PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=662242}

Hobbit: Bitwa Pięciu Armii

The Hobbit: The Battle of the Five Armies
2014
7,2 250 tys. ocen
7,2 10 1 249778
5,5 53 krytyków
Hobbit: Bitwa Pięciu Armii
powrót do forum filmu Hobbit: Bitwa Pięciu Armii

Jestem po nocnym maratonie i muszę się przyznać, że film ten wywołał u mnie na tyle silne emocje, żeby mnie skłonić do założenia konta na tym portalu i podzielenia się z wami swoją opinią. Jak zapewne bystrzejsze jednostki się domyślają po tytule nie jest to opinia pozytywna, jednak po kolei.

Żeby się przesadnie nie rozpisywać, pomijam ocenę wybiórczych scen, które już zapewne zostały omówione i najczęściej był to strzał we własną stopę ze strony twórców (np. bieg Legolasa po spadających cegłach, 'czerwie z diuny', czy znikająca armia elfów).
Do tej pory nie potrafię pojąć, jak można było tak schrzanić film mający tak duży potencjał. Najgorsze w tym jest chyba to, że w filmie pojawiały się sceny dające nadzieje, że za chwile stanie się coś niesamowitego, jednak to się wcale nie działo.

Sceny walki to jawna kpina w porównaniu do tego co można było obserwować we Władcy Pierścieni. Wrzucenie paru kadrów ze wszystkimi armiami co chwile przerywanymi przez dowolny wątek poboczny (czy to Bard szukający rodziny, czy elfka swojego ukochanego) to dość mało, żeby można było to nazwać sceną bitwy. Twórców zdecydowanie poniosło z ilością walk, w których brało udział maksymalnie kilku bohaterów, a one już same w sobie były przesadnie naciągane i przeciągane zarazem.
Oprócz nieustannego wrażenia, że ktoś rozbudza moją nadzieje na niezła scenę, a później ją brutalnie depcze, towarzyszyła mi myśl, że twórcy mają mnie jako widza za idiotę, albo postrzegają pewne sprawy w sposób o 180 stopni inny. Mam tu na myśli np. scenę 'ozdrowienia Thorina'. Sposób w jaki przedstawili to twórcy zasugerował mi, jak i znajomym, którzy mi towarzyszyli, że choroba Thorina w tym momencie się pogłębi, a stało się odwrotnie.
Jakby tego było mało, pod koniec filmu miałem wrażenie, że ktoś na siłę próbuje wydusić ze mnie łzy, w dodatku bezskutecznie. Coś w rodzaju powtarzającego się schematu 'nie płakałeś przy poprzedniej scenie? To teraz będziesz'.

Oczywiście nie wszystko zasługuję na krytykę. Znajdują się sceny, które podnoszą wartość tego filmu i sprawiają, że nie żałuje wydanych pieniędzy na bilet. Chociażby scena Dol Guldur, którą byłem najbardziej zainteresowany już po zobaczeniu zwiastuna. Także gra aktorska na przestrzeni filmu jest zdecydowanie do przyjęcia, a czasem nawet bardzo dobra.

To wszystko jednak moim zdaniem, to za mało, żeby wystawić temu filmowi wysoką ocenę i za mało, żeby zabić uczucie rozczarowania i poczucia, że film nie jest tym czym miał pierwotnie się stać.