Bardzo cenię filmy historyczne. Sporo się już ich naoglądałam i szczerzę mogę stwierdzić, że moja wiedza związana, szczególnie z II wojną światową jest lekko ponad przeciętnej. Jednak "Historia Roja" należy do tej niewielkiej grupy z mojej filmoteki, które wywołują u mnie nietypowe uczucie, a mianowicie agresję. Wiem że to dziwne ale nie nie mogłam spokojnie wysiedzieć w kinie( to samo uczucie względem "Mad Maxa: Na drodze gniewu"). A mianowicie, jestem zła na twórców, gdyż zaniedbali młode pokolenie. Mam wrażenie że nie dali nam szansy zrozumieć filmu. Skierowali go ku określonej grupie widzów. Nie pozwolili na zorientowanie się w sytuacji, dla tych z średnią wiedzą na temat podjęty w filmie. Tytułowego bohatera zaczynałam rozpoznawać dopiero od połowy, gdyż niesamowicie wtapiał się tłum. Lubię przywiązywać się do postaci, a tu uogólnili je. Miałam wrażenie ze sceny są pourywane i totalnie nie układają się w całość, jakby z innych filmów. Niestety wyczułam amatorszczyznę, szczególnie ze strony aktorów, oraz brak fabuły po przez te dziwne sceny. Jedyną osobą, która mnie tak na prawdę urzekła jest Piotr Nowak, sprawił że się uśmiałam będąc na filmie ukierunkowanym na totalnie odmienne uczucia. Generalnie, nie poleciłabym obejrzenia nawet wrogowi.