Tak jak i poprzednie dwie części, również i ostatnia część Hobbita pełna jest głupot, błędów i momentów w których nie wiadomo czy się śmiać czy płakać. Jedynie fanatyczne trolle będą oponować. Wybieramy zatem największą chałę Bitwy: (oto moje propozycje)
1. Kiepski scenariusz
2. Niedomknięcie wątków
3. Luki
4. Kiepskie i rażące plastikiem CGI, i nie tylko CGI
5. Brak pogrzebu
6. Brak koronacji
7. 10 sekund Beorna!!
8. Legolas
9. Bitwa (zdecydowanie najgorsza w w historii filmowego śródziemia)
10. Durne decyzje by dać Alfridowi kilka kwestii a inne wątki spłycić do cna.
Po zebraniu głosów, wyślemy petycję do grubasa o remake. Tłuścioch wpadł w samozachwyt i trzeba mu oznajmić, że się pogubił.
Chcemy remake Hobbita!!!
2. Niedomknięcie wątków
10. Durne decyzje by dać Alfridowi kilka kwestii a inne wątki spłycić do cna.
No możesz sam cos od siebie dodać. Ten film ma tyle błędów i niedopatrzeń, że naprawdę jest z czego wybierać.
Według mnie największą chałą była cała masa idiotycznych scen i dialogów, które wzbudzały poczucie zażenowania. Do tego płytki scenariusz, żałosna bitwa, niepotrzebne odstępstwa od książki i pominięcie wielu wątków zniszczyło ten film doszczętnie.
:)
Moim zdaniem, większość rzeczy o których piszesz, to bzdury, gdyż film ma jedną, podstawową wadę, a mianowicie, jak to napisał jeden z krytyków: film jest " chłodny emocjonalnie ". I to, niestety, widać i czuć.
Nie ma tu żadnej sceny, która by chwytała za serce, a w poprzednich częściach takowe sceny były. Ta część jest po prostu wyprana z emocji.
Dzięki za odpowiedź, miło że ludzie kulturalnie odpowiadają. Ale jest coś w tym co piszesz.
Według mnie ta część nie jest wyprana z emocji, choćby rewelacyjnie ukazana smocza choroba Thorina. Postać Alfrida też budzi wiele emocji. Obojętność Thorina na los rodaków. Można tego sporo wymienić...
mnie się film ogólnie niesamowicie podobał, choć jak ktoś szuka podobieństwa z książką to bardzo się przejedzie.. Mnie najbardziej nie podobało się to, że z dostojnego, wspaniałego Króla Thranduila zrobili cynika i aroganckiego za przeproszeniem dupka.. Odstawał od książkowego bohatera, podobnie Thorin, który był przez trzy części ogromnym zarozumialcem i bucem, a po lekturze książki ma się przed oczami porządnego, godnego Króla Krasnoludów, którego tylko na chwilę zamroczyła chciwość. We WP jedynie Frodo odstawał od książkowego bohatera, a w Hobbicie niestety, ale bohaterowie nie przypominali oryginalnych siebie.
Tylko Frodo? A Faramir i Denethor?
Akurat filmowy Thranduil przypadł mi do gustu, podobnie jak Thorin, szkoda tylko, ze jego " smocza choroba " jest ciut przerysowana w tej części, wcześniej było to jakoś lepiej pokazane.
Prawda ich postaci też zmienili. Mnie również Thranduil się podoba, ale za bardzo wyniosły był. Racja ciut przerysowana i bardzo długo, za długo się rozwodzą wokół tego wątku jego smoczej choroby..
Co do Thranduila - zgadzam się całkowicie, to nie jest "mój" król elfów z "Hobbita". Chociaż, patrząc tylko na film, był spójną postacią i pasował do Filmziemia aż do momentu, w którym zdecydował się wycofać w samym środku bitwy. Ucieka, bo orkowie zabijali elfów, a wcześniej wręcz dążył do rozpoczęcia bitwy z krasnoludami, lekce sobie ważąc życie własnych oddziałów.
Jednak nie mogę się z Tobą zgodzić co do Thorina. Właśnie w książce wydawał mi się bucem większym niż w filmie. Do ostatniej szarży na goblinów nie zrobił nic pożytecznego (jeszcze dał kolczugę z mithrilu hobbitowi, ale to już chyba wszystko). Wyruszył w podróż bez żadnego planu, prawdopodobnie nawet bez porządnej broni (w książce jest napisane, że przed trollami bronił się szczapą wyciągniętą z ogniska, a nie mieczem czy toporem - fajnie to zauważył Corey Olsen w "Odkrywaniu 'Hobbita' J. R. R. Tolkiena" - polecam tę książkę). Najpierw z każdego niebezpieczeństwa ratował go Gandalf, później Bilbo. W ogóle Baggins od wkroczenia do Mrocznej Puszczy jest prawdziwym liderem drużyny, a Thorin tylko wyraża zgodę na realizację jego pomysłów. W książce miał jeszcze mniej praw do skarbu, bo część złota była zrabowana przez Smauga ludziom. Dopiero wtedy, gdy zaatakował gobliny i na łożu śmierci staje się prawdziwym, godnym Królem pod Górą.
A co do "Władcy Pierścieni", na ogół rzeczywiście bohaterowie byli bliżej książkowych pierwowzorów (oprócz Froda, chyba tylko Denethor jest przeciwieństwem samego siebie), ale wielu miało swoje momenty "out of character", np. Faramir przyglądający się spokojnie torturowaniu Golluma (nie wiem, dlaczego, ale zdenerwowało mnie to bardziej niż próba zagarnięcia Pierścienia), Sam szarpiący liną, którą związany był Gollum (w książce było wyraźnie napisane, iż mówił swoje, ale stwora związał delikatnie, bo miał język cięższy niż ręce), Aragorn ścinający posła, Gandalf wpychający Denethora w płomienie (w książce próbował go ratować) itp.
Heh, mnie też bawił książkowy fakt, że kompania Thorina nie miała z sobą broni. Tak, wiem, że to książka dla dzieci ale takie postępowanie jest po prostu nielogiczne. Dopiero w filmie lepiej wytłumaczono fakt, że owa zbieranina przypadkowych Krasnoludów to górnicy, rzemieślnicy, twórcy zabawek, itp. a nie wojownicy, ale tutaj przynajmniej mają broń.
Książkowy Thorin jest trochę bez wyrazu i daleko mu do przywódcy, ten filmowy jest lepiej umotywowany, chęcią odzyskania ojczyzny i skarbu, nienawiścią do smoka i do Elfów.
Filmowy Bilbo też ratuje Krasnoludy i wyręcza je we wszystkim od momentu wejścia do Puszczy; to on przechodzi przez niby most, to on wspina się na drzewo, aby poszukać drogi, to on ratuje Krasnoludy przed pająkami, ratuje je w pałacu Thranduila, poświadcza za Thorina u ludzi z LakeTown, rozmawia ze smokiem, w końcu to Bilbo oddaje ludziom i Elfom Arcyklejnot, aby uratować Thorina przed nim samym.
Moim zdaniem, " Pustkowie Smauga " to dobry film, ma on swoje mocne strony i sceny, które zapadają w pamięć: Gandalf przedstawiający Bilba i Krasnoludy Beornowi, przeprawa przez Puszczę, pierwsze spotkanie Thranduila, ucieczka w beczkach, beczkowy spływ, większość scen w Lake Town, scena, gdy Bard uświadamia sobie, ze Thorin to Król spod Góry z przepowiedni, rozmowa Bilba ze Smaugiem, itp. Moim zdaniem, w trójce, oprócz tego emocjonalnego chłodu, brakuje trochę książkowego kontentu na film, gdyż ta część powieści jest najbardziej opisowa i zawiera najmniej dialogów. Sama bitwa to opis, wiele rzeczy trzeba sobie dopowiedzieć, samemu wymyślić.
Co do WP to najbardziej rozwalił mnie Gandalf, walący laską w łeb Denethora, oraz sam Denetgor, spadający w dół jako człowiek-pochodnia. Zero godności dla tej postaci.
W filmie zdumiało mnie to, że Thorin często postępował logicznie - zupełnie inaczej niż w książce :)
Rola Bilba w książce była jednak o dużo większa, choćby takie pająki pokonał praktycznie w pojedynkę, bez pomocy krasnoludów i elfów. I - kiedy to krasnoludy kuliły się w ciemności ze strachu - to on się upewniał, że smoka nie ma w domu.
Z wymienionych przez Ciebie:
1. Kiepski scenariusz
od siebie:
11. Za całkowity brak szacunku dla widzów, liczących na stworzenie dzieła zgodnego z duchem pierwowzoru literackiego
Dziękuję za ten temat.
Pierwsza część Hobbita była dla mnie nawet zjadliwa, więc na drugą część, również wybrałem się do kina, czego później naprawdę żałowałem.
Z trzecią miałem wątpliwości. W kinie byłem kilkanaście razy w 2014 roku, ale na hobbita się jednak nie zdecydowałem, obawiając się, że będzie równie beznadziejny, jeśli nie gorszy od drugiej części, gdzie jakikolwiek poziom powyżej dna trzymał wyłącznie Smaug.
Ten temat utwierdził mnie w przekonaniu, że zwłoka byla dobrym wyjściem, bo film najwyraźniej rzeczywiście jest kompletną kompromitacją.
Mógłbyś jedynie potwierdzić (lub zaprzeczyć), jak 3-cia część ma się do 2-giej i 1-szej części Hobbita?
Chodzi Ci o jakościową odpowiedź? Wiesz komuś mógł się film spodobać. Mi się podobałą pierwsza część filmu ale druga część to istna porażka. Dla mnie pierwsz a godzina trojki to najlepszy hobbit, druga godzina trojki to straszna szmira która wszystko niweczy.
A widzisz, to mamy podobne zdanie na temat 1-ki i 2-ki.
A zatem, jak myślisz, iść na Hobbita, czy niekoniecznie? Lepsza od 2-ki?
Nie podejmuje się odpowiedzi, idź bo w sumie te kilkanascie zlotych to Cię nie zbawi :)
Ja bym na Twoim miejscu poszła. Film nie jest tak zły, żeby wychodzić w trakcie, albo żałować wydanych 20zł., więc warto wyrobić świnie własne zdanie ;)
Idz, od dwojki jest lepsza. Mimo wszystko warto obejrzec trzecia czesc w kinie. Tym bardziej, ze widzialas 1ke i 2ke.
1.Scenariusz może i był gorszy niż w poprzednich częściach,ale porównując do większości współczesnych filmów fantasty/sf i tak jest niezły.
2.Zgadzam się w zupełności,szczególnie w kwesti Tauriel.
3.Być może wersja EE je uzupełni.
4.Tutaj muszę się niezgodzić,Hobbit BPA w przeciwieństwie do PS ma świetne CGI.
5. i 6.Zapewne będzie to w EE,jednak pogrzeb powinien być już w wersji kinowej.
7.Z jednej strony było go mało ale z drugiej strony gdyby było go więcej to bitwa mogłaby się przedłużać.
8.Mi tam nieprzeszkadza ale to kwestia gustu.
9.Jak dla mnie znacznie lepsza niż bitwa o Helmowy Jar a na równi z bitwą na polach Pelenoru.
10.Zgadzam się w zupełności.
Bitwa pięciu armii wg mnie była ciekawsza,ponieważ toczyła się na kilku frontach-przed bramą Ereboru,w mieście Dale i na Kruczym Wzgórzu.Poza tym obecność trolli,nietoperzy czy orłów urozmaicała bitwę.
Nie czytałam książki, więc nie miałam żadnych wyobrażeń, ale po słabej 2. nie oczekiwałam zbyt wiele.
Jak dla mnie największą wadą jest ten chłód emocjonalny- o którym już ktoś pisał- niepotrzebny wątek miłosny (ale to było też w 2 poprzednich) i komediowe wstawki, które były mocno żenujące. I jeszcze rozciągnięte do granic możliwości sceny, bo film musi przecież trwać ponad 2 godziny.
Nie czytałam książki, więc nie miałam żadnych wyobrażeń, ale po słabej 2. nie oczekiwałam zbyt wiele.
Jak dla mnie największą wadą jest ten chłód emocjonalny- o którym już ktoś pisał- niepotrzebny wątek miłosny (ale to było też w 2 poprzednich) i komediowe wstawki, które były mocno żenujące. I jeszcze rozciągnięte do granic możliwości sceny, bo film musi przecież trwać ponad 2 godziny.
Właśnie wróciłem z seansu a jako, że widzę kulturę w tej rozmowie to chyba warto się dołączyć...
Przede wszystkim przeszkodziło mi to, że twórcy w ogóle dali fanom narzędzia do krytyki filmu...
1. Wiele osób narzeka na scenę "z brakiem grawitacji u Legolasa". Biorąc pod uwagę takie rzeczy jak np. (książka - Drużyna Pierścienia) tuż przed zejściem do Morii jak złapała ich śnieżyca Legolas wskakuje na śnieg i chodzi po nim mimo tego że inni mają go po czoło - elfy tak potrafią i już. Sama scena więc nie była złym pomysłem ale ona najzwyczajniej na świecie jest zrobiona źle - kropka.
2. Powieść Tolkiena a ekranizacja tej powieści przeplatana licznymi, własnymi wątkami traci urok i perfekcję. Po co dodawać tak wiele do czegoś co jest tak dobre? Najprostsza droga żeby to zepsuć....
3. Film tak jak piszecie powyżej - wyprany z emocji. Brak mu tego co chwytało za serce w ekranizacjach Władcy Pierścieni - tam już sama muzyka przyprawiała o dreszcze... Podłożona pod bajecznie zrobione filmy... no cóż... miodzio.
4. Miło było spędzić więcej godzin w świecie Tolkiena - mimo wszystko. Szkoda tylko, że ilość wygrała z jakością.
Ja wczoraj byłam w kinie i powiem szczerze jako fanka Tolkiena jestem załamana...Dla mnie najśmieszniejsze było to jak Bilbo orków zabijał kamieniami...a Legolas mnie powalił ale na niekorzyść.Powiedziałam mężowi że jak on z tej wieży doskoczy na tą skałę to ja wychodzę z kina bo będę ryczeć ze śmiechu :D na szczęście dla mnie wybrał inną opcje :P I ta śmierć Killiego...porażka modliłam się już aby umarł i przestali pokazywać jego twarz i Tauriel bo dla mnie to już było śmieszne.Zamiast się wzruszyć to siedziałam i śmiałam się pod nosem kiedy moja matka już wyciągała drugą chusteczkę-chyba że zemną jest coś nie tak ale dla mnie ta scena była przesadzona
Chciałam dać 2 (niedomknięcie wątków), bo to mnie najbardziej zbulwersowało, ale 1 (kiepski scenariusz) zawiera prawie wszystkie wymienione wyżej zarzuty.