"Helikopter w ogniu" czy "Szeregowiec Ryan". Ja osobiście wolę Ryana.
Ja wybieram Helikopter. Nie przepadam za Spielbergiem. U Ridleya bardzo lubię kolorystykę , którą dobiera do swoich produkcji i ujęcia ukazujące różne szczegóły. Artysta geniusz.
Ja również uważam że "Helikopter..." jest lepszym filmem i dużo bardziej go cenię. Prawdziwa historia i bardzo fajnie wszystko przedstawione. "Szeregowiec..." natomiast jest dla mnie filmem mało realistycznym. Ośmiu żołnierzy naraża życie dla jednego szeregowca, bohatersko przedzierają się przez kolejne hordy niemieckich żołnierzy. Bezsensowna fabuła, która w wojennych realiach byłaby niemożliwa. To po prostu film osadzony w okresie II wojny światowej. Cenię go również, lecz głównie ze względu na zdjęcia i montaż.
- Helikopter w ogniu 10/10
- Szeregowiec Ryan 8/10
No tak bezsensowna. Na Bałkanach w latach 90gtych była akcja ratownicza pilota Scott O'Grady . Dla jednego ryzykowano życie kilkudziesięciu innych zaangażowanych w akcje.,
Te dwa filmy są po prostu inne i każdy jest dobrzy i wart obejrzenia.
>"Na Bałkanach w latach 90gtych była akcja ratownicza pilota Scott O'Grady"
Ok, ale, lata 90. to nie II wojna światowa, gdzie żołnierze ginęli masowo, wątpię, żeby dowództwo wtedy podjęło się ratowania zwykłego szeregowca, posyłając za linię wroga ośmiu żołnierzy. W latach 90. nawet strata jednego żołnierza to duża strata, do tego pilota, nie dziwi mnie taka akcja ratunkowa. Na tak dużej wojnie trzeba się liczyć z ofiarami i taka akcja jak w "Szeregowcu..." byłaby bezmyślna. Gdyby to jeszcze był jakiś major to może.
>"Te dwa filmy są po prostu inne i każdy jest dobrzy i wart obejrzenia."
Owszem. Ale "Helikopter..." dla mnie jest lepszy, choć - jak wskazuje moja ocena (8) - cenię i "Szeregowca..."
A o braciach Niland to słyszałeś . Wszak dramatycznej akcji ratunkowej nie było bo jedyny ocalały ( jak sie wtedy wydawało) brat nie zaginął . Ale jakby nie znano jego miejsca pobytu to kto wie czy by akcji poszukiwawczej nie wysłano. Bo decydenta nie tyle chodziło o człowieka co o propagandę, która to nieraz est ważniejsza na wojnie niż kilku żołnierzy.