"Helikopter w ogniu" to jak dla mnie hardcore'owe (w pełnym tego słowa znaczeniu) kino wojenne. Na początku dostajemy nieco przydługi i nudnawy wstęp, który zapoznaje nas z bohaterami późniejszych wydarzeń. Wstęp ten można przeżyć, a potem zaczyna się piekło i chodzi tu o piekło wojny. Praktycznie do końca filmu ciągle słyszymy huk strzałów z karabinów, odgłosy wybuchów, ucieczki, itd. I na tym właśnie ten film się opiera - na pokazaniu w jak beznadziejnej sytuacji znaleźli się Ci młodzi Amerykanie. Jeśli ktoś więc lubi patrzeć na oblicze wojny, mniemam że prawdziwe, to "Helikopter w ogniu" jest propozycją stworzoną dla niego. Jeśli zaś nie jesteś w stanie wytrzymać patrząc na młodych Amerykanów rzuconych w ogień walki, to radzę sobie tę produkcję darować. Jeśli chodzi o zdjęcia to faktycznie Idziak wykonał dobrą pracę, jednak pan Zimmer za muzykę wielkich braw ode mnie nie otrzyma - stworzył już lepsze dzieła (choć do nagany bardzo daleko, ale muzyka jakoś specjalnie się nie wyróżniała). Co do aktorów - bez zarzutu, aczkolwiek muszę przyznać, że nie raz wszyscy mieszali mi się, tak że nie mogłem czasami przypisać nazwiska do osoby. Moje odczucie finalne - dobra propozycja wojenna, warta zobaczenia, ale pod względem fabuły bardzo skromna. Ocena 8/10.