Wszystkie części oglądałam w kinie z rodziną. No i jeszcze jak pojawiały się na HBO. ;) Ogólnie film przyjemnie się ogląda. Czytałam książkę i niespecjalnie mi się spodobała. Mój brat uznał, że ze słabej książki nie da się zrobić dobrego filmu. Mimo to na "Hobbita" do kina wybiera się dużo osób. Jak dla mnie jedyny minus to zbyt dużo efektów specjalnych (hipokryzją było stwierdzenie reżysera, że jego koledzy nie potrafią ich odpowiednio używać). "Władca Pierścieni" to (w moim odczuciu) jedyny film, któremu należy się 11 gwiazdek na Filmwebie. Zrobiłam kilka dni temu z siostrą domowy maraton filmowy WP. Z tą trylogią jest coś takiego, że przy każdym kolejnym oglądaniu podoba mi się coraz bardziej. Wciąż odkrywam ją na nowo i myślę, że nigdy mi się nie znudzi. "Hobbit" jest trochę męczący. Szczerze mówiąc miałam wrażenie, jakby kto inny reżyserował WP, a kto inny "Hobbita". Zupełnie inny klimat. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że gdy najpierw obejrzymy "Hobbita", a potem WP, to widać pewną nieścisłość, mianowicie chodzi mi o odnalezienie pierścienia. Pewnie wiecie o co chodzi, a jeśli nie to polecam ponownie obejrzeć. :P