Bałem się, że będzie ckliwość i szelest flagi jak na "Szeregowcu Ryanie" Spielberga, że będzie atak obrzydliwego efekciarstwa jak w filmach Michaela Baya, że film będzie próbą przekonania mnie do umiłowania niecywilizowanych murzynów.
Tak się na szczęście nie stało. Jeżeli ten film jest amerykańską sieczką, to przynajmniej najlepszą w gatunku. Fanem kina wojennego nie jestem, ale cieszę się, że to zobaczyłem.
Utwór "Minstrel Boy" jest fantastyczny.