Każda kolejna premiera Sagi o Śródziemiu Jacksona była dla mnie najbardziej wyczekiwanym wydarzeniem filmowym danego roku. Na finał trylogii "Hobbit" szedłem z duszą na ramieniu. Po (umiarkowanym) rozczarowaniu "Pustkowiem Smauga" w wersji kinowej, można było spodziewać się wszystkiego - szczególnie znając upodobanie Jacksona do przesady, a w "Bitwie..." zanosiło się na to, że Peter będzie mógł w pełni rozwinąć skrzydła w tej materii. I rzeczywiście nie brak tu kilku przesadzonych scen, przekraczających granice śmieszności (np. ork spod lodu, Legolas na walącej się wieży). Jednego nie można temu filmowi odmówić - widowiskowości, zwłaszcza w wersji 3D.
Jednak mimo kilku niepotrzebnych fajerwerków film moim zdaniem się broni. Choć jest to w zasadzie jedna wielka scena akcji, to nie brak tu naprawdę emocjonujących momentów. Śmierć Thorina i kilka innych sentymentalnych wstawek naprawdę na mnie zadziałały - a mieć znowu łzy w oczach na filmie o Śródziemiu to dla mnie bezcenne przeżycie. Ponadto film minął mi nadzwyczaj szybko - jak żadna z dotychczasowych pięciu odsłon. Nie mogłem uwierzyć, gdy na ekranie pojawiły się napisy końcowe. Nauczony "Powrotem Króla" miałem nadzieję na co najmniej dwa więcej zakończenia. ;) Aż chciało się wołać: "Już? Ja chcę więcej!". Na szczęście tego "więcej" doczekam się w rozszerzonej wersji, która powinna pojawić się w sklepach za kilka miesięcy.
Oczywiście, widzę słabości tego filmu i niewykorzystany potencjał niektórych wątków i postaci, też mnie denerwują niektóre wstawki - ale mogę to powiedzieć o każdej części. Summa summarum ocena wychodzi in plus. Bardzo podoba mi się to, w jaki sposób Jackson scalił Hobbita z Trylogią - rzecz, której Tolkien próbował dokonać w swoich dodatkach, Niedokończonych opowieściach etc. Doceniam ogromny wysiłek włożony w produkcję (pomimo stosunkowo słabych efektów specjalnych) i po prostu cieszę się tą epicką przygodą, wpadam w nią po uszy i nie wybrzydzam za bardzo. Jest wzruszenie, radocha i pozytywne przeżycie - większe niż obecne tu wady i niedociągnięcia. Ot i tyle.