Czuję smutek… że to już koniec. Wbrew temu co twierdzili niektórzy, film jak dla mnie był rewelacyjny. Oczywiście można się przyczepić do błędów i nieścisłości, ale przecież ma je każdy film (tak, tak, WP także). Ostatnia część Hobbita minęła szybko, właściwie zbyt szybko. Tak, że kiedy pojawiły się napisy końcowe, to szkoda było że to już koniec. Akcja toczy się wartko, co chwila jesteśmy przerzucani w inne miejsce (może nawet zbyt szybko, tak że można odnieść wrażenie lekkiego chaosu). Ale ogólnie ogląda się miło i przyjemnie, a o to chyba chodzi. W przeciwieństwie do Pustkowia, postać Legolasa tak mnie tutaj nie drażniła – nie wiem może lepsza charakteryzacja? Oczywiście żartuję :-) Na jego harce po spadających kamieniach patrzyłam z przymrużeniem oka, to w końcu elf (a więc przedstawiciel jednej z najbardziej magicznych ras w Śródziemiu). Skoro w bitwie o Helmowy Jar mógł zjeżdżać po schodach to tutaj mógł skakać po spadających kamieniach. Kto wie co potrafią elfy? Nie idę zresztą na film po to, aby cały czas oceniać czy możliwe jest zrobienie tego czy tamtego, bo nie obejrzałabym niczego :-) Uprzedzona przez osoby na forum czekałam też na sławetny tekst Thranduila do syna. Ale jakoś nie rozbawił on nikogo na sali. Nie wiem, może otoczka sceny była zbyt nostalgiczna. Niektórzy dyskretnie pociągali nosami, inni wycierali oczy, ale jakoś nikt się nie śmiał. Podsumowując, film uważam za bardzo udany, a bitwa podobała mi się najbardziej ze wszystkich dotychczasowych bitew. Szarża krasnoludów, akrobacje elfów i ryk orków, to jest to co tygrysy lubią najbardziej. Wiem, wiem, zaraz pojawią się głosy osób, którym film się nie podobał, ale ta ocena jest całkowicie subiektywna i mam do niej prawo :-) Teraz czekam na wersję reżyserską, może wyjaśnią tam niektóre jakby urwane sceny :-) A jak film się komuś nie podobał, to niech go więcej nie ogląda :-) Proste.