Po obejrzanych poprzednich częściach liczyłem na mega zakończenie serii Tolkiena. Jednak to co zobaczyłem było najbardziej żenującym spektaklem, że Jackson powinien spalić się ze wstydu. Niekończone się walki, które były przewidywalne i nudne jak flaki z olejem. Typowy spowolniony obraz, bohater pada i w ostatniej chwili ktoś go ratuje. Znowu walka, spowolnienie uderzenia i ponowny ratunek. Nie będę oceniał gry aktorskiej, bo dubbing to już cyrk i pośmiewisko, a podstawiony głos gandalfa to perełka to nagrody złotej maliny. Żaden z odcinków bajki "Hobbita" nie dorównuje oczywiście nawet 1 % "Władcy Pierścieni" Na filmie zresztą były prawie same dzieciaki w wieku 8 -12 lat, bo nawet ogarnięty nastolatek płakał widząc tak żenujące pośmiewisko wykonane przez wielokrotnego zdobywcę Oscarów. W sumie to nic dziwnego, bo w filmie potężne orki, które z przerażeniem wspominał gandalf zabijają nawet dzieciaki, które ledwo trzymają miecz w ręku. To ma być piękny spektakl, każda minuta wykorzystana?? Raczej czułem się na marnej produkcji gry komputerowej, wrogowie maksymalnie podrasowani graficznie powodowali uśmiech młodszych widzów, a nie przerażali .