Filmy obu Scottów są genialne, zaś różnica polega na tym, że u Tony'ego fikcja wydaje się realem,
a u Ridleya na odwrót (zawsze w pozytywnych tych słów znaczeniach). I choć wolę dzieła tego
pierwszego, ten film ze zbioru tego drugiego podobał mi się najbardziej, za co +1.