To jest dość straszny film. Niektóre sceny chodziły za mną przez kilka dni po seansie i nie chciały sobie iść. Cała historia Clareece, czyli Precious, jest rzeczywiście makabryczna, ale ten film wcale nie jest pesymistyczny. Takie rzeczy się dzieją naprawdę i ta świadomość jest miażdżąca. I z całą wiedzą psychologiczną, którą mamy, powinno być niemożliwością, aby człowiek z takim bagażem miał w sobie siłę aby walczyć o siebie, a przede wszystkim - aby KOCHAŁ siebie. Ale ja wiem, że takie przypadki się zdarzają. To dopiero jest niesamowite. Bo Precious nie kochał nigdy nikt, była krzywdzona i poniżana dzień w dzień, a jednak...
Co mi się bardzo podobało: że ten film chwilami jest naprawdę zabawny (scena kradzieży kurczaka; scena, gdy Precious daje w dziób dziewczynie z klasy). Co mi się podobało mniej: czarno-biała wizja świata. Tutaj złe postacie są do końca złe, a dobre pozostają dobre. Ja jednak wolałabym półcienie, być może wgłębienie się w psychikę tych, którzy krzywdzą, bo prawdopodobnie sami byli krzywdzeni, i tym podobne. Ale co tam! Trochę wyszło to jak bajka, taka hamerykańska jednak, ale takie (makabryczne) bajki też mają prawo istnieć.