Czy będzie jakiś dalszy ciąg? Czy za 100 lat bedzie mozna powiedzieć, że w Korei bez zmian. Piekło do kwadratu, a mieszkańcy żyją w totalnym Matrixie. Światełkiem w tunelu są inicjatywy jakie zwykli ludzie podejmują: puszczanie balonów i przedstawienia teatralne.
I tylko przez chwile pomyślałem, jakby to wyglądał, gdyby Douglas MacArthur dopiął swego i użył bomby atomowej w tym konflikcie. Z perspektywy historii inaczej na to sie patrzy.
Za 100 lat ten kraju zniknie. Braknie im robotników bo według tego co pokazywali w filmie, są oni głodzeni. Braknie rąk do pracy albo ... zaczną wojnę w którą będą musiały się włączyć potęgi światowe takie jak Chiny, Japonia USA i Korea Poł. Mam nadzieję że się mylę...
Swoją drogą, na koniec filmu padło straszne zdanie... Jeden z bohaterów powiedział że nikt by nie zainteresował Koreą południową gdyby nie to że istnieje zagrożenie atomowe.
Jedyny sposób: zabić przywódcę. Może to nie powstrzyma reżimu ale przynajmniej da satysfakcję 20 mln ludzi i zmobilizuje ich do buntu. Mało to realne ale tak się kiedyś pewnie stanie. Druga możliwość (ostatnio bardziej realna): korea pn zaatakuje koreę pd USA i inne sojusze się zbuntują i wkroczą do korei pn. I oby ten reżim padł bo strasznie tam jest.
Co do pierwszego to jak zginie przywódca to przyjdzie następny. Tu jest kilka pokoleń które wyrosły w tym ustroju. W filmie była wypowiedz byłego strażnika... On nie widział nic złego w tym co robił, on chronił swojego kraju a ludzie których katował byli wrogami którzy chcieli zniszczyć jego piękną bogata ojczyznę. Propaganda jest bardzo silna a pranie mózgu ludziom odciętym od świata jest bardzo proste. Przecież my sami dajemy się manipulować mediom. Niby taka cywilizowana kultura, demokratyczna i nie tylko, a jednak podatna na sugestie...
Co do tej wojny to mam nadzieję że to nie nastąpi w tym wieku
Ja zwróciłam uwagę na zaangażowanie aktorów biorących udział w tym spektaklu
I jak widać w Korei nawet partia i znajomości (z żoną Kima) nie dają ochrony nie daje ochrony, nikt nie czuje się bezpiecznie, każdy musi mieć się na baczności by czegoś nie chlapnąć i z komendanta nie stać się więźniem obozu
Zwróciłam tez uwagę na te przesyłane balony, moim zdanie gdyby "zachodowi" (Korei południowej) na obaleniu tego systemu to władza pozwoliłaby na ich wysyłanie i nie szukała ich nadawców, a tu jak widać i oni mają problemy
Agnieszko politycy południa nie chcą drażnic Kim Dzong Ila i chcą kaganca dla organizacji pozarządowych
Moim zdaniem gdyby tamta kobitka trzymała jęzor za żębami nic by jej sie nie stało
Ten system jest bardziej hardcorowy niż radziecki
To najbardziej hardkorowy z jakichkolwiek istniejących systemów. Osobiście nie byłabym w stanie sobie nawet czegoś takiego wyobrazić... A to się dzieje NAPRAWDĘ, teraz. A świat patrzy (albo i nie) i milczy. Największą zbrodnią Koreańczyków jest to, że na Półwyspie Koreańskim nie ma ropy.
Gdyby była, może ktoś by się nimi wreszcie zainteresował...
Podobno niedouczony i to już mam nadzieję nie będzie to samo. Kiedyś to musi gruchnąć. System oparty na sile, kłamstwie i zastrazszeniu musi kiedyś upaść. TRZYMAM ZA TO KCIUKI!!!
Zacznijmy od tego, ze oni kochaja Kim Dzong una tak samo jak Niemcy Hitlera.. chociaz Niemcy mieli powody o robili to doborowolnie.
Zacznijmy od tego, ze oni kochaja Kim Dzong una tak samo jak Niemcy Hitlera.. chociaz Niemcy mieli powody o robili to doborowolnie.
Ciąg dalszy już jest i nazywa się Kim-Dzong Un. Naprawdę wielka niewiadoma. Tym bardziej że nie został namaszczony przez Kim-dzong Ila z tak wielką pompą jak uczynił to wobec niego jego ojciec Kim-Ir Sen. Teoretycznie następca więc jest, ale w praktyce jakby niekoniecznie. Kim-Dzong Un jest jakby inny... choć oczywiście nie chodzi o to że wspaniały i dobrotliwy, tylko po pierwsze nie ma takiej charyzmy jak jego ojciec czy dziadek, po drugie podobno jest kompletnie nieobeznany w sztuce polityki i pełnienia rządów, a po trzecie kiedyś słyszałem że jest alkoholikiem, nad czym miał ubolewać Kim-Dzong Il, który martwił się brakiem odpowiedniego kandydata na następcę jego rządów (drugi z synów miał być zbyt głupim).
Do tego dochodzą też spekulacje mediów zachodnich jakoby Kim-Dzong Un miał być tylko marionetką w rękach Partii i ludzi z obozu Kim-Dzong Ila. Przynajmniej w najbliższych latach więc nic nie powinno się zmienić. Pytanie tylko czy chodzi o to aby Kim-dzon Un miał nabrać niezbędnego doświadczenia przy pomagierach swojego ojca, czy może tamci zwietrzyli swój interes i szansę na przejęcie władzy i obalenie dynastii. Wydaje się że taka sytuacja byłaby też szansą dla obywateli Korei Północnej na uwolnienie się z reżimu, ponieważ ktokolwiek rządzący by to nie był a nienazywałby się Kim, mógłby wzbudzać tylko strach u ludności, ale już nie autorytet. Zresza tam gdzie chce rządzić kilka osób naraz, prędzej czy później wszyscy chętni do władzy sami się będą wyniszczać, bo jeden przez drugiego będzie miał większe aspiracje i będzie bardziej chciwy. Cała sprawa śmierdzi mi puczem albo rewoltą jakąś i w efekcie wojną domową.
Szkoda tylko tych represjonowanych ludzi. Jakby nie patrzeć KRLD to nie tylko inne państwo ale zupełnie inny świat. W Europie za takie numery jak ludobójstwo dorwali takiego Milosevicia czy Pinochetta i raz dwa osadzili i skazali. Może gdyby KRLD miała takie bogactwa jak ropa, to i Ameryka zainteresowałaby się krajem, wkroczyła, pojmała Kim-Dzong Ila czy teraz Kim-Dzong Una i czerpała z tego zyski, przy okazji obalając reżim, tak jak to zrobił w przypadku Iraku. No ale niestety, KRLD nie ma ropy... Ma za to broń jądrową...