prawda jest taka że ekranizacji książek jest więcej niż nam się wydaje, praktycznie co drugi
film jaki oglądamy powstał na bazie jakiejś powieści czy opowiadania, często nawet nie
jesteśmy tego świadomi bowiem książka mogła przejść zupełnie bez echa, a gdy wtedy film
nagle odnosi sukces nikt nie ma pretensji że nie było tak jak w książce... bo nikt tej książki
nie czytał!
Problem z "Potterami" jest właśnie taki że książkowa seria była i jest niesłychanie
popularna a większość ocenia film przez pryzmat powieści i potem ma mu wiele do
zarzucenia: że w książce było tak śmak a nie tak...
Ja jestem zwolennikiem oddzielania jednego od drugiego. To ma być wizja reżysera, jego
opowieść. I oceniając tą serię wyłącznie jako filmy to jest to kawałek epickiej przygodowej
sagi, raz lepszej raz gorszej ale trzymającej jakiś tam względny poziom.
Ja też jestem za - Książę był świetny i co z tego, że nie był taki jak książka. Ja i tak go bardzo lubię.
Tylko z Potterami jest tak, że książki jeżeli ktoś czytał, to dawno, więc tak naprawdę ich nie pamięta(ja nawet Insygniów nie pamiętam). Więc tu akurat ocenianie przez pryzmat książki jest ograniczone, dużo gorzej jest w przypadku pojedynczych filmów.
Również zgadzam się, że w zasadzie powinno się oddzielnie oceniać film i książkę. Tylko że nie wiem jak inni, ale ja mam z tym ogromny problem. Bo jeśli najpierw przeczytam książkę, to po film sięgnę tylko wówczas, jeśli książka bardzo mi się spodoba. A jeśli mi się bardzo spodoba, tzn., że silnie związałam się z nią emocjonalnie i jestem wyczulona na wszystko, doczepię się każdego mankamentu. Zresztą mój przypadek chyba nawet przeczy teorii kolegi/koleżanki (przepraszam, nie chce mi się sprawdzać płci) powyżej. Bo mimo że pamięć o książce przez te parę lat rzeczywiście się zatarła, to i tak nie mam wątpliwości, że ten akurat film jest fatalny i wyeksponował to, co w książce było tylko uzupełnieniem głównej treści.
Kolegi ;)
Cóż, to że HBP jest beznadziejny rzeczywiście widać na pierwszy rzut oka, ale on nie wyeksponował tego, co w książce było uzupełnieniem głównej treści, tylko wyciągnął główne wątki, kompletnie poprzekręcał i zredukował do tych 150 min, przy okazji dodając od siebie jakieś głupotki.
No tak, możliwe. Ja po prostu ogromnie uczepiłam się jednej rzeczy - że Harry w tym filmie za bardzo ugania się za panienkami :P
Bo to jakiś taki romans pomieszany z filmem familijnym. No ale cóż, to w końcu Yates, który nawet z Dumbledora chciał zrobić zalotnego hetero.
O właśnie, właśnie. Kwestia orientacji Dumbledore'a też mnie w tym filmie zmroziła. Dumbledore był chyba jedną z najmilszych postaci w całej książce, no ale żeby od razu zrobić z niego w filmie hetero? :(
Ja często sobie porównuję (w myślach czy mówię to komuś innemu), że coś tam nie zgodne z książką. Ale zawsze oceniam jako film, ważne aby trzymało się kupy oraz fajnie się oglądało :)
o to to adriann! "zawsze oceniam jako film, ważne aby trzymało się kupy oraz fajnie się oglądało". Ale też i racja że fanów książkowej serii trzeba zrozumieć. Pozostaje też odwieczny problem co zrobić najpierw: przeczytać książkę czy obejrzeć film? Jak najpierw przeczytam to później w filmie wyłapię wszystkie nieścisłości, niedomówienia i niedociągnięcia (do tego jest mała szansa że reżyser akurat przedstawi to tak jak ja sobie wyobrażałem w myślach czytając). A jeśli najpierw obejrzę film a później wezmę się za lekturę to mam już z góry narzucony pewien obraz tzn. ciężko będzie mi widzieć obraz inny niż ten z filmu, postaci inne niż aktorów itd. ...tak źle i tak źle. Dlatego o ile to możliwe czasami lepiej skupić się na jednym "nośniku" że tak powiem. Ja lubię czytać ale jakoś ominąłem tą serię (jak parę lat temu był szał na Pottery to jeszcze nie lubiłem fantasy) więc poprzestałem na prostszej i wygodniejszej formie, czyli akurat w tym wypadku skupiłem się na samych filmach.
Też się zawsze zastanawiam, co lepiej zrobić najpierw. Np. z 'Władcą Pierścieni' zrobiłam odwrotnie i najpierw pochłonęłam trzy części filmu. No i może aż tak nie wypaczyło mi to spojrzenia na książkę, ale to prawda - innych bohaterów sobie nie wyobrażam. Choć widzę tu i tak pewne nieścisłości, jeśli chodzi choćby o ich wygląd. Zresztą tu jest o tyle dobrze, że w książce są bardzo plastyczne opisy, co by nie mówić - pod tym względem HP ginie. No ale tak czy siak, to nie potrafię na film spojrzeć krytycznie. Uważam, że jest idealny właśnie jako film.
A żeby już nie zbaczać z tematu, to w HP nie przekonują mnie efekty specjalne, bo uważam, że w tej kwestii jest tu duży przerost.
Problem jest tylko taki, że jeśli ktoś nie przeczytał książek, to czasem nie jest w stanie zrozumieć, skąd wzięły się niektóre rzeczy pojawiające się w tym filmie. Bo twórcy filmu zamiast zająć się głównym wątkiem, to dodają masę niepotrzebnych scenek z tych pobocznych. Nie zrozum mnie źle, uważam, że HP, to nie tylko walka z Voldemortem, ale niektóre sceny pojawiające się w tym filmie zupełnie nie mają sensu. A "Ksiąę Półkrwi" jest zdecydowanie najgorszą częścią "Harry'ego Pottera". Jest to stosunkowo jedna z ważniejszych części książek, bo właśnie w niej zajęto się całą historią Voldemorta i wyjaśnieniem, jak to się stało, że stał się "zły". A w filmie w ogóle tego nie wyjaśniono!