Sam film, to kolejna kreacja pomnikowej wersji człowieka, który w takiej formie nie istniał. Najlepsze, "rock and roll'owe" wątki, z bogatego życia imprezowego bohatera, powycinane. Podobnie ja wykastrowane zostały wszystkie kochanki, ukryte pod zaledwie jednym słowem: "związki". Tylko jakieś wzmianki, półgębkiem o 3 litrowym winie na dwóch, a poza tym, "święty człowiek". Wszystko żeby przypadkiem nie urazić rodziny, nie zniszczyć "świętej poetyczności rajskiego poety"? A prawda jest dużo ciekawsza. Wrażliwy i wspaniały poeta, był jednocześnie chamem, grubianinem i niemiłosiernym plotkarzem, często bez wyczucia i empatii. Dlatego, rzekomo trudne pytanie: dlaczego tak późno wydano go we Francji? Wcale nie jest skomplikowane. Na jednej z imprez, na której był wydawca i między innymi Camus (który to wspomina), Herbert "golcował" z ptakiem na wierchu.

Czy to umniejsza jego poetyczność, wielkość, maestrię? Ani trochę. Z pewnością jednak robi z filmu tendencyjnego gniota, stworzonego dla szkół. Tak się zarabia. Herbert się nie sprzedał, bardzo długo. Twórcy filmu sprzedali się po 4 latach. Teraz rozumiem, skąd ta możliwość robienia filmu "ponad podziałami" i z TVP 2 i z komercyjnymi stacjami. Materiał jest tak miałki, że nikomu nie szkodzi. Problem w tym, że nikomu też nie pomaga w znalezieniu prawdy o człowieku- esencji poezji, Kolejna, fałszywa wizja spiżowej postaci.