwegii.
- Co my teraz zrobimy? - odparł Ron - Chyba nie chcesz tam lecieć?
- A właśnie, że chcę - żachnął się Harry.
-Ale to zbyt niebezpieczne-powiedział Ron
- Nie pozwolę zniszczyć Hogwartu, Hogwart to mój dom! - krzyknął Harry.
I tak, Harry, Ron Hermiona, Ginny i Luna polecieli do Norwegii.


Rozdział V


W Norwegii panował Stan wojenny więc Harry i reszta udali się do Finlandii gdzie można było spotkać Świętego Mikołaja który był chory, na świńską grypę. Niestety nie mogli mu pomóc, bo ten śmiał się z włosów Ginny, więc ta go zabiła.

- I kto nam teraz przyniesie prezenty? - posmutniał Ron
- Zamknij się, mamy tu szukać Zakonu Księżyca - syknęła Ginny
- Ale przecież jak w tym roku byłem grzeczny - powiedział Ron
- Ron, bo cię... - zaczęła Ginny
- Przestańcie! Lecimy do Norwegii jeszcze raz! Jutro Hogwart spłonie - krzyknął Harry.
- I co z tego?! - odrzekł Ron. - Ja chcę mieć w tym roku prezenty!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Ronem? - Hermiona zaczęła walić chłopaka po twarzy.
- Hermiona, przestań! - wrzasnął Ron. - Chcę prezenty!
- Petrificus Totalus - zaklęcie wypowiedział mały chłopak zamrażając jednocześnie Hermionę i Rona.
-Lepiej nie zadzierajcie ze mną - odparł chłopak grzebiąc różdżką w nosie który był piegowaty.
- Kim jesteś?
- Nie wiem
- Ach Tak? Avada Kedavra! - Harry zabił małego chłopca jednocześnie odmrażając Rona i Hermionę.

Po czym udali się do Norwegii, miasta Zockar i spytali się przechodnia o Zakon Księżyca:
- Przepraszam, panią czy wie pani...
- Nie mam pojęcia.
- Nie ma pani pojęcia o czym? Nawet nie zadałam pytania - odparła Luna.
- Nie idźcie tam, gdzie chcecie iść, a pozostaniecie przy życiu...tam kryje się zło.
- Wow. Aż ciarki prze zemnie przeszły...lepiej nie ryzykować przecież jesteśmy jeszcze tacy młodzi. - Zaśmiał się Ron
- Ale nawet TA BABA nie usłyszała naszego pytania! - krzyknęła Ginny
- Czy wie pani... ale niestety Ginny nie zdążyła dokończyć pytania gdyż wtrąciła się Luna, wyjmując z plecaka jakiś amulet, twierdząc, że pomaga on z osobami, które nie mogą się wysłowić.
- No więc, czy wie pani coś o Zakonie Księżyca? - zapytała Luna z uśmiechem.
- Ja.. Ja nic nie wiem! - odpowiedziała przestraszona kobieta.
- GADAJ, ALBO PO TOBIE, STARA BABO! - syknęła Ginny.
- Osz ty smarkulo! -krzyknęła kobieta i zaczęła dusić z całej siły Ginny.
Ron wyciągnął różdżkę i wycelował w kobietę która od razu puściła Ginny i znikła z pola widzenia. Ginny ledwo mogła oddychać.
- No i co teraz? - zapytał Harry obmywając twarz w kałuży brudnej wody.
- Zgredek wie, ale Malfoy zakazał mówić.
I szli w milczeniu na północ aż natrafili na sklep Biedronka. Weszli do niego i zobaczyli Bellatrix która kupowała papierosy. Były one w kolorze rasta, który byly jej ulubionym. Harry wolał różowy, zachwycił się nim kiedy to jeszcze Umbridge była dyrektorką. Postanowił więc kupić papierosy aby dorównać Belli, lecz ona nie zwróciła na to uwagi. Harry się zasmucił i pobiegł się wypłakać do działu z mięsem gdzie panował ogromny tłok. Harry ujrzał wielki napis: "OKAZJA!!! WYSPRZEDAŻ MIĘSA JEDNOROŻCA. TYLKO DZIŚ."

Nastepnego dnia Harry niczym zakompleksiona nastolatka zrobił sobie makijaż.

Rozdział VI

Było zimno jak cholera, ale to normalne w Norwegii o tej porze roku. Mimo złej pogody, Harry postanowił iść dalej przez zaspy.

- Ja już nie mam siły. - narzekał Ron.
- Mogłeś nie jeść tyle słodyczy. - powiedziała Hermiona.
- Ale one były takie dobre. - oblizał się
- Dobrze wiesz, że to źle wpływa na twój cholesterol!
- Hej spójrzcie tam
- Nic nie widzę. - odpowiedziała Hermiona.
- Bo ślepa jesteś - odparł Ron - I głucha też. A do tego brzydka jak gówno. Lepiej się zamknij.

Dziewczyna się rozpłakała i pobiegła przed siebie, gdy nagle przewróciła się o wystający korzeń z ziemi. Ron z Harrym podbiegli do niej, a Luna spostrzegła, że coś rusza się w krzakach. Był to przyczajony maniak seksualny.
- Nienawidzę Cie Ronaldzie!- krzyknęła Hermiona podnosząc się z zaspy zgniłych liści. Wtedy ukryty maniak rzucił się na bezbronną dziewczynę z ofertą sprzedaży garnków.

- Przepraszam bardzo, ale chyba zostawiłam żelazko na gazie.
- Odczep się ode mnie! - krzyczała Ginny, która miała na głowie wściekłą wiewiórkę mięsożerną.
- Lordzie proszę zostawić panią. - Na wiewiórkę nakrzyczał mężczyzna sprzedający garnki.
- Dziękuję ale i tak nie chce z panem przebywać!-powiedziała Ginny.
- A mogę zobaczyć te garnki? - zapytała się Luna.
- Ależ proszę kochana panienko mogę je sprzedać po niskiej cenie-powiedział facet.
-Kupię te dwa niebieskie dla taty i jeden różowy dla Rona żeby miał gdzie gotować swoją fasolkę po bretońsku-powiedziała wesoło Luna.
Ron dostał ślinotoku na myśl o fasolce.
- Chciałbym wszystkim przypomnieć, że musimy jak najszybciej dostać się do Zakonu Księżyca. - Rzekł Harry.
-Ok tylko wyluzuj na razie i tak nic pożytecznego nie robisz - powiedział Ron.
- Ratuje Hogwart. To nie jest pożyteczne?
- Jak na razie nie widać efektów zamiast coś robić ciągle narzekasz!
- W dupie mam was. - Poszedł w swoją stronę. Wszyscy słyszeli jego cichy smutny płacz. Nagle Harry przeniósł sie przed wielkie kamienne drzwi, na których były inicjały ZK.
Za drzwiami stał chłopak i kobieta, których już spotkali na swojej drodze.Harry postanowił do nich podejść ale oni szybko uciekli. Potter biegł za nimi bardzo długo, aż w końcu spotkał paniom lekkich obyczajów która zaproponowała mu swoje usługi po okazyjnej cenie z których Harry skorzystał i w ten sposób uratował Hogwart.

Rozdział VII

Harry obudził się wcześnie rano w łóżku Snape`a. Nie pamiętając zupełnie co zaszło poprzedniej nocy. Zobaczył, że na szafce koło łóżka leży dziurawa prezerwatywa i wielkie dildo w kształcie głowy. Przeraził się jak nigdy.
Chciał wstać z łóżka ale zobaczył że jest nagi a wokoło nie widać jego ubrań. Podszedł więc do szafy, a gdy ją otworzył wypadł trup Draco. Chciał zadzwonić po straż miejską ale zobaczył że nie ma nic na koncie, więc nie tracąc czasu zerwał ubrania z Malfoya i włożył na siebie. Po czym szybko wybiegł z pokoju. Po kilku chwilach dotarł do Wielkiej Sali, wszyscy na niego patrzyli, ponieważ miał szaty Slytherin. Ron myśląc że przeszedł on na ciemną stronę, pochwycił czym prędzej widelec którym jadł sznycla i wbił go Harry'emu w nogę. Lecz on nic nie poczuł, bo przecież miał drewnianą. Był to pamiątka po pijackiej libacji Harry'ego z Nevillem po której to Harry wypadł z okna swojego pokoju i stracił jedną kończynę.

- Panie Potter. - Odezwała się McGonagall
Harry myśląc że chce ona go oskarżyć o zabójstwo Malfoya odpowiedział:
- Ale ja mam alibi.
- Tak? To słuchamy.
- Aleeee... ja nie pamiętam gdyż wczoraj za dużo wypiłem i obudziłem się nad ranem u Profesora Snape, całkiem nagi i do tego ten trup Draco w jego szafie. - Wszyscy z niedowierzaniem patrzyli na Harry'ego. - A właściwie gdzie jest profesor?
- Profesor Snape poszedł pochować Malfoya w ogródku Hagrida - powiedział Zabini wchodzący na Wielką Salę.
- To Hermiona go zabiła - powiedziała głośno Ginny - Widziałam na własne oczy.
- Tak? - spojrzała ze zdziwieniem profesor McGonagall na Hermionę, która właśnie zajadała się fasolką po bretońsku.
- Tak to ja - przyznała płacząc Hermiona - lecz nie zrobiłam tego specjalnie wszystko zaczęło się wczoraj gdy Draco spytał się mnie czy jestem dziewicą, zdziwiło mnie to pytanie ale odpowiedziałam tak, wtedy on powiedział że jest prawiczkiem i spytał się mnie czy zrobię to z nim w łazience Jęczącej Marty. Ja odpowiedziałam, że to dobry pomysł, ale bardziej bym się napaliła gdybyśmy mieli to zrobić potajemnie w łóżku Snape, gdy go nie będzie.
- Zabiłaś mi syna szlamo. - Nagle znikąd pojawił się Lucjusz
- Ej Lucek jak ty się wyrażasz przy dzieciach?!- powiedziała McGonagall
- Wszyscy tego pożałujecie. - Podniósł ręce do góry i pojawiły się Dementorzy.
Dementorzy,którzy byli niewypoczęci po nocnej libacji. Z tego wszystkiego zapomnieli swoich szat. Pod szatą kryły się rzeczy o jakich nikt nawet nie myślał. Wszyscy na sali zaczęli wymiotować, jedyny Ron pod wrażeniem ich ciał rozmarzył się i niechcący wskoczył pod spódnicę Hermiony. Chciał już dobrać do jej majtek, ale poraził go prąd.

- Czyli nadal jesteś dziewicą?
- Po złych doświadczeniach ostatniej nocy w pokoju Snape'a z Draco postanowiłam zastosować trik jak dziewczyna ze Strasznego filmu i założyć majtki pod napięciem, aby moja pochwa była bezpieczna od wszelkich złych przygód- powiedziała rozwścieczona Hermiona.
- Jak ty go zabiłaś?
- Zabiłam go siekierą w czułe miejsce faceta:)
- Ale tak po prostu?
- Tak, tak po prostu - I w tym momencie dziewczynę zaatakował Dementor
Hermiona była bezradna, Dementor już zbliżał się do niej ze swoim śmiertelnym pocałunkiem i gdy myślała że to już koniec, nagle ni stąd ni z owąd z pod stołu wyskoczył Dumbledore, który przyjął ten pocałunek na swoje usta i po chwili padł na ziemie. Wtedy Ron krzyknął:

- Drops nie żyje
Wtedy McGonagall sobie zrymowała:
- Serducho jeszcze pika dajcie tu medyka - Ron czym prędzej pobiegł po panią Pomfrey
Jednak biegnąc Ron poślizgną się na dildzie Harrego, które wypadło mu z kieszeni w drodze do wielkiej sali. Uderzył się głową o posadzkę i stracił przytomność.
Kilka godzin później Ron obudził się w skompanym już w mroku skrzydle szpitalnym, w główie łópało go jak po wypiciu butelki taniego wina, lecz był szczęśliwy bo naprzeciw siebie zobaczył Dumbledora i mimo że był w fatalnym stanie to jednak żył.

- Jak dobrze, że pan żyję profesorze. - Ucieszył się jak małe dziecko skacząc po łóżku.
Ja również się cieszę - odpowiedział z uśmiechem Dumbledore- Jednak to wszystko mogło by się dużo gorzej dla mnie skończyć,gdyż po pocałunku Dementora moja pikawa zaczeła coraz słabiej pracować a na zamku nie było defibrylator wtedy z pomocą przyszła mi Hermiona która jako defibrylatora użyła swoich majtek pod napięciem i tak uratowala mi życie ,w zamian za to ja postanowilem wybaczyć jej to że zabiła Malfoya.

Rozdział VIII

Po kilku dniach do gabinetu dyrektora wbiegł Hagrid, cały posiniaczony.
- Od kogo dostałeś taki łomot Hagridzie? - spytał przerażony Dumbledore
- Od Bijącej Wierzby
- A po jakiego chuja tam do niej poszedłeś?!- powiedział zdenerwowany Dumbledore - i przepraszam cię Hagridzie za słownictwo ale nie jestem dzisiaj w sosie. - Zerknął na pergamin leżący na biurku.
- A cóż to? - zapytał się zaciekawiony gajowy
- To jest właśnie powód mojego zdenerwowania - odpowiedział Dumbledore - powiem ci Hagridzie w tajemnicy, że wczoraj w nocy poszedłem trochę się odstresować do Hogsmeade, a konkretnie to udałem się do Nocnej Knajpki Miłości ,którą polecił mi Snape mówiąc ,,tam znajdzie Pan dyrektorze najlepsze kobitki w całym Hogsmeade ,które nie dość że są tanie to jeszcze zrobią Panu takie rzecz o jakich Pan nie śnił'. Poszedłem tam i rzeczywiście te panie robiły niesamowite rzeczy z moimi genitaliami, a dziś przyszedł rachunek za tą przygodę mojego życia. Mógłbyś Hagridzie jeszcze raz przeczytać co na tym pisze?
- Cholibka. To chyba utrzymanie Hogwartu jest tańsze od tego.
- Nie dobijaj mnie Hagridzie. Muszę się napić Kremowego Piwa. Chcesz?
- Nooo nie wim... jestem na odwyku... ale w sumie co mi tam,jak to się mówi co nas nie zabije to nas wzmocni,niech dyrektor polewa- powiedział wesoło Hagrid.
Tymczasem w wieży Grifindoru Harry i Ron dotykali się po dupie,wtedy weszła Hermiona
- Ale z was geje- powiedziała śmiejąc się z nich
- My się uczymy tylko anatomii człowieka, profesor McGonagall nam kazała- odpowiedział zakłopotany Harry
- A co nam tam przyniosłaś w tej reklamówce- zaciekawił się Ron
- Fasolkę po bretońsku. Ukradłam z kuchni, ale nikomu nie mówcie. - Ron dostał nagle ślinotoku i rzucił się na reklamówkę. - Ronaldzie przestań.
- Daj mi, daj mi - chłopak zaczął zachowywać się jak zwierzę jednak w tej chwili obezwładnił go Harry.
- Ron nieee!!! Nie jedz tego, bo znów będziesz gazował przez całą noc i tak jak ostatnio trafimy na tydzień do skrzydła szpitalnego z podejrzeniem zaczadzenia.
Jednak Ron był w transie w jego głowie była tylko jedna myśl,,zeżreć całą fasole'',więc Harry musiał szybko działać, wyjął z pod łóżka baseballa którego dostał na 15 urodziny od Hagrida i już chciał walnąć go głowę, ale do pokoju wpadł zdyszany Neville.
- Ale afera. Jakaś zamaskowana osoba pobiła do nieprzytomności kucharkę i ukradła cały zapas fasolki po bretońsku.
- To nie ja- odpowiedziała bez zastanowienia Hermiona cała zaczerwieniona
Wtedy Harry krzyknął:
- Ja też nie
A Ron czym prędzej wypluł fasole którą miał jeszcze w buzi pd kołdrę Harrego.
- Co wy tak dziwnie się zachowujecie?
Wtedy Ron nie wytrzymał i potężnie pierdnął, aż drzwi i okna wyleciały.
- To wy. - wrzasnął Neville i wybiegł z pokoju.
- Zanim!!!- ryknoł Harry - trzeba dorwac grubego bo jak nas wyda to wylecimy z Hogwartu
Harry wziął baseballa. Ron kastet, a Hermiona łańcuch. Gonili chłopaka po wszystkich piętrach Hogwartu, aż w końcu wpadli na Dumbledora, który właśnie właśnie wiązał buta.
-O cześć dzieciaki, a co wy biegacie tak po szkole?- odpowiedział niewyraźnie Dumbledore
- A tak bawimy się w berka bo niemamy lekcji- odpowiedziała poddenerwowana Hermiona
- Czy pan profesor nie jest przypadkiem uchlany ?!- spytał się z przerażeniem Harry
- A tak trochę sobie golnęliśmy z Hagridem kremowego browara i nie tylko hahaha- powiedział wesoło profesor
- Ty pijaku- powiedział z drugiego końca korytarza Aberforth, który był cały poobijany
- Ciebie też zaatakowała Bijąca Wierzba? - spytał się Dumbledore
- Nie to sprawka Hagrida ,który pokazywał mi przed chwilą jak bije Bijąca Wierzba od ,której dostał dzisiaj rano podobno niezły łomot. - A ty co tak klęczysz braciszku nad Ronem jakbyś za przeproszeniem chciał mu obciągnąć?- spytał się Aberforth. Ron się zaczerwienił, a Albus wstał.
- A ty tak w ogóle co tu robisz, braciszku? I od kiedy masz wstęp do Hogwartu? - zapytał patrząc groźnym wzrokiem na brata.
- To my już pójdziemy. - powiedział Harry chwytając Neville za kołnierz.
- Panie profesorze muszę coś panu powiedzieć - szarpał Neville
- Słucham cię Neville- odparł Dumbledore
Wtedy Hermiona wbiła swoje ostre pazury w jajca Nevilla a on pisnął z bólu
- Już nic profesorze- odrzekł Longbottom
- Jaja sobie ze mnie robisz,już na górę - odpowiedział Dumbledore
Gdy czwórka przyjaciół wracała na górę w oddali można było usłyszeć głos Dumbledore ,który mówił,,weź to ode mnie...nie,nie i jeszcze raz nie....weź bo ci wyjadę z dychy mówiłem że nie kupie od ciebie tych używanych dild...weź sobie to dildo wsadź w dupę''.
- Już nam nie uciekniesz Nevillku. Bua hua hua (zakrztusiła się). Sorry kłaczek.
- Jesteś psychiczna, zabijesz mnie tak jak Draco?
- O nie nie ja z tobą się bawić nie będę, ale Harry i Ron z chęcią pobawią się z tobą w lekarza -odpowiedziała Hermiona.

Rozdział IX

Gdy Ron, Harry i Neville uczyli się anatomii, Hermiona siedziała nad grobem Draco rozmyślając nad tym jak straciła z nim dziewictwo,nagle coś się poruszyło pod ziemią
- Hagrid chodź szybko coś się rusza po ziemia to chyba Draco przemienił się w zombi!!! - Lecz Hagrida nigdzie nie było. Przestraszona dziewczyna schowała się za drzewo. A z ziemi wyszedł Krecik. - Uf. - Hermiona odetchnęła z ulgą.
- Co mnie straszysz złamasie!!!- krzykneła wściekła Hermiona do krecika.
I mocnym kopem posłała zwierze przez okno do chatki Hagrida, rozbijając przypadkiem coś. Chcąc szybko przeprosić Hagrida za to. Pobiegła do jego chatki jednak nikt nie otwierał, a z okna jego domku wylatywał okropny zapach. Hermiona postanowiła to sprawdzić i jednym kopniakiem wyważyła drzwi. Gdy weszła do środka ujrzała przestraszonego Zgredka.
- Zgredek? Co ty tu robisz - zdziwiła się Hermiona
- A pilnuje zupy Hagridowi ,żeby się nie przypaliła bo on na chwile wyskoczył po jakieś przyprawy do Hogsmeade.
- a ja też się załapie na jakąś porcje, a tak w ogóle co to za zupa?
- Nie wiem Hagrid dzisiaj z rana wykopał coś z ogródka i wrzucił do gara, powiedział że będzie w niej dużo mięsa i nazwał on ją jakoś.... malfojówka?coś w tym stylu.Domyślasz się z czego może być zrobiona? Hermiona czym prędzej wybiegła z chatki i wpadła na Lunę, wymiotując na nią.
- Najmocniej cię przepraszam Luno. Masz nową fryzurę?
- Nie, jestem tylko trochę rozczochrana ,gdyż profesor Snape łapał mnie za sutki a ja próbowałam mu się przeciwstawić i trochę się poszarpaliśmy - powiedziała zadowolona z siebie Luna
- A to zboczuch - odpowiedziała Hermiona z tajemniczym uśmiechem - dobra na razie, śpieszę się do zamku, bo muszę powiedzieć Harry'emu i Ronowi, że nie mają przychodzić na zupę z trupa do Hagrida. A ty się jakoś ogarnij. - pobiegła w stronę zamku. Zgredek wyskoczył z chatki.
- Luna ucieka. - chwycił dziewczynę za rękę
- Co się stało?
- Niech się nie ogląda za siebie. - Dziewczyna kątem oka spojrzała na chatkę Hagrida, z której wyszedł Zombi Krecik trzymając kocioł zupy.
- O w dupę!- powiedziała Luna do Zgredka spostrzegając zombi
Więc skrzat postanowił spełnić jej życzenie i zaciągnął ją w krzaki(zrobili to na pieska)
- O cholibcia ten kret kradnie mi zupę - powiedział Hagrid ,który właśnie wracał z Hogsmead - to upoluje sobie tego złodzieja na deser
Już celował z kuszy, gdy nagle na jego chatkę spadł meteoryt, zabijając przy okazji keta. Luna i Zgredek, którzy usłyszeli huk, wyskoczyli z krzaków.
- Cholibka. - wrzasnął Hagrid na widok nagiego Zgredka. - Chcecie, aby zszedł na zawał?
- Ja tylko spełniałem jej życzenie - odpowiedział zadyszany Zgredek
- Luna ty fetyszystko - zaryczał Hagrid - nie rozumiem ludzi, których podnieca seks ze skrzatami, a tak w ogóle to byś się ubrała bo ja zaraz tam ci zajdę od tyłu.
- Oł maj gad - powiedział Snape, patrząc jak Zgredek drapie się po jajach. Na widok Snape Luna się schowała za krzakiem. - Co tu się do diabła dzieje?
- Meteoryt zniszczył mi chatkę. - Zapłakał Hagrid patrząc na zgliszcza.
- Masz pecha. Zaprowadź mnie do Kręgu Jednorożców.
- Ale tam nie wolno. - Zaprotestował Hagrid.
- Prowadź albo zrobię z tobą to co Zgredek zrobił z Luną - zagroził Snape
- Masz za małego żeby mi wszedł- zażartował Hagrid
Snape się wkurzył i powiedział
- Więc od dzisiaj śpisz w Hogwarcie!!!
- Świetny pomysł Severusie. Zrobimy losowanie w Wielkiej Sali, każdy mieszkaniec Hogwardu wrzuci swój głos do urny. A później ja wylosuje siedem osób, z którymi Hagrid będzie spał po kolei w każdy dzień tygodnia- powiedział Dumbledore ,który niespodziewanie pojawił się przed szkołą.
- Zabawne - powiedział wkurzony Hagrid i poszedł do Zakazanego Lasu.
Zgredka już nie było, bo zobaczył wiewiórkę i pobiegł za nią. Zostali tylko Severus i Albus.
- A te panienki lekkich obyczajów, co mi je poleciłeś, przysłały mi rachunek. A mówiłeś, że są tanie. Ja nie mam tyle kasy.
- Pożycz od Malfoya. - Uśmiechnął Snape i udał się do zamku.
- Chyba będę musiał sprzedać Hogwart, jeśli nie skołuje kasiory do piątku- powiedział sam do siebie Dumbledore- A co to tak pachnie zupką? O Hagrid chyba zapomniał swojego kociołka z zupą, zaraz zawołam Filcha żeby zaniósł to zupę do szkoły, podamy ją na kolacje.
Tymczasem Ron będąc sam w pokoju postanowił poczytać książkę Hermiony :)
Przeczytał w niej ,że ma ona chrapkę na trójkącik z nim i woźnym Filchem.Ron wiedząc, że zbliżają się urodziny Hermiony postanowił spełnić jej marzenie. Zaplanował, że zrobi to po kolacji na której będzie jedzona zupa malfojówka. W drodze na salę Harry powiedział:
- Coś ostatnio Ginny mnie unika. Nie wiesz przypadkiem dlaczego?
- Ona mi się nie zwierza. Może Luna wie?
- Widziałeś ją?
- Widziałem jak szła do Łazienki Jęczącej Marty. - Harry czym prędzej się tam udał.

Rozdział X

Po kilku minutach Harry dotarł do Łazienki Jęczącej Marty, ale na pierwszy rzut oka nikogo tam nie zauważył. Dopiero po chwili usłyszał cichy płacz w jednej z kabin, a była tam Hermiona wraz z Krzywołapem.
- Dlaczego płaczesz Hermiono - zagadnął Harry
- Nie widać?!Płacze nad rozlanym mlekiem!- krzyknęła dziewczyna- wyszłam z Wielkiej Sali z wielkim kubkiem mleka i chciałam go spokojnie wypić w łazience, a tu jeden nieudany ruch i koniec.
- Ale z ciebie łamaga - odpowiedział Harry
Tymczasem po kolacji Ron poszedł do Filcha, aby omówić to i owo, gdy nagle dostał ostrej biegunki. Pobiegł czym prędzej do łazienki, ale tam była długa kolejka.
- A co tu taka kolejka jak za komuny po papier? - zapytał głośno Ron
- Wszyscy się zatruli zupą z trupa. - powiedział ze środka kolejki Hagrid
- Jak zwykle Malfoy stwarza same problemy, nawet jak już nie żyje- odpowiedział pospiesznie Ron, któremu już coś wychodziło z nogawki- dobra sram na to - powiedział i wskoczył na umywalkę
Nagle pojawiła się Jęcząca Marta i powiedziała do Rona:
- To będzie cię drogo kosztowało! - powiedziała groźnie
- Ile? - zaciekawił się Ron
- Prawie Bezgłowy Nick ci powie. Hihi
- Mój drogi chłopcze - powiedział Nick - takie nieeleganckie sranie do umywalki kosztuje 2 zł. od jednego grama wysranej kupy.
- Nie rób afery Nick chłopak miał pilną potrzebę i musiał gdzieś się zesrać - powiedział Hagrid- zresztą ja tez już dłużej nie wytrzymam w tej kolejce .Ron pozwolisz, że zesram się do tej samej umywalki co ty, wiesz żeby już nie brudzić całej łazienki, bo Jęcząca Marta będzie się do nas pruła
Na co Ron, powiedział:
- Ale ja tu nadal sram do cholery
Nagle do łazienki wbiegł jakiś chłopak.
- Słuchajcie. Przywieźli Toi Toi - na te słowa wszyscy zaczęli biec, taranując chłopca
- Hagrid co to jest Toi Toi? - zapytał Ron
- To jakiś wynalazek mugoli, o zwolniła się kabina, to ja idę na stronę- powiedział Hagrid.
Tymczasem gdzieś w Zakazanym Lesie, a dokładnie w jaskini znajdowali się Śmierciożercy, na których czele stała Bellatrix.
- W Hogwarcie znajduje się nasz człowiek, dzięki któremu z łatwością dostaniemy się do środka - mówiła donośnym głosem - Już nie długo Czarny Pan i Salazar Slytherin powrócą do świata żywych. Hahaha!
- Nic z tego, Bellatrix! - krzyknął Ron.
- A ty tu skąd? - zdziwiła się
- Nie twoja sprawa - powiedział z uśmiechem na ustach Ron- przyszedłem cię tylko poinformować ,że jesteście otoczeni
- Tak się składa, że ty też jesteś otoczony
- No cóż nie pozostaje mi nic więc innego jak powiedzieć tylko, WALCZMY!!!- krzyknął walecznie Ron, lecz nikt nie wtargnął do jaskini. - O cholera. A mówiłem Harry'emu, żeby rozpowiedział, że wszyscy tu mają przyjść punkt 12.00.
- Fenrir zajmij się nim - Wilkołak chwycił Rona za kołnierz i wziął go w głąb jaskini.
Ron widząc że tamci się naradzają, wziął szybko komórę i wysłał smsa do Harrego. Pisząc, że jest w Zakazanym Lesie i został złapany przez Śmierciożerców. Lecz w jaskini nie było zasięgu, a Fenrir na widok komórki, zabrał ją chłopakowi i zjadł
- O kurwa no to wpadłem w kompot - powiedział przerażony Ron- jedyne co mogę zrobić to zdjąć ubrania i ugotować ten kompot.
- No proszę, proszę kogo ja tu widzę - Ron wszędzie poznałby ten głos
- Draco? - przeraził się na widok chłopaka - Trafiłem do piekła?
- Za dużo chyba tego zielstwa wypaliłem od Nevilla, bo teraz mam jakieś zwidy. Ty nie możesz żyć. Przecież Hagrid ugotował z ciebie zupę, którą wszyscy zjedli na kolacje.
- Zmusiłem kogoś do wypicia mega dawki eliksiru wielosokowego - zaśmiał się chłopak
- Co zamierzasz teraz zrobić podły oszuście? - spytał się Ron - jeśli chcesz mnie zgwałcić to od razu ci mówię, że łatwo ci się nie dam
- Nie martw się, ja gwałcę tylko dziewczynki takie jak Hermiona lub Ginny. - uśmiechnął się szyderczo.
- Nie pozwolę ci ich skrzywdzić!-powiedział Ron
- Nie chce mi się z tobą gadać - zakończył Malfoy
- Dobrze Panie i Panowie czas zdobyć Hogward, ruszamy!- krzyknęła Bellatrix do Śmierciożerców - a ty Draco pilnuj rudego.
- Oczywiście Bello - powiedział Draco

Rozdział XI

Na zamku, gdzie nikt nie spodziewał się żadnego ataku, jak zwykle coś się działo. Harry, który szykował się do kąpieli, nie mógł znaleźć żadnej pary czystych majtek, postanowił więc pożyczyć od Neville'a. Gdy otworzył jego szufladę, znalazł tam damskie stringi. Nie mając innego wyboru, wziął jedną parę i wybiegł z pokoju. W drodze do łazienki spotkał George'a, który miał ufarbowane włosy na czarno.
- Co ci się stało George? - spytał się przerażony Harry
- Właśnie nie wiem, ktoś mi ufarbował włosy na czarno, gdy zdrzemnąłem się po kolacji - odpowiedział George - Nie wiem jak to teraz zmyć.
- Nie miałeś biegunki? - zdziwił się Harry
- Miałem jak każdy, ale spóźniłem się trochę na kolacje, więc kończyłem zupę z trupa jako ostatni, a gdy zobaczyłem, że w Wielkiej Sali już nikogo niema , postanowiłem nasrać pod stół, aby uniknąć kolejki - odpowiedział George trochę zdenerwowany.
- A gdzie Fred? - zapytał zaciekawiony Harry
- Nie widziałem go od kilku dni i to właśnie jest powód mojego zdenerwowania. Może ciągle przeżywa katusze w toalecie?
- Sprawdźmy to! - krzyknął Harry
I obaj pobiegli do łazienki, gdzie zobaczyli Freda całego brudnego od brzydkiego kału. Był to nieprzyjemny widok.
Fred zaczerwienił się ze wstydu i powiedział:
- Miałem wypadek, poślizgnąłem się i wpadłem kał najprawdopodobniej Kła.
- To nie Kła - powiedziała Jęcząca Marta.
- To ciekawe kogo? - spytał Harry.
- Mój - poleciała wlecieć do kibelka.
Fred z ciekawości musiał spróbować smaku kupy Marty. Lecz nagle usłyszeli huk dobiegający z błoń. Do toalety wbiegł przerażony i zapłakany Snape.
- Chodźcie szybko na błonie! - powiedział zdyszany Snape.
- Pan płaczę? - zdziwił się Harry.
- Może i płaczę, ale nie powinno to cię obchodzić, Potter - powiedział Snape. - Chodźmy, szybko. - wybiegli z łazienki. Gdy schodzili po schodach natrafili na Colina.
- Ślizgoni przejęli Hogwart, a na błoniach są Śmierciożercy.
- Będziemy z nimi walczyć!-powiedział głośno Harry.
- A co z nim? - Fred wskazał na Severusa - Jest od Ślizgonów.
- Snape będziesz walczył z nami czy po stronie zła?-spytał Harry wymierzając w niego różdżkę.
- Potter schowaj ten patyk, bo zrobisz sobie krzywdę - zrobił jeden ruch ręką, a ich odrzuciło, po czym uciekł.

Dumbledore i McGonagall znajdowali się na Wieży Astronomicznej, obserwując błonia. Wszędzie było słychać krzyki i światła od różdżek.
- Musimy tam iść Albusie - powiedziała McGonagall
- Nie - odpowiedział spokojnie dyrektor - Musimy zostać tutaj. To jest jedyny sposób, aby przeżyć.
- Chcesz pozwolić, aby twoi uczniowie zginęli? - zapytała z przerażeniem
- Co oni mnie obchodzą
- Jak możesz tak mówić. Zmieniłeś się i to bardzo. Nie jesteś tym samy Albusem, co nie dawno próbował wiązać buta po pijaku.
- Aż tak to widać? - spojrzał na kobietę, jego oczy były białe, jak u niewidomego
- Oślepłeś?! - krzyknęła Minerwa
- Gadasz trzy po trzy, jak zawsze zresztą. Ale i tak mnie podniecasz, zawsze mnie podcniecałaś - nagle dostał ślinotoku
- Przecież ty jesteś gejem!
- To wymysł tej idiotki Rowling. - wrzasnął - Jak ją tylko spotkam, to przekona się, że nie warto zadzierać z Albusem Pe yyy jak to szło? Percy, Peter, Perenella nie, inaczej. Na Mrodę Merlina, że też musiała mi tyle imion dawać.
- Percival
- Co?
- Percival masz na imię.
- E tam.- machnął ręką - Jak ją tylko spotkam, to przekona się, że nie warto zadzierać z Albusem Dumbledore największym czarodziejem świata. - śmiał się, aż Minerwa dostała dreszczy
- Przestań się śmiać, bo mi zimno i wieje po rajstopach - lecz Albus tego nie usłyszał i nadal się śmiał. A gdy przestał po dwóch dniach, ujrzał Minerwę zlodowaciałą. Kleknął przy niej i szlochał przez tydzień, do czasu gdy się cała rozpuściła.
- Żegnaj. Byłaś dobrą czarownicą, która skradła mi serce, a ja się nieodważyłem wyznać, co do ciebie czuje. Pamiętam jakby to było wczoraj, gdy się pierwszy raz spotkaliśmy. Miałaś 5 lat, gdy przyszedłem do waszego domu na herbatę. Byłaś tak piękna. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia.
- Kochany jesteś Albusie - w kałuży ukazała się twarz Minerwy
- Ty żyjesz - zaczął skakać z radości, lecz bo 5 minutach się zmachał i dostał kolki
- Tak żyję. Ale mokro mi trochę, tak jakbym się zesikała. Okropne uczucie. Mógłbyś mnie odrczarować?
- Jak?
- Nie wiem jak. Przecież to ty jesteś najpotężniejszym czarodziejem świata, więc powinieneś wiedzieć.
- Chyba trochę przesadziłem. - spojrzał przez okno - O bitwa się się już skończyła, szybko.
- Bombarda Maxima - ktoś wypowiedział zaklęcie rozwalając drzwi do Wieży Astromicznej

Rozdział XII

Na błoniach 9 dni przedtem, pojawiły się dziwne potwory, które walczyły zarówno ze Śmierciożercami, jak i z Hogwartem. Mimo walczenia na dwa fronty potwory są silniejsze. Nagle dwa potwory zaatakowały walczących ze sobą Harry'ego i Lucjusza.Lucjusz przestraszył się ich i uciekł,ale Harry podniecony postanowił skorzystać z tego, że został z potworem sam na sam. Cały czerwony zaczął walkę, ale wszystkie zaklęcia które znał, nie działy na potwora. W końcu zaczął używać zakl. niewybaczalnych. Jednak potwory były jakby otoczone tarczą przeciw każdemu zaklęciu.
-Kurde, ten gnojek nie reaguje na moje zaklęcia - mruknął sam do siebie - ale dlaczego? zawsze byłem dobry z Obrony Przed Czarną Magią
Nagle zauważył, że zza krzaków wychodzi niejaki wilkołak Fenrir Greyback i woła szczękają zębami:
- Mały Głupotter nie umie walczyć. Auuu - zawył żałośnie
- Crucio - Harry rzucił zaklęcie na wilkołaka
Wilkołak upadł na krawędź murku stojącego niedaleko centrum błoni, lecz zaklęcie nie zadziałało prawidłowo.
-No, no, Pottuś , całkiem nieźle, jak na takiego niezdarnego WYBRAŃCA. Trzeba tego na prawdę chcieć, Potter - mówił z ironią Greyback - a gdzie twoja szlamowata przyjaciółeczka, Hermiona? Chętnie bym ją przygarnął. I wspaniale się nią zaopiekował, wpadła by na kolacyjkę.
-Jak śmiesz... CRUCIO! - ryknął Harry bardzo chcąc zranić wilkołaka
Wilkołak zawył okropnie i natychmiast wstał, mierząc różdżką w Harry'ego i wtedy zaatakował go potwór. Potwór poranił mu cały ogon i tylne łapy, a na dodatek przegryzł różdżkę. Wilkołak myśląc, że nie ma szans z potworem i nastolatkiem z różdżką w ręku wycofał się i pognał do Zakazanego Lasu. Wtem przyszła Hermiona z Ronem i zaczęli obsypywać Harry'ego pytaniami.
-Spokojnie, stary, to było dopiero coś - mówił Ron z podnieceniem - zapłacił za to, co chciał zrobić Hermionie
-Chciał się ze mną umówić na kolacje? Już to widzę - mówiła z drwiną Hermiona - może i jestem dziewczyną, ale na zaklęciach znam się całkiem dobrze
-Wiem, Hermiono - dodał Harry
-Tak czy owak musimy Cię przetransportować do pani Pomfrey, widzę, że masz coś z nogą - mówiła z uczuciem Hermiona - Pani Pomfrey na pewno coś na to poradzi, a ja tym czasem pobiegnę do biblioteki
-Zostawiasz mnie? No wiesz Ty co... - mówił żartobliwym tonem Harry
-Ronald się Tobą zajmie - powiedziała obdarzając Rona promiennym uśmiechem.
Właśnie była w połowie drogi do biblioteki, kiedy zza rogu wyszedł Nevielle zapłakany, mówiąc:
- Mówię Ci, ale dzisiaj nastanie koniec Hogwartu - usiadł opierając się o kamień
- Co ty gadasz, jaki koniec? Nie będzie żadnego końca - mówiła Hermiona
- Ale tych potworów nie da się pokonać
- W bibliotece na pewno jest coś na ich temat, pójdziesz zemną poszukać?
- Jasne H-hermiono. Ale na prawdę to już koniec Hogwartu, babcia będzie na mnie krzyczeć w domu, że nie byłem taki dzielny jak ojciec.
- O ile przeżyjesz - powiedział stojący na kamieniu Zabini
- A ty tu czego brudasie? - zapytała się Hermiona
- Walczę tak ja wy! - uśmiechnął się
- Z nami czy przeciw nam?
- Przeciw wam. Nigdy nie zapomnę jakie krzywdy zrobiliście mi wszyscy - chłopakowi poleciała łza
- Krzywdy? Co ty pierdzielisz? - oburzyła się Hermiona - Lepiej się umyj, bo jesteś brudny od sadzy. Po co właziłeś do tego komina?
-Nie odzywaj się do mnie więcej, nędzna szlamo - powiedział z głupkowatym uśmiechem, identycznym jak Malfoy - ostro zapłacisz za to wszystko, co mi zrobiłaś i Twój kolega, ciemna masa, również
-Zobaczymy - powiedziała z szacunkiem i walecznością w głosie - tylko, że to ja uważam na zaklęciach i tak się składa, że znam kilka takich, o których Ci się nie śniło
-Właśnie! Drętwota! - krzyknął Nevielle
Zabini z trudem osunął się i krzyknął na Hermione:
-Petrificus Totalus!!!, a masz , ty plugawa szlamo, a teraz Ciebie wykończę, ciemna maso
-Ojej, no więc.. - zamyślił się nerwowo, pomyślał, że bardzo chce zranić Zabiniego i krzyknął - SECTUMSEMPRA!!!!!!!
Zabiniego odrzuciło do tyłu, tryskał krwią, w tej chwili pojawił się potwór. atakując go. Potwór przygniótł go do ziemi i wsadził mu swój długi język do ucha wysysając mu tym samym mózg. Hermiona i Neville tym czasem pobiegli do biblioteki. A Zabini stał się po chwili jednym z potworów i pobiegł za nimi. Był bardzo duży i silny i z zimną krwią chciał ich zabić. Lecz na widok książek oszalał ponieważ każdy z potworów był na nie uczulony, nienawidzili ich, wprawiały ich w szał! Zabini zaczął uderzać głową o ścianę, a wtedy Hermiona i Neville nie wiedząc, że to on, zaczęli wystraszeni obrzucać potwora książkami. Hermiona i Nevill nie mieli już siły rzucać więc czym prędzej uciekli na błonie gdzie trwały walki i potrzebowano pomocy. Jednak Neville zatrzymał się na chwile gdy wychodzili z biblioteki, bo usłyszał jęki potwora będącego Zabinim, który po chwili zmienił się w kartofla.
- Herma! Herma! - krzyczał Neville ciągnąć Hermionę za rękaw. - Książki! Broń na potwory to książki!
Hermiona wyciągnęła bez słowa różdżkę, Neville również i oboje unieśli wszystkie książki z biblioteki zaklęciem. Następnie wybiegli na błonia obrzucając nimi potwory z innymi uczniami i nauczycielami, a potwory zmieniały się w kartofle.
W tej chwili pojawił się Snape, mówiąc:
-Longbottom i Granger, proszę natychmiast wejść do zamku, Gryffindor traci 60 punktów za niszczenie mienia szkoły, a Slytherin zyskuje 20.
- To nie sprawiedliwe - oburzyła się Hermiona
- A kto mówi, że ja byłem kiedykolwiek sprawiedliwy brudna szlamo?
- Nie może sie pan tak zwracać do uczniów! - warknęła Hermiona.
- Bo co mi zrobią? Mam was głęboko w dupie!!! - wyśmiewał się Snape. - Ciekawe gdzie ten żałosny Drops?
- Snape mamy mało czasu do pełni, a musimy znaleźć Komnatę Slytherina i przywrócić życie Czarnemu Panu i Salazarowi Slytherinowi - powiedziała Bellatrix
- Czy Komnata Tajemnic, a Komnata Slytherina to jest jedno i to samo? - szepnął Neville do Hermiony
- Ale ty jesteś głupi Neville. Przecież wszyscy wiedzą z Historii Hogwartu, że to są w ogóle inne komnaty. Jedna jest komnatą, w której znajduje się tajemnica, a druga to po prostu pokój pana Salazara Slytherina. - pokazała mu język.
- Ale nie musisz mnie obrażać, po prostu nie wiedziałem - powiedział Neville.
- Przepraszam, nie wiem co się ze mną dzieję - zaczęła sobie wyrywać włosy
- Spokojnie, po prostu za dużo stresu - odpowiedział przerażony Nevielle
- Chodź - szepnęła Hermiona - wyjdziemy poza tereny błoni i spróbujemy się teleportować do jakiegoś bezpieczniejszego miejsca, potem znajdziemy Harry'eg0 i Ronalda, są pod opieką pani Pomfrey
Wyszli po cichu, w ogóle nie zwracając na siebie uwagi i teleportowali się, tam, gdzie przynajmniej nie będą musieli szeptać.

Rozdział XIII

Gdy Hermiona i Nevielle teleportowali się do bezpieczniejszego miejsca niż błonia Hogwartu. Ron i Harry w skrzydle szpitalnym zastanawiali się, czy koniec Hogwartu w końcu nastąpi, czy to tylko takie groźby Śmierciożerców.
- Nie no, stary, słuchaj.. - mówił Ron do Harry'ego leżącego na łóżku, pijąc Sziele-Wzro, właśnie wypluwając jego zawartość - myślę, że oni tylko tak grożą, ponieważ boją się, że...
- Aaaaa - usłyszeli głos pani Pomfrey
- Jakby ktoś ją ze skóry obdzierał - powiedział Harry
- Oh panie Pomfrey, co się stało?
- W toalecie! pełno karaluchów! Jeden wszedł mi pod spódnicę! - wykrzykiwała pani Pomfrey.
- Proszę się nie ruszać, zajmę się tym. - odparł ochoczo Harry i zaczął szukać karalucha pod spódnicą pani Pomfrey.
- Harry! - krzyknęła Ginny, która właśnie weszła na salę - Ja tu jestem z tobą w ciąży, a ty zaglądasz innej pod spódnice - po czym wybiegła, na korytarzu natrafiła na Snape, Bellatrix i resztę Śmierciożerców.
Bellatrix zawyła z radości podskakując jak małe dziecko i machając dziko różdżką w stronę Ginny.
- W ciąży?! Małe Potterki?! HAHAHAHAHA! - krzyczała Bellatrix jak wariatka. - NONE MANUS! - syknęła w stronę Ginny, której odpadły ręce i nogi. - Wyglądasz jak....kukła. - zapiszczała ze śmiechu.
W tej chwili Harry szybko podbiegł do Ginny i wyrwał jej głowę, bo okazało się, że Ginny nigdy nie była człowiekiem, tylko zaczarowaną lalką!
- O na brodę Merlina! - krzyknął zrozpaczony Harry. Wyciągnął różdżkę i machnął w stronę Bellatrix. - Drętwota! - Bellatrix machnęła różdżką w bok odpierając zaklęcie Pottera.
- Hahaha! Crucio! - rzuciła zaklęcie w Pottera, który odskoczył go.
- Incarcerous. - syknął Potter, a grube więzy pomknęły w Belle.
- Diffindo! - machnęła różdżką przecinając zaklęciem więzy mknące w jej strunę. - Avada Kedavra!
Potter rzucił się w przód na ziemie, a zielony promień przeleciał nad nim i uderzył w "podróbę Rona", która stała tuż za nim.
- Zabiłaś Crabbe'a - syknął Lucjusz
- A niech go licho. Jeden kretyn mniej. - wzruszyła ramionami, po czym machnęła różdżką w jedno z okien na korytarzu, a ono wybuchło. - Morsmorde! - krzyknęła, a z jej różdżki wyleciał promień, przeleciał przez zbite okno i uderzył w niebo tworząc Mroczny Znak. - Hahahaha! - zaśmiała się szaleńczo.
Harry spojrzał zaskoczony na martwego Rona. - Crabbe? A gdzie Ron?! - warknął w stronę śmierciożerców którzy celowali w niego różdżkami.
- Twój kumpel został schwytany i siedzi sobie w jaskini w Lesie.. - warknął groźnie Greyback obnażając kły.
W tym samym momencie przez korytarz przeleciała chmara sów. Było ich tysiące i wszystkie zaatakowały śmierciożerców.
Harry korzystając z okazji, uciekał. Przebiegł przez korytarz i skręcił. Zszedł po schodach na dziedziniec wieży z zegarem, gdzie zobaczył Zgredka biegającego na golasa wokół fontanny. - Wypuściłem sowy z sowiarni! Lalala! Wypuściłem sowy z sowiarni! Lalala! Bądźcie wolne, kochane sówki! Wolne! Nikt nie będzie was więcej zmuszał do dźwigania listów! - krzyczał.
Tymczasem Hermiona i Neville teleportowali się przed jaskinie w Zakazanym Lesie, w której był uwięziony Ron, lecz oni o tym nie wiedzieli. Jednak Ron będąc tam uwięziony śpiewał cały czas "Hermiona, Hermiona, Hermiona, ta głupia pusta Hermiona....".
- Zamknij się w końcu Weasley, przez ciebie nie mogę się skupić! - wrzasnął Draco robiąc na drutach
Ron zaczął szlochać.
- Nie krzycz na mnie Ty brutalu! - zawył i ugryzł Malfoya w rękę, a Malfoy dźgnął go drutem w oko. Ronowi wypłynęło oko.
- AAAAAAAAAA! - zawył Ron, a wtedy Hermiona i Neville wpadli do jaskini.
- Co tu się dzieje?! RON?! - krzyknęła zdenerwowana Hermiona patrząc na Rona bez oka.
- Hermiono ratuj me oko, znasz na pewno jakieś zaklęcie - osunął się na ziemię i zemdlał.
Hermiona rozejrzała się na boki, a potem perfidnie nadepnęła na Rona z całej siły. - Ty plugawy gnoju! Co to za piosenka była, co?!
- Auuu - zawył żałośnie - Widziałem moją przyszłość. Byłem prezesem banku w świecie mugoli. Magia już nie miała dla mnie znaczenia. - po tych słowach ponownie zemdlał.
- Co on pieprzy?! - warknęła zrezygnowana Hermiona patrząc na zaskoczonego i milczącego Neville'a.
Natomiast Malfoy wyciągnął różdżkę i wycelował w nich szybko.
- Skąd Wy tu...?! - mówił zdenerwowany.
- Duch! - krzyknął Neville.
Hermiona obróciła się w stronę Malfoya, dopiero teraz zdążyła go zauważyć. Zamarła w bezruchu.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAA! - krzyknęła po czym zemdlała.
Neville i Malfoy złapali się za uszy by nie słyszeć jej morderczego krzyku, pod którego wpływem jaskinia zaczęła się walić.
- O Boże! O Boże! - zaczął panikować Neville
- Czarna maso weź się w garść - Draco trząsł chłopaka, lecz ten nie reagował - Sam tego chciałeś - puścił mu z całej siły plaskacza
- Ale, ale o co chodzi? - zapytał oszołomiony Neville.
- O ten tramwaj co nie chodzi. - warknął Malfoy uderzając się ręką w czoło. - Ja stąd spieprzam. Nara, sieroty. - i machnął ręką na pożegnanie z drwiącym uśmieszkiem po czym teleportował się do zamku.
- Och Dracuś - zawołała na widok chłopaka Pansy.
- Mrr. - zamruczał sexownie Draco i przeszedł przez pokój wspólny Ślizgonów w którym się znajdowali, by wtopić się następnie namiętnie w usta Pans. - A gdzie reszta śmierciożerców, co? Mieli atakować.
- No i atakują. - uśmiechnęła się promiennie dziewczyna, lecz po chwili uśmiech znikł - Lepiej mi powiedz co to za historia ze szlamą i twoją rzekomą śmiercią?
- A długo by opowiadać. Głupia szlama myślała, że mnie uśmierciła. - uśmiechnął się drwiąco, gdy nagle do pokoju wspólnego wpadł goły Zgredek na grzbiecie Hardodzioba, a za nim cała chmara zdziczałych sów.
- DO ATAKU! WOLNOŚĆ MAGICZNYCH ISTOT! WOLNOŚĆ! - krzyczał Zgredek.
- No to świetnie - powiedział Draco zaskoczony widokiem

Rozdział XIV

W tym samym czasie, gdy armia magicznych stworzen pod dowództwem skrzata Zgredka buntowała się przeciwko czarodziejom...Hermiona i Ron wraz z Nevillem zostali przygnieceni gruzami, bowiem zawaliła się na nich jaskinia. Wszyscy troję byli nieprzytomni i każdy z nich ujrzało swoją przyszłość. Hermiona ujrzała, jak była ubrana w czarne lateksowe obcisłe ciuszki, była na scenie pośród napalonych mężczyzn i tańczyła na rurze...Ron ujrzał tak jak poprzednio, że był prezesem banku mugoli...a Neville był pogodynką w TVN Meteo. Po chwili wszyscy się obudzili i wyszli spod gruzów. Ronowi z tego wszystkie wyleciało drugie oko i był ślepy.
- Ałaa.... - syknął z bólu Neville i spojrzał wystraszony na Rona. - AAA! - zemdlał ponownie.
-O matko!Nie mam oka...dlaczego?-powiedział Ron.
- A z nim to same kłopoty - wnerwiła się Hermiona, po czym spojrzała na Rona, machnęła różdżką i chłopak znów miał oczy.
W tym samym czasie Harry od momentu kiedy uciekł od śmierciozerców zaatakowanych przez sowy i kiedy zobaczył potem Zgredka biegającego wokół fontanny na dziedzińcu i krzyczącego o wolności dla sów, schował się i zabarykadował w kiblu Jęczącej Marty.
- Co zrobimy?! Co zrobimy?! - panikował obgryzając paznokcie. - Najpierw nagły atak śmierciożerców, potem te potwory które pozamieniały się w kartofle po tym jak obrzuciliśmy je książkami, potem Ron okazał się Crabbe'm, a teraz bunt magicznych istot!
- Weź się w garść! - krzyczała Marta.
- Łatwo Ci mówić, ty już nigdy nie umrzesz, a ja mogę umrzeć w każdej chwili, słyszysz!? Za każdym razem jestem o cal od śmierci, a w końcu nadejdzie dzień, w którym będę musiał umrzeć, och to będzie strasznie, a moje dziecko z Ginny?!
- Nie martw się, Harry - poprawiała humor Harry'emu Marta - gdy umrzesz, będziesz mógł zamieszkać w mojej toalecie - dokończyła, rumieniąc się
- Emm..Dziękuję, Marto.
W tej samej chwili do toalety wtargnęła Luna, czytając żonglera do góry nogami, mówiąc rozmarzonym głosem:
- Hmm... Nie ma tu budyniu? - mówiła, lekko zawiedzionym głosem - no nie, czekam już 3dni, i zero budyniu..
- Pomyluna!!!! - krzyknęła Marta - zabłądziłaś dlatego, że czytasz ten szmatławiec
- Nie prawda, udowodnię, że buchorożce istnieją! - powiedziała Luna i wybiegła czytając żonglera
- No i co teraz będzie?! - wtrącił z rozpaczą Harry - co mam robić?
- Harry, radziłabym Ci abyś przestał się zamartwiać - mówiła z romantyzmem Marta - i zaczął działać, najlepiej.
- A moje dziecko, moja Ginny! - krzyczał Harry. - Jak umrę nigdy ich nie zobaczę.
- Z tego co wiem Ginny okazała się zaczarowaną kukłą i śmierciożercy palą ją właśnie za zamkiem nad jeziorem... - mruknęła Luna, wróciwszy do łazienki.
- No właśnie! To tym bardziej możesz umrzeć! Ze mną...będzie ci lepiej. - puściła mu oko Marta.
Zdesperowany Harry złapał się za głowę i wybiegł z łazienki, krzycząc coś o nocniku.
W Zakazanym Lesie Ron próbować ocucić Nevilla, a Hermiona żeby się nie nudzić, zbierała jagody. Po chwili Neville się ocknął. Rozejrzał się nerwowo, a na jego czole był duży guz.
- Jak się czujesz? - zapytał go niepewnie Ron.
- The Billie Jean! She is not my lover! - Neville zaczął śpiewać w kółko piosenki Michaela Jacksona jakby nie mógł przestać.
- Hermiono on zwariował - krzyknął wystraszony Ron.
- Eh. Nic nowego - westchnęła Hermiona zajadając jagody, lecz nie wiedziała, że były to wilcze jagody! Zaczęła mieć halucynacje. Widziała Rona który zaczyna do niej podchodzić (bo tak było naprawdę, gdy zauważył, że coś się z nią dzieje) i zaczyna się rozbierać (to była jej halucynacja).
- Ron nie teraz, głowa mnie boli. Ubierz się proszę.
- Co? - zdziwił się Ron
- Ale dobre te jagody - Hermiona zajadała się ze smakiem.
- BEEEAAAT IT! - wrzeszczał Neville z niesamowitym wdziękiem wykonując moonwalk przed Ronem. - JUST BEAT IT!
- Ku#$#$! - warknął wściely Ron. - Czy wam obu odbiło?
- Ronaldzie Weasley - Ron usłyszał głos
- Kto to powiedział? - rozglądał się dookoła nerwowo, gdy nagle z zarośli wyskoczył centaur
- Ja - zastukał wesoło kopytami
- Firenzo, jak miło cię widzieć - pogłaskał go po grzbiecie
- Przybywam w pokoju - mówił centaur - w zamku nie jest teraz bezpiecznie, może chcielibyście schronić się gdzieś, gdzie my, centaury chowamy nasze potomstwo?
- Oczywiście, ale widzisz, moja uko... przyjaciółka dostała jakichś halucynacji
- Na to też da się poradzić, wskakujcie na grzbiet, zmieścimy się, trzymaj swoją ukochaną, jedziemy.
Wszyscy weszli na centaura i pojechali w głąb lasu. Nagle zza drzew wyszedł hipogryf Hardodziob, a na nim siedział Zgredek z związanym łańcuchami Draco, który miał tylko 3 włosy na głowie. Jednak przez swoje halucynacje, Hermionie się wydawało, że Draco był goły i miał w ustach różowe dildo.
- Oh! - pisnęła z oburzeniem Hermiona zagłuszając swym głosem śpiewy Neville'a. - Teraz zabawia się ze skrzatami! Co za zbok! Wykorzystywać seksualnie Skrzaty Domowe!
- Atak! - ryknął Zgredek wskazując palcem Firenza i będących na jego grzbiecie śpiewającego niczym Michael Jackson Neville'a, wkurwionego wszystkim Rona i otrutą wilczymi jagodami Hermionę. Na rozkaz Zgredka z krzaków wyskoczyły jadowite tentakule i zaczęły atakować Firenza. Lecz ten był silniejszy i pokonawszy tentakule pognał w głąb lasu. Ron ujrzał krew.
- Firenzo ty krwawisz i zostawiasz ślady. Będą nas śledzić, znajdą, zabiją i zrobią zupę z trupa. Teraz naprawdę zjedzą malfojówkę.
Nagle zobaczyli Zgredka, który wyleciał z między drzew na Hipogryfie z uwiezionym Malfoyem i podleciał do centaura. Hardodziob zaatakował Firenza dziobem, jednak ten drugi zdążył odskoczyć. Neville śpiewając Smooth Criminal podskoczył i wylądował obok Zgredka próbując zrzucić go z Hipogryfa. Hermiona złapała się za głowę z trudem ogarniając to wszystko. Nagle strzała ugodziła Zdredka w ramię. Na niewielkim pagórku stały inne centaury.
- Fuck you mother fucker! - warknął Zgredek w stronę centaurów szarpiąc się z Nevillem i wyciągając strzałę.
Ron myślał gorączkowo wpatrując się w dziczącego Hardodzioba. W tym samym momencie usłyszeli huk i zza drzewa wyszedł olbrzym Graup z Hagridem i psem Kłem na ramieniu.
- Cholibka! GRAUPEK! Atakuj! Niech no skurw**** karzeł co ukradł mi Hardodziobka zapłaci za to! - ryknął Hagrid a Graup podszedł do Zgredka, który spadł z Hipogryfa pod wpływem strzałów centaurów i złapał go za nogę.
- I co teraz co?! - syknął Hagrid celując w zwisającego do góry nogami Zgredka swoją parasolką będącą różdżką.
- A to - plunął śliną na twarz Hagrida
- Osz ty mały - warknął Hagrid próbując się wytrzeć
- Centaury, olbrzymy i psy dołączcie do nas, a będziecie żyć w dostatku - krzyknął Zgredek.
Graup zamrugał dziko oczyma jakby nie do końca wiedział o co chodzi po czym wypuścił Zgredka a ten spadł pośród centaurów, które chwyciły go, związały i pogalopowały z nim daleko w głąb lasu...
- Jeszcze o mnie usłyszycie! - ryknął. - To nie koniec! Dokończą mego dzieła inne istoty... - i jego głos zaniknął. Hardodziob chciał pobiec za nim, lecz Hagrid złapał go za lasso.
- A gdzie to się wybierasz? -

ocenił(a) film na 9
no_bo_co

- A gdzie to się wybierasz? - Hagrid spojrzał na zwierzaka groźnym wzrokiem, a on złagodniał jak baranek - No i to mi się podoba.

Rozdział XV

No więc wszystko się naprawiło. Zgredek schwytany i ujarzmiony przez centaury. Śmierciożercy pognani poza tereny Hogwartu przez magiczne istoty, które zostały dzięki interwencji Hagrida "wyleczone" z grupowego buntu i Harry w końcu opanował się i przestał rozpaczać nad wszystkim. Ron z Hermioną i Nevillem wrócili do Hogwartu. Wszyscy nauczyciele i uczniowie zebrali się w Wielkiej Sali gorączkowo dyskutując o ostatnich wydarzeniach, kiedy to Neville powstał wskakując na stół nauczycielski i zaczął śpiewać głośno, że wszyscy zwrócili na niego wzrok.
- There comes a time when we need a certain call
When the world must come together as one
There are people dying
Oh, and it's time to lend a hand to life
The greatest gift of all... - śpiewał Neville niczym Michael Jackson.
Wszyscy wzruszeni w milczeniu utworzyli koło i złapali się za ręce po czym zaczęli chórem śpiewać z Nevillem.
- We are the world, we are the children
We are the ones who make a brighter day
so let's start giving
There's a choice we're making
We're saving our own lives
It's true we'll make a better day
Just you and me.
- Neville obudź się - chłopak usłyszał głos, oddalał się od rozśpiewanych uczniów i nauczycieli. Otworzył oczy, ujrzał przed sobą Hagrida. - Jak się czujesz?
- Miałem taki piękny sen, a ty wszystko zepsułeś - rzucił się na Hagrida, waląc go pięściami po twarzy.
- Tej! Chłopino! - warknął Hagrid odsuwając go od siebie. - Spokojnie. Ledwo co sprawiliśmy, że przestałeś śpiewać a tu taka wdzięczność. - mruknął.
- Lepiej zmywajmy się stąd do Hogwartu. - westchnęła Hermiona, której halucynacje również zostały uleczone dzięki sposobom centaurów.
Graup, na którym Hagrid, Kieł, Ron, Neville i Hermiona podróżowali przeszedł przez las do chatki Hagrida.
- Odbudowałeś ją - powiedziała Hermiona
- Tak. Zatrudniłem najlepszych architektów i budowlańców z Polski
- Polski? Co to? Nazwa sklepu budowlanego? - zapytał Ron.
- Nie, to duża wiocha nazywana przez nielicznych kretynów państwem - mruknęła Hermiona.
- Ale z tej wiochy pochodzi Józef Wroński, znany szukający z drużyny Gobliny z Grodziska - powiedział Hagrid
- Uczę się tyle lat, że jakoś nie słyszałem o Polsce i tym Wrońskim, a bardzo lubię quidditcha - oznajmił Ron
- A mi się nie wydawało byś w ogolę się uczył, a ty mi mówisz, że uczysz się już tyyyle lat. Tak, bo ci uwierzę. - powiedziała z ironią w głosie Hermiona. - Ale muszę przyznać, że ja tez nie mam pojęcia gdzie jest ta Polska... Czy stamtąd pochodzi ten Kacz...Kaczoński? Kurcze nie umiem wymówić nawet nazwiska.
- Wroński - powiedział Hagrid głaszcząc się po brodzie
- O właśnie - dziewczynie zaburczało w brzuchu - Ale jestem głodna
- Zaraz zrobię kolację i opowiem trochę o Polsce - powiedział Hagrid.
Gdy Hagrid pichcił coś w kuchni, Hermiona obserwowała z lunety zamek, natomiast Ron i Neville bawili się z Kłem.
- Boże jak on się ślini.. - mówił, gdy Kieł już zalewał śliną jego ucho
- Ron nie przesadzaj - mówił Neville - Nie jest tak źle
- Zamknij się - chwycił ślinę ze swojego ucha i rzucił w Nevilla trafiając w oko - Ale strzał
- Nieźle Ron - powiedziała Hermiona.
- No dobra dzieciaki koniec zabawy, myjemy rączki i siadamy do stołu
- Najpierw się pomodlę - mruknął Ron.
- Po co? Ty taki pobożny? - zdziwił się Neville
- Niee, ale pomodlę się prosząc o to, by to nie był mój ostatni posiłek....znając Hagrida może tak być - powiedział cicho.
Tymczasem Harry ukrywał się w swoim dormitorium pod swoim łóżkiem, czytając dla zabicia czasu książkę pt. "Szkoły Magii na świecie".
W tym samym momencie usłyszał dziwny szept...jakby dochodził z każdych stron. Szept ten przypominał głos Zgredka "Harry Potter sir..." poniósł się on echem, a wystraszony Harry zakrył głowę książką. Przypomniał sobie jak pierwszy raz go spotkał. A potem głos się nasilał. Zgredek opanował umysł Harry'ego szepcząc "Pomóż mi Harry Potter sir....pomóż...potrzebuje twej pomocy sir. Centaury mnie uwięziły. Proszę pomóż." Po chwili głos umilkł. Harry odłożył książkę, wyszedł z pod łóżka, podszedł do szafy i ją otworzył. Wyjął z niej pelerynę niewidkę i narzucił na siebie. Wyciągnął zza pasa różdżkę i wyszedł z dormitorium. Gdy zszedł na dół do Pokoju Wspólnego, zastał tam dwóch Śmierciożerców grających w karty. Zdziwił się trochę, ale pamiętał o swej misji. Machnął różdżką pod peleryną oszołamiając Śmierciozerców. Przeszedł nad ich ciałami, po czym wyszedł z Pokoju Wspólnego na korytarz. Spojrzał na obraz na którym powinna być Gruba Dama, zamiast niej wisiał obraz Lorda Voldemorta. Miał to w dupie i szedł dalej. W końcu wyszedł z zamku i przeszedł przez las niewidoczny. Doszedł do polany na której zgromadziło się stado centaurów. Otoczyli związanego linami Zgredka, przywiązanego do długiej tyczki nad paleniskiem.
- Ja nie chcę umierać, jestem taki młody - wrzeszczał wniebogłosy Zgredek.
Harry jakimś cudem będąc opętany przez Zgredka pod peleryną-niewidką rzucił klątwę "Crucio" w Zakałę stojącego na czele centaurów. Centaur zaczął zwijać się po ziemi boleśnie, a reszta go otoczyła. Harry wykorzystał to miotając niepostrzeżenie oszołamiaczami w resztę centaurów. Jednego oślepił zaklęciem Conjunctivitus, innego zaklęciem Expelliarmus odrzucił z dużą siłą na drzewo, wytrącając mu włócznie z ręki. Kiedy wszyscy padli na ziemie nieprzytomni, Harry zsunął z siebie pelerynę i uwolnił Zgredka. Najpierw zgasił ogień zaklęciem "Aguamenti", a potem przeciął więzy zaciskające sie na skrzacie zaklęciem "Diffindo".
- Harry Potter sir, mój wybawca - wskoczył mu na szyje - Dziękuje
- Harry! Co ty zrobiłeś? - zapytał się Firenzo, który przybył na polanę - On chciał zabić twoich przyjaciół, a ty go uwolniłeś!
Nagle Harry ocknął się z opętania przez Zgredka, który zaczął się śmiać..śmiać..jak Voldemort. Zgredek uniósł się powoli ku górze rozświetlając zielonym światłem.
- To ja Harry Potterze! Lord Voldemort. Powróciłem przejmując kontrole nad tym głupim skrzatem...takie nic nie warte stworzenie jednak przydało się na coś. Pozwolił mi zdobyć pożyteczne informacje dzięki którym w końcu cię zniszczę! - zagrzmiał głos Voldemorta przez ciało Zgredka.
Harry zlęknął się. Nic nie pamiętał przed tym jak opętał go Voldemort w postaci Zgredka. Firenzo podbiegł do Harry'ego, wziął go na swój grzbiet i pognał w las.
- O czym on mówił, jakie pożyteczne informację? - zdziwił się Harry
- Nie mam pojęcia, ale jeśli Sam-Wiesz-Kto potrafi dla własnej korzyści wniknąć do ciała skrzata domowego, to znaczy, że w Hogwarcie jest naprawdę dla ciebie niebezpiecznie - powiedział mrocznie centaur. - Zabiorę cię w bezpieczne miejsce, tam Sam-Wiesz-Kto w postaci skrzata cię nie dopadnie.
Spróbuje sprowadzić też tam twoich przyjaciół.
Harry'ego zapiekła blizna. Nagle usłyszał potężny huk i ujrzał Zgredka, który leciał na Błyskawicy, rzucając jakieś magiczne bomby.
- O nie - krzyknął Harry - Zapanował nawet nad Błyskawicą. Firenzo pospiesz się.

Rozdział XVI

Podczas, gdy Voldemort w postaci Zgredka gonił Harry'ego i Firenzo, w
zamku Śmierciożercy na czele Severusa szukali Komnaty Slytherina.
Najpierw szukali wejścia w podziemiach Hogwartu, tam jednak nic nie
znaleźli.
- Snape ty tyle czasu przebywałeś tutaj i do tej pory mogłeś już mieć ją
znalezioną - rzekła oburzona Bellatrix.
- Lepiej się zamknij i pomóż mi jej szukać - powiedział mrocznym głosem
Snape.
- A co ja niby robię? - krzyknęła Bellatrix
Z ukrycia kłócących się Śmierciożerców obserwowali bliźniacy Weasley,
którzy chcieli wypróbować na nich swoje nowe zabawki.
- Cześć chłopaki - nagle znikąd pojawiła się Luna.
- Cześć Luna, nie mamy za bardzo czasu bo jesteśmy zajęci - powiedział
Fred.
- Jeśli myślę o tym samym co wy, to z chęcią wam pomogę - uśmiechnęła
się dziewczyna
- Raczej nie. Głupio by było wsiąść do tego dziewczynę - powiedział
Fred.
- Phi - oburzyła się Luna, chciała już iść, ale Georgę chwycił ją za
rękę
- No co ty Luna. On tak tylko żartował - puścił jej oczko.
- Spoko, ale i tak idę teraz na spotkanie z Ginny. Może potem do was
dojdę - powiedziała Luna.
- O czym ty do cholery mówisz? Przecież ona okazała się kukłą i
Śmierciożercy zakopali ją gdzieś na błoniach - powiedział Fred
- A faktycznie. Umknęło mi - zaśmiała się pod nosem
- Ale z ciebie głupia picza - mruknął George i walnął z całej siły w
twarz Une, a ta upadla nieprzytomna z hukiem.
Śmierciozercy słysząc to odwrócili się w stronę bliźniaków widząc ich.
- Weasley nie wiesz, że kobiet się nie biję? - oznajmił Snape.
- Wiem, tylko jestem bardzo zdenerwowany i nie wiem co mnie napadło, aby
ją uderzyć - powiedział George próbując ocucić Lunę.
- Brać ich - wrzasnęła Bellatrix
W tym momencie Fred rzucił w stronę Śmierciożerców jedną ze swoich
nowych zabawek.Była to śmierdząca bomba.Fred i George założyli szybko
maski i uciekli zabierając nieprzytomną Lunę.
Tymczasem Harry i Firenzo dotarli do bezpiecznego miejsca. Chroniło ich
pole ochronne przez które Voldemort w postaci Zgredka, nie mógł się
przedostać. Mieli mało czasu, bo pole mogło trwać tylko 5 godz.
- Jeszcze was dopadnę - krzyknął skrzat z głosem Czarnego Pana. I w tym
momencie stracił panowanie nad miotłą, spadł z niej, a ona zaczęła go
uderzać w głowę. - Ała - Harry zauważył jak czarna smuga dymu wyskoczyło
z Zgredka i poleciała w głąb lasu.
- Czy to była cząstka Voldemorta? - zapytał się Harry
- Chyba tak, przecież to do niego podobne - powiedział centaur.
- A co to za ruiny na których się znajdujemy? - Harry nagle zauważył w
oddali błysk światła - A co to?
Okazało się, że w ich stronę zmierza pijany Szalonooki Moody na swej
miotle. Harry'ego zdziwił widok profesora w tym miejscu, a szczególnie
pijanego. Moody idąc śpiewał coś pod nosem, gdy nagle wpadł do dołu, z
którego rozbłysło czerwone światło.
- Co to było? - spytał się Firenzo Harry'ego.
- Sprawdzę - Harry podszedł do dołu i w tym momencie zawaliła się pod
nim skarpa. Chłopak zleciał w dół prosto w światło. Po chwili znajdował
się na jakieś ulicy. Po obu stronach ulicy stały w rzędzie pięknie
zadbane domy. Była to spokojna okolica. Harry zauważył znajomą postać
stojącą przy drzewie i obserwującą jedno z domu. Chłopak podszedł
bliżej.
- Profesor Dumbledore?
- Tak Harry, ale lepiej tutaj nie rozmawiajmy - powiedział Dumbledore
- Co to za miejsce? - zaciekawił się Harry
- To Dolina Godryka - uśmiechnął się profesor - Chodźmy
- A ten dom, który pan obserwował?
- Dom jak dom
- Harry to dom twoich rodziców. Za chwilę przyjdzie do niego Lord
Voldemort. Tej nocy zginą twoi rodzice - obok Harry'ego stanął Moody.
- Nie chcę oglądać śmierci moich rodziców. - powiedział Harry któremu
poleciały łzy
- Mogą uniknąć śmierci - oznajmił Moody patrząc na Dumbledora - Harry on
tu był, gdy zginęli. Nawet nie próbował ich uratować - Harry spojrzał z
żalem na dyrektora.
- Moody co ty wygadujesz? Nie kłam.- powiedział Dumbledore.
- Jak pan mógł! - wrzasnął Harry wymierzając w niego różdżką - Przez
pana zginęli moi rodzice. Był tu pan i obserwował jak ten drań ich
zabija
- To było ich przeznaczenie. Tak musiało się stać - wyjaśnił dyrektor
- Crucio - Potter rzucił na niego zaklęcie - Sam ich uratuje i nikt mi
nie przeszkodzi - rzekł z oburzeniem Harry.
- Uważaj na siebie - powiedział Moody.
- Nie pozwolę na to aby moi rodzice zginęli. Pokonam Voldemorta -
powiedział z determinacją Harry. tym momencie zauważył podążającego
mężczyznę w stronę domu jego rodziców - Tom Riddle - krzyknął Harry
donośnym głosem.
Mężczyzna stanął przy furtce, powoli się odwrócił na piętach. Było
ciemno, nie widział osoby, która do niego krzyknęła. Wyjął różdżkę i
zaczął iść w Harry'ego kierunku. Chłopak chwycił Dumledora za rękaw i
pociągnął go pod lampę. Voldemort stanął, gdy ujrzał swojego wroga.

- Dumbledore jak miło cię widzieć - zasyczał
- Harry nie wiesz co czynisz - rzekł ściszonym głosem profesor.
- Wiem bardzo dobrze. Nie jestem tchórzem tak jak pan - powiedział Harry
i popchnął go w stronę Voldemorta - Jest twój Tom
- O dziękuje - odrzekł radośnie - Kim jesteś chłopcze?
- Nieważne kim. Ale ja wiem bardzo dobrze kim ty jesteś? I nie pozwolę
abyś skrzywdził Lily i Jamesa Potterów. - powiedział Harry wymierzając
w niego różdżką.
- Stary dobry Drops chce się wyręczyć młodym chłopakiem do walki ze mną.
Tylko zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Dlaczego przyszedłeś tu razem z
nim, zamiast zostać w ciepłym Hogwarcie? - rzekł Tom.
- Bo on pomoże mi, aby pokonać ciebie, Voldemorcie - powiedział Harry.
- Nawet taka dwójka jak wy, nie dacie mi rady - zaśmiał się mrocznie
Voldemort.
- To nara, ja spadam! - krzyknął Dumbledore i zaczął z piskiem uciekać
przed siebie.
- Crucio! - usłyszeli wypowiedziane zaklęcie przez kogoś innego, z
ciemnej uliczki wyszedł Moody trzymając na muszce dyrektora - Witaj Tom.
Dawno cię nie widziałem, a musimy chyba wyrównać rachunki - powiedział
Moody.
- Ja już myślałem, że rzucając Cruciatusa na Dropsa zdecydowałeś zostać
moim Śmierciożercą - rzekł spokojnie Voldemort. Moody puścił mu oczko. Po czym podszedł do Harry'ego i położył mu rękę na ramieniu.
- On też z chęcią się do ciebie przyłączy, prawda Dominicu? - Harry spojrzał z niedowierzaniem na Moody'ego.
- Tak, oczywiście - powiedział Harry nie zrozumiawszy do końca o co mu chodzi.

W między czasie w domu Potterów. Lily i James kładli małego Harry'ego spać. Gdy nagle usłyszeli hałas dobiegający z korytarza. James wyjął różdżkę i powoli otworzył drzwi. W tym momencie ujrzał Syriusza wchodzącego na górę po schodach.

- James - powiedział zdyszany - Wszyscy musimy uciekać. Voldemort jest na zewnątrz.
-Jak to? Skąd on wie, że tutaj jesteśmy, przecież miałeś nas chronić-powiedział James.
- Chroniłem was. Nie wiem jak to się stało. Zabieraj Lily i Harry'ego. Szybko no.

Dokańczamy ostatni rozdział.

ocenił(a) film na 9
no_bo_co

Rozdział XVI

Podczas, gdy Voldemort w postaci Zgredka gonił Harry'ego i Firenzo, w
zamku Śmierciożercy na czele Severusa szukali Komnaty Slytherina.
Najpierw szukali wejścia w podziemiach Hogwartu, tam jednak nic nie
znaleźli.
- Snape ty tyle czasu przebywałeś tutaj i do tej pory mogłeś już mieć ją
znalezioną - rzekła oburzona Bellatrix.
- Lepiej się zamknij i pomóż mi jej szukać - powiedział mrocznym głosem
Snape.
- A co ja niby robię? - krzyknęła Bellatrix
Z ukrycia kłócących się Śmierciożerców obserwowali bliźniacy Weasley,
którzy chcieli wypróbować na nich swoje nowe zabawki.
- Cześć chłopaki - nagle znikąd pojawiła się Luna.
- Cześć Luna, nie mamy za bardzo czasu bo jesteśmy zajęci - powiedział
Fred.
- Jeśli myślę o tym samym co wy, to z chęcią wam pomogę - uśmiechnęła
się dziewczyna
- Raczej nie. Głupio by było wsiąść do tego dziewczynę - powiedział
Fred.
- Phi - oburzyła się Luna, chciała już iść, ale Georgę chwycił ją za
rękę
- No co ty Luna. On tak tylko żartował - puścił jej oczko.
- Spoko, ale i tak idę teraz na spotkanie z Ginny. Może potem do was
dojdę - powiedziała Luna.
- O czym ty do cholery mówisz? Przecież ona okazała się kukłą i
Śmierciożercy zakopali ją gdzieś na błoniach - powiedział Fred
- A faktycznie. Umknęło mi - zaśmiała się pod nosem
- Ale z ciebie głupia picza - mruknął George i walnął z całej siły w
twarz Une, a ta upadla nieprzytomna z hukiem.
Śmierciozercy słysząc to odwrócili się w stronę bliźniaków widząc ich.
- Weasley nie wiesz, że kobiet się nie biję? - oznajmił Snape.
- Wiem, tylko jestem bardzo zdenerwowany i nie wiem co mnie napadło, aby
ją uderzyć - powiedział George próbując ocucić Lunę.
- Brać ich - wrzasnęła Bellatrix
W tym momencie Fred rzucił w stronę Śmierciożerców jedną ze swoich
nowych zabawek.Była to śmierdząca bomba.Fred i George założyli szybko
maski i uciekli zabierając nieprzytomną Lunę.
Tymczasem Harry i Firenzo dotarli do bezpiecznego miejsca. Chroniło ich
pole ochronne przez które Voldemort w postaci Zgredka, nie mógł się
przedostać. Mieli mało czasu, bo pole mogło trwać tylko 5 godz.
- Jeszcze was dopadnę - krzyknął skrzat z głosem Czarnego Pana. I w tym
momencie stracił panowanie nad miotłą, spadł z niej, a ona zaczęła go
uderzać w głowę. - Ała - Harry zauważył jak czarna smuga dymu wyskoczyło
z Zgredka i poleciała w głąb lasu.
- Czy to była cząstka Voldemorta? - zapytał się Harry
- Chyba tak, przecież to do niego podobne - powiedział centaur.
- A co to za ruiny na których się znajdujemy? - Harry nagle zauważył w
oddali błysk światła - A co to?
Okazało się, że w ich stronę zmierza pijany Szalonooki Moody na swej
miotle. Harry'ego zdziwił widok profesora w tym miejscu, a szczególnie
pijanego. Moody idąc śpiewał coś pod nosem, gdy nagle wpadł do dołu, z
którego rozbłysło czerwone światło.
- Co to było? - spytał się Firenzo Harry'ego.
- Sprawdzę - Harry podszedł do dołu i w tym momencie zawaliła się pod
nim skarpa. Chłopak zleciał w dół prosto w światło. Po chwili znajdował
się na jakieś ulicy. Po obu stronach ulicy stały w rzędzie pięknie
zadbane domy. Była to spokojna okolica. Harry zauważył znajomą postać
stojącą przy drzewie i obserwującą jedno z domu. Chłopak podszedł
bliżej.
- Profesor Dumbledore?
- Tak Harry, ale lepiej tutaj nie rozmawiajmy - powiedział Dumbledore
- Co to za miejsce? - zaciekawił się Harry
- To Dolina Godryka - uśmiechnął się profesor - Chodźmy
- A ten dom, który pan obserwował?
- Dom jak dom
- Harry to dom twoich rodziców. Za chwilę przyjdzie do niego Lord
Voldemort. Tej nocy zginą twoi rodzice - obok Harry'ego stanął Moody.
- Nie chcę oglądać śmierci moich rodziców. - powiedział Harry któremu
poleciały łzy
- Mogą uniknąć śmierci - oznajmił Moody patrząc na Dumbledora - Harry on
tu był, gdy zginęli. Nawet nie próbował ich uratować - Harry spojrzał z
żalem na dyrektora.
- Moody co ty wygadujesz? Nie kłam.- powiedział Dumbledore.
- Jak pan mógł! - wrzasnął Harry wymierzając w niego różdżką - Przez
pana zginęli moi rodzice. Był tu pan i obserwował jak ten drań ich
zabija
- To było ich przeznaczenie. Tak musiało się stać - wyjaśnił dyrektor
- Crucio - Potter rzucił na niego zaklęcie - Sam ich uratuje i nikt mi
nie przeszkodzi - rzekł z oburzeniem Harry.
- Uważaj na siebie - powiedział Moody.
- Nie pozwolę na to aby moi rodzice zginęli. Pokonam Voldemorta -
powiedział z determinacją Harry. tym momencie zauważył podążającego
mężczyznę w stronę domu jego rodziców - Tom Riddle - krzyknął Harry
donośnym głosem.
Mężczyzna stanął przy furtce, powoli się odwrócił na piętach. Było
ciemno, nie widział osoby, która do niego krzyknęła. Wyjął różdżkę i
zaczął iść w Harry'ego kierunku. Chłopak chwycił Dumledora za rękaw i
pociągnął go pod lampę. Voldemort stanął, gdy ujrzał swojego wroga.

- Dumbledore jak miło cię widzieć - zasyczał
- Harry nie wiesz co czynisz - rzekł ściszonym głosem profesor.
- Wiem bardzo dobrze. Nie jestem tchórzem tak jak pan - powiedział Harry
i popchnął go w stronę Voldemorta - Jest twój Tom
- O dziękuje - odrzekł radośnie - Kim jesteś chłopcze?
- Nieważne kim. Ale ja wiem bardzo dobrze kim ty jesteś? I nie pozwolę
abyś skrzywdził Lily i Jamesa Potterów. - powiedział Harry wymierzając
w niego różdżką.
- Stary dobry Drops chce się wyręczyć młodym chłopakiem do walki ze mną.
Tylko zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Dlaczego przyszedłeś tu razem z
nim, zamiast zostać w ciepłym Hogwarcie? - rzekł Tom.
- Bo on pomoże mi, aby pokonać ciebie, Voldemorcie - powiedział Harry.
- Nawet taka dwójka jak wy, nie dacie mi rady - zaśmiał się mrocznie
Voldemort.
- To nara, ja spadam! - krzyknął Dumbledore i zaczął z piskiem uciekać
przed siebie.
- Crucio! - usłyszeli wypowiedziane zaklęcie przez kogoś innego, z
ciemnej uliczki wyszedł Moody trzymając na muszce dyrektora - Witaj Tom.
Dawno cię nie widziałem, a musimy chyba wyrównać rachunki - powiedział
Moody.
- Ja już myślałem, że rzucając Cruciatusa na Dropsa zdecydowałeś zostać
moim Śmierciożercą - rzekł spokojnie Voldemort. Moody puścił mu oczko. Po czym podszedł do Harry'ego i położył mu rękę na ramieniu.
- On też z chęcią się do ciebie przyłączy, prawda Dominicu? - Harry spojrzał z niedowierzaniem na Moody'ego.
- Tak, oczywiście - powiedział Harry nie zrozumiawszy do końca o co mu chodzi.

W między czasie w domu Potterów. Lily i James kładli małego Harry'ego spać. Gdy nagle usłyszeli hałas dobiegający z korytarza. James wyjął różdżkę i powoli otworzył drzwi. W tym momencie ujrzał Syriusza wchodzącego na górę po schodach.

- James - powiedział zdyszany - Wszyscy musimy uciekać. Voldemort jest na zewnątrz.
-Jak to? Skąd on wie, że tutaj jesteśmy, przecież miałeś nas chronić-powiedział James.
- Chroniłem was. Nie wiem jak to się stało. Zabieraj Lily i Harry'ego. Szybko no.

- Daj se siana na wstrzymanie Syriusz, musimy poczekać jeszcze 20 minut bo Lily ogląda nowy odcinek Mody na sukces.
- Telewizor się popsuł - z pokoju wyszła zmartwiona Lily z Harrym na rękach - Więc możemy iść Syriuszu

Syriusz i Potterowie uciekli tylnym wyjściem, tak żeby nikt ich nie widział.

Rozdział XVII

Gdy cała czwórka na czele z Syriuszem biegła po schodach, James zauważył nagle wielki obraz, którego wcześniej tam nie było. Skonsternowany, przystanął, przyglądając się uważnie obrazowi. Wrócił pamięcią do swojego dzieciństwa, kiedy ojciec zabrał go do zoo, lecz zaraz się zreflektował, gdy z obrazu wyłonił się Avery, który, chichotając, rzucił zaklęcie Upiorogacka, które ugodziło szczura.

- Drętwota - James rzucił zaklęcie w Avery, po czym uciekł przez tajemne przejście umieszczone pod dywanem w salonie, niestety Lily została ugodzona Levicorpusem przez Avery'ego.
- Liberacorpus - Syriusz uwolnił Lily od zaklęcia, niestety potknął się o kant dywanu i runął twarzą w potraktowanego upiorogackiem szczura.Syriusz widząc,że dzięki szczurowi nie potłukł sobie twarzy o podłogę postanowił mu się odwdzięczyć.Spostrzegłszy,że gryzoń ma bardzo rozległe obrażenia wewnętrzne postanowił mu ulżyć w bólu więc przemienił się w psa i zjadł szczura. Ponieważ jednak nie pogryzł go dokładnie, szczur łaskotał go językiem w żołądek. Więc Syriusz tarzał się, nie mogąc się powstrzymać od psiego śmiechu. James tymczasem odbywał zacięty pojedynek z Averym, który zabrał różdżkę śmiejącemu się Syriuszowi. Natomiast Lily wraz z małym Harrym znajdowali się w tajemnym korytarzu pod podłogą. Black w końcu zdołał opanować swój śmiech i widząc, że James przegrywa w walce wziął czym prędzej kartkę papieru, która akurat leżała na podłodze i coś na niej napisał.