Pewnie wywołam burzę moją opinią patrząc na ocenę filmu ale za bardzo nie rozumiem po
co nakręcono ten film. Czy tylko po to aby pokazać dzielnych Amerykanów na polu walki?
Jeżeli scenariusz to po prostu opis jednej akcji to znaczy, że Ridley Scott poszedł na
łatwiznę bazując na efektach specjalnych, scenach walk i montażu.
Jakie jest przesłanie tego filmu? Jeśli porówna się ten film np. z "Plutonem" czy "Ofiarami
Wojny" to ocena wypada bardzo marnie...
To było moje drugie podejście ale tym razem uparłam się aby wytrzymać do końca i co?
Niedokończone wątki i kiepska fabuła. Co się stało z pilotem, który został zakładnikiem? Co
się stało z osobami, które były celem akcji? Co dalej? Krórkie podsumowanie listy ofiar to
bardzo mizerne zakończenie filmu.
Według mnie, mimo że lubię Ridleya Scotta, ten film jest totalną porażką. Nie rozumiem
tylko wysokich ocen. Czy są to oceny filmu czy fajnych i realistycznych scen wojennych? To
przecież dwie różne sprawy...
"Co się stało z pilotem, który został zakładnikiem? Co
się stało z osobami, które były celem akcji? Co dalej?"
Oglądnij film do samego końca a się dowiesz !!!
Obejrzałem. Nie został pociągnięty ani wątek przywódcy rebelii ani jego dowódców ani pilota, który został zakładnikiem. Może ja oglądałem okrojoną 130 minutową wersję? A może piszemy o różnych filmach? Oświeć mnie...
Pilot Mike Durant został uwolniony po 11 dniach z niewoli. Jeśli chodzi ci o Aidida to 2 sierpnia 1996 roku zginął w Mogadishu, a jeśli chodzi o tych zakładników których wieźli konwojem to dowieźli ich do bazy. Wysokie oceny są za wspaniałą muzykę Hansa Zimmera oraz wykwintne zdjęcia Sławomira Idziaka. Film jest oparty na faktach więc pokazuje to co się stało w rzeczywistości, jeśli ktoś nie wierzy to może znaleźć w necie np. jak ciągali ciałami: Gary Gordon, Randy Shughart. To arcydzieło każe pamiętać o żołnierzach którzy polegli w Somalii, poza tym odpowiedź udziela Hoot w rozmowie z Eversmanem w końcówce. To tyle z mojej strony mam nadzieję że zrozumiałeś sens moich słów i ich przekaz, w dowód wdzięczności możesz mi powiedzieć jak nazywa się melodia lecąca w tle rozmowy Hoota z Eversmanem właśnie w końcówce, wydaje mi się że to jakaś przeróbka utworu Leave No Man Behind.
Nie mam pojęcia jaki to utwór ale nie jest to raczej nic znanego a raczej swobodna wariacja Hansa Zimmera...
a to jest film o wiarygodności zacznij oglądać od 8 minuty
http://www.youtube.com/watch?v=7UUkO3RH8nw&feature=related
Od kiedy to film musi mieć przesłanie?!
...ale jak chcesz... to specjalnie dla ciebie: nie lataj helikopterem nad Somalią zbyt nisko - a njlepiej omijaj ją szerokim łukiem.
Po to się kręci takie filmy jak ten czy Bravo Two Zero abyś kolego mógł sie przekonać że, przeprowadzanie operacji specjalnych to nie jest prosta sprawa, zwłaszcza w terenie zamkniętym jakim jest każde miasto. Łatwo jest pieprzyć o "dzielnych amerykanach" jak się siedzi na dupie w ciepłym mieszkanku oraz bezbiecznej co by nie mówić Europie. Ale Europa to nie pempek świata i nie wszędzie jest tak spokojnie jak w naszym kraju. Trzeba oglądać uważnie bo wszystko masz wyjaśnione na końcu. Ten film to swego rodzaju dokument na temat jednej przeprowadzonej ale pewnie nie jedynej na ternie Somalii akcji specjalnej a nie opowieści o pojmanych pilotach, przywódcach rebeli czy dowódcach akcji. To jest temat na inny film.
Po to, żeby ludzie wiedzieli o tym. Administracja Clintona najchętniej zmiotła by sprawę pod dywan. Głównie przez biurokratów akcja nie wypaliła. Wcześniej siły specjalne mogły dorwać Adida, ale ciągle odwoływano akcję i milicja Adida w tym czasie zdążyła się dozbroić i opracować jakiś plan oporu gdyby helikoptery znowu wyruszyły. Po nieudanej operacji Clinton spanikował i wycofał wojsko z Somalii, dodatkowo wypuścili tych watażków po jakimś czasie na wolność, tak więc poświęcenie tych żołnierzy poszło na marne, przez lewackich idiotów.
W Somalii żyli i nadal żyją ludzie, którzy chętnie powitali by jeszcze raz siły amerykańskie z otwartymi rękami, które wyrwały by ich z nędzy. Łatwo jest krytykować i nazywać ich żandarmem świata.
Nie oszukujmy się. Scott robił ten film dla Amerykanów, a to, że i Polakom jest dane zobaczyć najgenialniej zrealizowany pod kątem realizmu toczonej w czasach współczesnych bitwy film, to tylko się cieszyć. To wszystko. To nie miał być "Pluton", "Ofiary Wojny" czy "Czas Apokalipsy" (które są w swoim typie genialne). To miał być kawał soczystego obrazu bitwy, który doceni każdy zainteresowany tematem współczesnych formacji zbrojnych.
dodam że ta akcja poniosła za sobą dosyć poważne konsekwencje polityczne i była bardzo istotnym epizodem w historii współczesnych konfliktów zbrojnych. Plus to co napisał Arg
"dzielnych amerykanów na polu walki..."
Wiele lat temu przeczytałem artykuł, zamieszczony w magazynie CKM. Artykuł był relacją zdarzeń, które miały miejsce tamtego felernego dnia w Mogadiszu, samego Mika Duranta. Wydarzenia przedstawione w filmie, dotyczące Gordona i Shugarta są autentyczne. Na własne życzenie, a wręcz żądanie zostali posadzeni w okolicach zestrzelonego helikoptera. doskonale zdawali sobie sprawę, na jakie niebezpieczeństwo się piszą. Rannego pilota i wraku bronili do ostatniego magazynka przed zdziczałym, szturmującym uzbrojonym tłumem. Obaj zginęli, a ich zwłoki zostały okrutnie zbezczeszczone. Więc jeżeli słyszę taką ironię w wypowiedziach osób, dla których prawdopodobnie najniebezpieczniejszą przygodą w życiu było zebranie lania na ulicach miasta, albo powrót do domu na rauszu (w przypadku żonatych), to śmiać mi się chce.
Tak, amerykańscy żołnierze mają jaja, a już na pewno mieli je Gordy i Randy...
Chyba mnie nie zrozumieliscie wiec powtorze. Ja doceniam odwage zolnierzy i nie wypowiadam sie o sensie akcji jednakze na tym forum nie ocenia sie faktow tylko film, jego fabule, scenariusz i pomysl.
Pomysł na film zaczerpnięty z życia, fabułę i scenariusz napisało również życie - jak ma to miejsce w filmach opartych na faktach. Film - zrealizowany jest mistrzowsko. Rozumiem, że nie odpowiada Ci oglądanie filmu dla samego obrazu (na obraz składa się również dźwięk), a poszukujesz oryginalności i przesłania i szanuje oczywiście Twoje stanowisko. Mój poprzedni post mógł zabrzmieć nieco ofensywnie, więc przepraszam - nie miałem takiej intencji. Natomiast - potraktuj Helikopter w ogniu, jak barwną inscenizację autentycznych wydarzeń, Hollywoodzki dokument :)