Po pierwsze film jest cholernie mocny i realistyczny w swojej surowości przekazu. Zdjęcia są bardzo zimne, odarte z jakichkolwiek uczuć.
Po drugie jest świetnie zrealizowanym filmem wojennym z tym że wielu osobom nie przypadł on do gustu a to dla tego że porównywali go do "szeregowca..." a takie porównanie wypada niestety na niekorzyść "helikoptera...". Nie chodzi tu o wykonanie czy nawet sam temat ale o możliwość identyfikacji z bohaterem. Szeregowiec miał tylko kilku głównych bohaterów i cała akcja podążała za nimi a śmierć któregokolwiek z nich była wielkim dramatem.
Tu natomiast postacie są porozrzucani po całym mieście i jesteśmy ciągle pszenoszeni z miejsca na miejsce. W jednej chwili siedzimy z załogą helikoptera, po chwili zmowu jedziemy w konwoju łazików aby następnie trafić do dzielnej piechoty chowającej się w jakimś domu. Takie postawienie sprawy nie daje nam szansy na wczucie się w bohaterów.
Poza tym nie ma się do czego przyczepić: niesamowite zdjęcia (polacy górą!!!), świetna muzyka, montaż no i aktorstwo. I tu chciałem pochwalić toma sizemorea gdyż objawia się on w moich oczach jako świetny aktor wojenny ("helikopter..." i "szeregowiec...") i nie tylko ("gorączka" i "urodzeni mordercy").