już się (jak zwykle) nie mogę doczekać nowego filmu mistrza formy, ale towarzyszy mi niestety dreszczyk niepokoju. a nawet głęboko skrytej pewności, że film zostanie spaprany, i to solidnie. powód: producenci jerry bruckheimer (ten od żenad "pearl harbor" i "armageddon") i simon west (od ostatniej hiperżenady "tomb raider"). przecież ci faceci nie dadzą nikomu zrobić przyzwoitego filmu! niech zgadnę (a zwiastun potwierdza moje przeczucia): dzielni nasi (czyt. amerykańscy) chłopcy sami w słusznej misji przeciwko złowrogim bandom krwiożerczych somalijskich autochtonów. wszyscy za jednego i jeden za wszystkich. i bla bla i god bless america. ojej, aż mi się rzygac zachciało od samego pisania tych świństw. oby to były tylko czarne przeczucia.