Film nie jest zły, miejscami bardzo dobry, ale pozostawia pewien niedosyt. Zdecydowanie brakuje jakiegoś spójnego zakończenia bitwy i pokazania tego, co było potem - na przykład pogrzebu króla czy tego jak się w końcu między sobą dogadali. Wyjątkowo dziwna jest scena, w której Bilbo po prostu wymyka się z kopalni, nie chcąc przeszkadzać pogrążonym w żałobie krasnoludom. Najpierw tyle z nimi przeżył, a potem miałby po prostu wyjść...
Indywidualne pojedynki podczas bitwy też wypadły nieco chaotycznie. Zdecydowanie za dużo komputera i efekciarstwa, i Thorin umarł w dość głupi sposób.
Jest parę złych scen, które psują odbiór całości. Do najbardziej żenujących należy wątek Legolas-Tauriel-Thranduil. W kontekście tolkienowskich postaci problemy rodzinne oparte na przenicowanych do bólu schematach i łopatologicznie wyłożone kawa na ławę, są wyjątkowo nie na miejscu. Dziwne wstawki typu: "To znaczy, że ta miłość była prawdziwa" wypadają po prostu komicznie.
Jackson zawsze ma wspaniały potencjał - aktorów, kostiumy, możliwości techniczne, ale zawsze musi się trochę przejechać na tanim, amerykańskim dramatyźmie i niepotrzebnym efekciarstwie.