Żołnierze ruszyli na akcję, mieli wrócić po 30 minutach. Dlaczego nie wrócili? Bo został trafiony jeden helikopter i zlądował we wrogim mieście. Trzeba było zabrać wszystkich z załogi, żywych i umarłych. I o tym jest film - o braterstwie w armii, które wymyka się pojęciom ekonomiki wysiłku, ninimalizacji strat itp. Fabułę rzeczywiście zminimalizowano, grał tylko obraz zawziętej walki i postępującej konsternacji dowódców, którym sytuacja wymyka się z rąk.
A scena zaciskania tętnicy udowej o mało co nie wydarła ze mnie pozostałości obiadu.