Film widziałem wczoraj po raz pierwszy. Nie pisząc na razie o nim samym trzeba wspomnieć o "megashitowej" stacji jaką jest Polsat. Ja rozumiem, że musi być reklama, ale tutaj jest tak: REKLAMA/ ZAPOWIEDZI/ REKLAMA- to wszystko za każdym razem i żeby tego było mało- za 5 minut TOTO LOTEK. Efekt? Film, który ma czas projekcji około 135 minut, "trwa" 185. Ale dość już o tym.
Nie będę ukrywać, że nie jestem fanem gatunku. Tak naprawdę lubię filmy wojenne, ale wykonane raczej w konwencji dramatu. Film wojenny w sumie sam jest w sobie dramatem- ale trzeba tu rozgraniczyć: niektóre są wyłącznie typowymi filmami akcji.
"Helikopter" należy do tych ostatnich, choć i tutaj udało się w kilku scenach podkreślić dramatyzm. Jeden z najlepszych momentów filmu to scena, w której żołnierz siedzi ukryty i nie chce mu się już walczyć, wtedy wyciąga jakieś pomięte zdjęcie swojej najbliższej rodziny i po prostu patrzy, oczekując aż po niego przyjdą. Łatwo tu o zbytnią ckliwość i przesadę, jednak wcale tego nie czuć.
Czuć to natomiast w ostatnich scenach oraz kiedy żołnierze próbują zatamować krwawienie nogi swojemu koledze. Teksty w stylu "powiedz mojej żonie, że ją kocham, i że wszystko będzie dobrze", "powiedz mojemu synkowi, że go kocham"- są okropnie wyświechtane, a we mnie na dodatek budzą po prostu zażenowanie, mimo usilnych starań.
"Helikopter" ma i swoje mocniejsze strony. Na wyróżnienie zasługuje oryginalna praca kamery i scenografia. Również ścieżka dźwiękowa- oprócz tej w początkowej sekwencji- potrafi przykuć uwagę. Film ma mocniejsze niż możnaby się spodziewać efekty, wykonane klasyczną techniką make-up (dobra, mogę się mylić, ale to były make-upy?). Tak czy inaczej, przypomniała mi się jedna scena, jak żołnierz widzi odciętą rękę kolegi i chowa ją do kieszeni.
Fabularnie "Helikopter" jest... ubogi, jak to najprostszy film akcji. Dużą część zapełniają walki, wybuchy, strzały, bohaterzy są prawie anonimowi- trudno mi tak po jednym razie przerywanym reklamami roztrzygnąć czy film na tym zyskał czy stracił. Jedno jest pewne- podczas chaosu wojennego raczej wszyscy są anonimowi.
Po obejrzeniu nasuwa mi się jedno porównanie, a mianowicie telewizyjny film "Rajd na tyły wroga" (Bravo two Zero) z 1999. To też obraz oparty na faktach, opowiadający o nieudanej akcji. Mimo identycznego tematu, "Bravo two Zero" jest filmem zupełnie innym. Nie tak wysmakowanym stylistycznie, nie mającym efektownych scen, fabularnie i dramaturgicznie jednak przewyższającym "Helikopter w Ogniu".