Ja chciałem powiedzieć że PJ specjalnie istotne sceny zawarł w wersji reżyserskiej - czemu? dla kasy oczywiście. Cały czas mam nieodparte wrażenie że PJ doskonale zdaje sobie sprawę że to jego ostatni film o śródziemiu i w sumie w jego karierze wyszedł mu tylko LOTR i Hobbit (po części). Obie trylogie przyniosły mu wielką kasę i wielką sławę. A zatem skoro to ostatni film to trzeba wycisnąć z niego jak najwięcej kasy... bo przecież biedny PJ nie ma więcej praw autorskich. A wiadomo że wersja reżyserska nie sprzeda się tak dobrze z nieznaczącymi dodatkami... jak z ważnymi epickimi wątkami. Bo przecież nie wydam dodatkowej kasy żeby obejrzeć dodatkowo krasnoludy w fontannie ale pogrzeb Torina i koronację Daina to już obowiązkowo. PJ widzi że Lotr udał się chyba przez przypadek i widzi że ciężko powtórzyć ten sukces pomysły się kończą a on wróci do zwykłych średnich filmów typu Godzilla, Nostalgia Anioła czy przygody Tintina...
Taki troszkę smutny koniec.. ale za to na bogato... bo kasa płynie szerokim strumieniem..
czemu najistotniejsze sceny w wersji rozszerzonej? bardzo prosta odpowiedz! Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o kasę :) proste, szkoda że tak nie powinno być, gdyż kinowa edycja ma się bronić a nie rozszerzona. w Lotr kinowe się broniły w Hobbicie robią to rozszerzone.
Nazwałeś go pasożytem. Ty nie obrażasz? haha idź mnie zgłoś do admina jeszcze raz, sam dostaniesz ban-nana.
No i to dowodzi jedynie ze Jackson to cash grabbing whore ktory na zrobic porzadnego filmu kinowego.
King Kong to bardzo dobry film, zawiera chyba wszystko co powinien zawierać film przygodowy. Minus jest taki, że po paru seansach (a trochę ich już było) lekko przynudza w niektórych scenach. Przerażacze - film niezły, tak po prostu, dobrze się ogląda i tyle. Braindead - to już ostra jazda bez trzymanki. Oglądanie tej rzezi sprawia mi ogromną frajdę.
King Kong Jacko nie umywa się do oryginału z 1933 roku! Pan hurareżyser spłycił wszystkie sceny i piękną historię sklepał do poziomu płaskich [ładnych!] obrazków. Technicznie, oczywiście rewelacyjnie, ale jeśli ktoś idzie na film, a nie pooglądać efektowne obrazki - King Kong Jacko go po prostu znudzi.
King Kong z 1933 głęboki? Co tam było głębokiego? Ot, zwykła historyjka o potworze-małpie. Jackson przynajmniej wykrzesał z tego jakieś emocje, scena końcowa wzruszała, nie to, co w pierwotnej wersji.
No widzisz, a ja, o ile w wersji z 33 widziałam emocje, czułam cokolwiek, o tyle w wersji Jacksonowskiej - kompletnie nic. Efektowne obrazki, i emocje na poziomie pantofelka pierwotniaka. Ładna, owszem, technicznie bez zarzutu, ale właśnie wyprana z jakichkolwiek emocji czy wzruszeń. Zwłaszcza końcowa scena.
Mnie nie. Ja lubię dyskutować. Z tym, ze pod warunkiem nieagresywnego zachowania. :)
Jackson i Philippa uznali, że więcej Alfrida, Bard szarżujący w wózku, czy Tauriel, to zdecydowanie ważniejsze kwestie niż zakończenie jakiegoś tam wątku arcyklejnotu, czy pokazanie kto został nowym królem..